W niedzielę 5 sierpnia na igrzyskach olimpijskich w Londynie ścigać się będą sprinterzy. Faworytem jest najszybszy człowiek świata, Jamajczyk Usain Bolt – jedynym realnym zagrożeniem jest... jego rodak Yohan Blake, z którym ostatnio Bolt dwukrotnie przegrał. Pogrążenie gospodarzy na ich własnym terenie będzie dla kibiców z dawnej brytyjskiej kolonii symboliczne, bo akurat dzień później obchodzą święto niepodległości.
Chociaż od zniesienia kolonii minęło właśnie pół wieku, Jamajka wciąż nie poradziła sobie ze spadkiem po dawnym patronie. Nepotyzm, związki polityków z przestępczością zorganizowaną, homofobia, a nawet krykiet jako najpopularniejszy sport na wyspie – korzenie tego wszystkiego sięgają Londynu. W styczniowym exposé premier Portia Simpson Miller uderzyła w nacjonalistyczne tony, zapowiadając utworzenie republiki (dziś to monarchia konstytucyjna z Elżbietą II na czele), ale gdy niedługo później wyspę odwiedził książę Harry, pani premier padła mu w ramiona. Rozwodu nie będzie, ale radość z utarcia Anglikom nosa na ich terenie na pewno.