Świat

Grzecznie proszę, lecz bez naiwności

Mitt Romney w Polsce

Mitt Romney sprężystym krokiem, uśmiechnięty i pewny powodzenia wkroczył do wspaniałego atrium Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i wygłosił pierwsze i jedyne przemówienie swej - być może ostatniej -podróży zagranicznej przed wyborami.

Przemówienie doskonałe i miłe sercom Polaków. Czegóż tam nie było! Ikona kraju i wolności - Lech Wałęsa, polski papież wskazujący małej dziewczynce, że Polska - jak u Wyspiańskiego - jest w sercu, powstanie warszawskie (jutro rocznica), niezłomny duch, Konstytucja 3 Maja, Westerplatte, wszystkiego nie wyliczę. Kandydat idealnie zresztą opanował niewidzialne czytanie z promptera. Nie jest tak dobrym mówcą jak demokrata Barack Obama, ale za to dał do zrozumienia, że to republikanie energiczniej walczyli z komunizmem: przypomniał jak Ronald Reagan inicjował zapalanie świeczek w oknach na początku stanu wojennego z 1981 r. Dał też do zrozumienia, że kiedy uwaga świata przenosi się na Pacyfik, tym bardziej trzeba dbać o „największy sojusz wojskowy w historii” - Sojusz Atlantycki.

Kiedy Ameryka wybierała prezydenta przed czterema laty, Europa - choć rzecz jasna nie głosowała - była sercem za Obamą. Dziś chyba jest tak samo. Przecież Romney, krytykując swego konkurenta, twierdzi, że Obama chce Amerykę zniszczyć i zrobić z niej sklerotyczną Europę. Romney nie ma dobrej prasy, a angielskojęzyczny „Newsweek” pyta z zaniepokojeniem: „Czyżby mysz w Białym Domu?”, nie tylko mysz, bo i cienias, pada straszne pytanie: „Czy nie jest on aby zbyt niebezpieczny, żeby zostać prezydentem USA?”. Można wręcz dojść do wniosku, że źle, iż go w Warszawie przyjmowaliśmy. Oczywiście nie, bardzo dobrze. Ameryka jest naszym ważnym, strategicznym sojusznikiem i trzeba utrzymywać dobre stosunki z każdym amerykańskim prezydentem, czarnym, białym, demokratą, republikaninem, kto tylko zostanie wybrany.

Wczorajszy lewicowy dziennik brytyjski „The Guardian” obawia się, że Romney, krytyczny wobec Rosji doprowadzi do wznowienia Zimnej Wojny i Europa tylko na tym straci. Rzeczywiście, w słynnym wywiadzie dla telewizji CNN Mitt Romney rozprawiał o złych decyzjach Obamy, rakietach balistycznych i tarczy antyrakietowej twierdząc, że „bez wątpienia głównym wrogiem geostrategicznym Stanów Zjednoczonych jest Rosja”. Na takiej Zimnej Wojnie straciłaby i Polska. To głupawe wypowiedzi. Warto tu przypomnieć szczere do bólu ostrzeżenie Polaków przed naiwnością, jakie do nas wystosował Henry Kissinger, przecież republikanin, a nawet mentor Romneya. Niezależnie od tego, co mówi wam Polakom kandydat na prezydenta, to musi dbać o stosunki z Rosją - stwierdził Kissinger. Bo w razie jakichkolwiek napięć musi on wykazać amerykańskiemu wyborcy, że zrobił co trzeba, by prowadzić dobry dialog z Moskwą. Romney oczywiście będzie się przedstawiał jako bardziej wojowniczy i stanowczy niż Obama - wobec wszystkich, Rosji, Chin, Iranu. Przyjmujemy go grzecznie, ale wiemy swoje.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną