- Ekscesy medialne, histeria polityczna, obelgi, teoria spiskowa i paranoja: polskie życie publiczne przeżyło epizod niezwykłej gorączki. Wszystko z powodu fałszywej sensacji konserwatywnego dziennika „Rzeczpospolita” – pisze Piotr Smolar w swoim komentarzu w opiniotwórczym francuskim dzienniku „Le Monde”. Gazeta bezlitośnie obnaża słabości polskiej polityki, wprost wskazując, że rzekome rewelacje „Rzeczpospolitej” po raz kolejny pogrążyły elity w niezwykle emocjonalnych starciach.
Tak ostre słowa pod adresem Polski nie padły od dawna. Złe wrażenie, jakie wywołały echa polskiej awantury, trudno będzie zatrzeć. Nawet jeśli gazeta zaznacza, że doniesienia „Rzeczpospolitej” zostały zdementowane przez prokuraturę, a gazeta przyznała się do błędu. Choć fatalną recenzję autor komentarza wystawia przede wszystkim Jarosławowi Kaczyńskiemu, którego nazywa „jednym z najbardziej radykalnych populistów w Europie”, to jego słowa o „zamordowaniu” 96 pasażerów polskiego Tupolewa dla francuskiego czytelnika mogą być szokiem. Jeśli Kaczyński i jego zaplecze będą brnąć w teorię o zamachu, ta opinia może się tylko pogłębić.
Jak Niemiec, Anglik czy Francuz może zrozumieć zawiłości polskiego sporu, skoro nawet w Polsce sprawa ta wywołuje tyle kontrowersji?
Smoleńsk jak Gibraltar
Zagraniczne agencje, które szczegółowo relacjonowały zarówno doniesienia o trotylu, jak i dementi prokuratury, przypominały, że informacje o śladach materiałów wybuchowych „podsyci pogłoski” ws. spekulacji na temat zamachu (niemiecka agencja DPA i Associated Press). „Zabójstwo”, „zamach”, „teorie spiskowe” - w kontekście przypominanych przez media tajemniczych incydentów, jak próba samobójcza jednego z prokuratorów, czy samobójstwo pilota Jaka-40 - co w Polsce wydaje się być oswojone, ponieważ od dawna na ten temat toczy się dyskusja, w zagranicznej opinii publiczne może budzić co najmniej zdziwienie. Nie często przecież zdarza się, by pod adresem urzędujących władz padały oskarżenia o udział w zamachu na politycznych konkurentów.
W komentarzach na zagranicznych forach internetowych zawrzało. Internauci nie tylko kpili z doniesień, ale często snuli własne teorie. Pod artykułem o „śladach materiałów wybuchowym” w brytyjskim „Daily Mail” pisano: „Polak może naprawić rury, ale nie samoloty”; „Putin chce odbudować imperium, co oznacza, że ostro poczyna sobie ze swoimi wrogami”; „Ta sama partia Prawo i Sprawiedliwość, która oskarżyła Rosjan o sabotaż polskiego samolotu niedaleko rosyjskiego miasta Smoleńsk 10 kwietnia 2010 roku […], oskarżyła również Brytyjczyków o wysadzenie samolotu z gen. Władysławem Sikorskim, szefem polskiego rządu na uchodźctwie, zaledwie chwilę po starcie z brytyjskiej bazy wojskowej na Gibraltarze 4 lipca 1943 r.”.
Internauci niemieckiego „Die Zeit” w podobnym tonie: „Jak to miło dla polskiej propagandy, by prócz Niemców odkryć Wschód jako podejrzanego wroga. Niech żyje Europa!” lub „Jeśli teoria J. Kaczyńskiego okaże się trafna, to jaki będzie jego kolejny krok? Kto będzie partnerem polityki zagranicznej? Scenariusz Polski całkowicie zdradzonej wydaje się być jeszcze bardziej straszny niż w czasach II wojny światowej”.
Niech Polska przeprosi
Poza szokiem dla opinii publicznej, „trotyl we wraku” ma też inne, bardziej namacalne oblicze. Choć rosyjskie media na ogół powściągliwie relacjonowały wtorkowe trzęsienie ziemi Polsce, jeden z deputowanych rosyjskiej Dumy, wiceszef komisji obrony Franc Klincewicz uznał, że „niesprawdzona informacja i spekulacje w różnego rodzaju mediach mogą służyć podważeniu autorytetu pracy prokuratury generalnej i innych struktur państwowych Rosji, co w efekcie może negatywnie odbić się na stosunkach polsko-rosyjskich”.
Deputowany złożył skargę w prokuraturze generalnej i Komitecie Śledczym w związku z publikacją o trotylu we wraku Tu-154. Deputowany zapowiedział, że jeśli informacja okaże się kłamstwem, zażąda od strony polskiej oficjalnych przeprosin. Ciekawe jednak, kto miałby przeprosić urażonego deputowanego? Polski premier, który reakcję lidera PiS nazwał „dewastowaniem życia publicznego”? Polski prezydent, który po publikacji „Rzeczpospolitej” stwierdził, że „jeśli się okazuje, że jeden artykuł, oparty o błędne przesłanki - czemu redakcja dała wyraz, mówiąc o popełnionych błędach - wywołuje polityczne tsunami, falę agresji politycznej, oskarżeń najdalej idących o zabójstwo, o morderstwo, o wszystkie zbrodnie, które popełniają władze państwa polskiego, to coś niesłychanie złego się z nami wszystkim dzieje”? Czy może sam Jarosław Kaczyński, dla którego wyjaśnienia prokuratury wyglądają na „oszustwo”?
W rosyjskich mediach słychać też kpiący ton. Jeden z najpoczytniejszych rosyjskich tabloidów „Komsomolskaja Prawda” pyta „Dlaczego w Rosji trzeba łapać się za serce za każdym razem, gdy panowie w Polsce bawią się w politykę?”. Gazeta słusznie zauważa, że w Polsce trwa starcie między obecnym premierem, a bratem zmarłego prezydenta i słusznie też pyta „co się dzieje w państwie polskim, jeśli w ciągu jednego dnia najpierw utrzymuje się, że ich prezydent został wysadzony w powietrze, a wkrótce po tym, że była to przedwczesna wiadomość’. Przywołany przez „KP” rosyjski pilot nie wyobraża sobie, jak możliwe byłoby zaminowanie samolotu z prezydentem na pokładzie, bo przecież „na lotnisku, z którego wystartował samolot pracują nie przypadkowi, lecz sprawdzeni ludzie”.
Pewnym pocieszeniem może być to, że dotychczas zagraniczne media nie zajmowały się szczegółowo polskim sporem na temat przyczyn katastrofy. Wtorkowa publikacja może być więc chwilowym wybuchem, by nie powiedzieć – niewypałem.