Czeka go duży splendor, ale również duże wyzwania. Może nawet większe niż przed trenerem piłkarskiej reprezentacji Anglii, żartują duchowni, mając na myśli rozbudzone nadzieje wiernych i sympatyków Kościoła Anglii. Justin Welby staje na czele wspólnoty anglikańskiej w momencie kolejnego wewnętrznego kryzysu, nie tylko frekwencyjnego, choć kościoły w dużych miastach rzeczywiście świecą pustkami. Wspólnotę anglikańską rozdziera też konflikt doktrynalny wokół takich spraw, jak wyświęcanie kobiet do godności biskupiej czy akceptacja małżeństw homoseksualnych. Wobec takich problemów wybór Welby’ego może okazać się bardzo trafny.
Urodził się w bogatej rodzinie. Wykształcony w elitarnej szkole w Eton i na Oksfordzie, gdzie zrobił dyplom z historii i prawa, pracował 11 lat w branży naftowej w różnych krajach. Zajmował się finansami. Można powiedzieć, że przed karierą kościelną zrobił karierę biznesową. Szczególnie ważne były lata w Nigerii, kraju bogatym nie tylko w ropę naftową, lecz także w konflikty plemienne i religijne. Welby zdobywał w Afryce doświadczenie mediatora, które teraz bardzo mu się przyda. Bo jako honorowy zwierzchnik anglikanów na całym świecie będzie musiał rozładowywać napięcia wewnątrz wspólnoty, ale też reagować na konflikty takie, jak w znanej mu dobrze Nigerii, gdzie miejscowi chrześcijanie, w tym anglikanie, są napadani i mordowani przez bojówki muzułmańskie, a ich kościoły podpalane.
Welby dostał pod opiekę jedną z najbardziej skomplikowanych wspólnot chrześcijańskich na świecie. Anglikanie obecni są głównie tam, gdzie kiedyś panowało Imperium Brytyjskie lub gdzie docierała cywilizacja anglosaska. Poza Wyspami Brytyjskimi anglikanizm ma wyznawców – różnej narodowości i różnych kolorów skóry – w Kanadzie, USA (Kościół Episkopalny), Indiach, Chinach, w Afryce, Australii, Nowej Zelandii, ogółem ok. 80 mln ludzi. Kościół Anglii, The Church of England, potocznie zwany anglikańskim, jest Kościołem państwowym. Należy do chrześcijaństwa zachodniego i został zreformowany w duchu protestanckim po zerwaniu z papiestwem w XVI w.
Konklawe po angielsku
Głową Kościoła Anglii jest władca Zjednoczonego Królestwa, obecnie królowa Elżbieta II. Zaraz za nią w hierarchii kościelnej jest dostojnik sprawujący urząd arcybiskupa Canterbury, obecnie, od początku 2013 r., Justin Welby. Protokolarnie arcybiskup Canterbury, „prymas wszech-Anglii”, wyprzedza premiera Jej Królewskiej Mości, obecnie Davida Camerona. Wynika to z politycznej i kościelnej historii Anglii i wskazuje, że Kościół Anglii jest integralną częścią systemu państwowego, co wiąże się z prawami, a nawet przywilejami, ale też z obowiązkami wobec monarchii.
Ku uciesze mediów proces wyłaniania prymasa jest owiany nimbem tajemnicy państwowej. Specjalna 16-osobowa komisja przedstawia królowej kandydatów za pośrednictwem premiera. Kandydaci muszą zdobyć poparcie co najmniej 11 członków komisji. Miejsce jej obrad jest tajne. Premier ma istotny wpływ na ostateczną decyzję, bo Królestwo jest dziś monarchią parlamentarną, w której władza monarsza jest symboliczna, a politykę państwową wykonuje premier ze swymi ministrami.
Bukmacherzy obstawiali kogo innego, bo Welby’emu brak doświadczenia. Wrócił na łono swego Kościoła w wieku dojrzałym. Można powiedzieć, że w połowie życia zaczął drugie życie. Został anglikańskim kapłanem dopiero gdy miał 37 lat. Jest żonaty, ma sześcioro dzieci (w Kościele Anglii nie ma celibatu). Jako „powtórnie narodzony” anglikanin związał się z środowiskiem wokół londyńskiego kościoła Holy Trinity Brompton. Od wielu lat przyciąga on setki ludzi ofertą łączącą koncerty rockowe z celowanymi akcjami społecznymi i aktywną ewangelizacją.
Poprzedni prymas, teolog, intelektualista i poeta, Rowan Williams podał się do dymisji w marcu 2012 r. Wówczas Welby dopiero przez rok sprawował urząd biskupa Durham, więc już sama jego obecność w puli kandydatów na następcę Williamsa była dużym zaskoczeniem.
Wielebny znawca rynków
Wiek wiekiem, ale za Welbym przemawiały też inne jego atuty. Przede wszystkim doświadczenie biznesowe, z którego sobie dziś dworuje przed mediami, zarazem zaś wykorzystuje je w parlamencie.
Biskupi anglikańscy z urzędu wchodzą do Izby Lordów. Welby, jeszcze jako biskup, został członkiem parlamentarnej komisji badającej naruszenie standardów brytyjskiej bankowości po ujawnieniu tak zwanego skandalu LIBOR. Chodziło o manipulowanie dzienną stopą procentową kredytu międzybankowego w głównych bankach brytyjskich. Zabierał głos na temat etyki biznesu, w szczególności rynków finansowych. Dziś powtarza, że bez regulacji w tym sektorze nie uda się ułatwić dostępu do kredytu, bo największe banki nie dopuszczają konkurentów. Ale to jeszcze za mało, aby uzdrowić brytyjski system bankowy. Welby apelował do rządu, by ten pomagał w razie kłopotów również bankom reprezentującym „wartość społeczną”, a nie jedynie rynkową.
Dziś Welby staje na czele głęboko podzielonej wspólnoty. W Kościele anglikańskim dominują trzy nurty: ewangelizacyjny, starający się dotrzeć do ludzi niepraktykujących, otwarty na innowacje, zadaniowy na zasadzie biznesowej, preferujący prostotę zamiast kościelnej celebry, ale niechętny małżeństwom gejowskim i dopuszczeniem kobiet do godności biskupiej. Ten nurt koncentruje się na spontanicznym, radosnym głoszeniu Ewangelii Jezusa.
Z kolei bardziej otwarty na zmiany nurt liberalny jest nadreprezentowany w elicie kościelnej. Wreszcie nurt „anglokatolicki”, obyczajowo konserwatywny i rozmiłowany w tradycji, łacinie, kościelnej historii, czyli rzeczach mniej ważnych dla nurtu ewangelizacyjnego. To często z tego nurtu anglikanie o zachowawczych poglądach odpływają do Kościoła rzymskokatolickiego – rozczarowani takimi anglikańskimi reformami kościelnymi, jak wyświęcanie kobiet na księży.
Kobiety na biskupów?
We wspólnocie anglikańskiej na wokandzie jest teraz kwestia zgody na sprawowanie przez kobiety urzędu biskupa. Takie sprawy wymagają dwóch trzecich głosów w trzech sekcjach synodu generalnego, rodzaju anglikańskiego „parlamentu”: w izbie biskupów, kapłanów i świeckich. Gdy doszło w końcu do głosowania, okazało się, że wniosek przyjęły dwie pierwsze izby, ale w trzeciej nie zdobył on wymaganej liczby głosów, choć także w niej większość była za. W sumie 72 proc. oddanych głosów było za dopuszczeniem kobiet księży do posługi biskupiej, a to za mało. Wynik głosowania był szokiem. Dostojnicy kościelni mieli łzy w oczach, bo elita kościelna okazała się bardziej liberalna i nastawiona na zmiany niż reprezentanci anglikanów świeckich.
Welby, choć wywodzi się z konserwatywnego obyczajowo środowiska Holy Trinity Brompton, był za dopuszczeniem kobiet do godności biskupiej. Jak większość anglikańskich duchownych w kościelnym parlamencie uważa, że tu chodzi o dowód, iż w Kościele Anglii prawa kobiet i mężczyzn są rzeczywiście równe. Najpierw, przed prawie 20 laty, doszło do zrównania płci w kwestii kapłaństwa. Teraz dzieło miało być zwieńczone zrównaniem w kwestii godności biskupiej. Do tej sprawy Kościół zamierza wrócić już w tym roku. Tylko że w tak krótkim czasie układ sił w synodzie zapewne się nie zmieni. Druga zapalna kwestia we wspólnocie anglikańskiej to małżeństwa homoseksualne.
Zwolennicy i przeciwnicy wprowadzenia obu tych zmian w Kościele Anglii są bardzo aktywni i wykorzystują media stare i nowe. List popierający biskupstwo dla kobiet ogłosiła w liberalnym dzienniku „The Independent” koalicja duchownych i świeckich. Z kolei konserwatywny świecki tygodnik „The Spectator” wezwał Welby’ego, aby stanął po stronie przeciwników małżeństw gejowskich. Welby faktycznie nie poparł planów legalizacji takich małżeństw, forsowanych przez konserwatywno-liberalny, koalicyjny rząd Camerona. W sondażach sprawa nie rysuje się jednoznacznie. Za legalizacją jest od 43 do 71 proc. ankietowanych, ale tylko 37 proc. uważa, że Kościół anglikański powinien mieć obowiązek udzielania ślubu parom homoseksualnym.
Czy Welby zdoła utrzeć jakiś kompromis w tak kontrowersyjnych sprawach? Gdy anglikanie amerykańscy zgodzili się na wyświęcenie na biskupa aktywnego homoseksualisty, część wiernych się zbuntowała. To samo dzieje się w innych Kościołach tworzących wspólnotę. Szczególnie konserwatywni obyczajowo są afrykańscy anglikanie. Prawo i praktyka Kościoła Anglii bierze te fakty pod uwagę. Władze kościelne stwarzają furtki pozwalające konserwatywnym parafiom poczuć, że ich wrażliwość jest respektowana w życiu anglikańskim. Jednak wzajemna podejrzliwość narasta.
Poprzednik Welby’ego, abp Rowan Williams, sugerował żartem, że w dzisiejszym świecie arcybiskup Canterbury powinien mieć w jednej ręce Biblię, a w drugiej gazetę. Czyli kierować się wiarą, ale nie zapominać, czym na co dzień żyją ludzie, także ci ochrzczeni w tym czy innym Kościele. Rada może dobra, tylko jak ją przełożyć na spójną politykę kościelną?