Prawo na nią zezwala: oficjalnie można mieć jedną żonę w związku cywilnym i do trzech w związkach zwyczajowych, jak je się tu nazywa, nawiązując do tradycji plemiennej. Arytmetyka się zgadza: z jedną z żon, Nkosazaną Dlamini, aktualną minister spraw wewnętrznych, Zuma rozwiódł się, a inna w 2000 r. popełniła samobójstwo. Już rok temu, z powodu piątego ożenku prezydenta, w kraju wybuchła ożywiona dyskusja. Po pierwsze: czy to nie za dużo kosztuje? Prezydent, także teraz, uspokajał ustami swego rzecznika, że koszty pokrywa z prywatnej kieszeni. Po drugie, w związku z epidemią AIDS lansowany jest tu model jednego partnera, prezydent wyraźnie się do niego nie stosuje, a ponadto zasłynął niefrasobliwością, komentując, że „prysznic po” wszystko załatwia, za co był krytykowany. Moderniści czepiają się, że tyle żon to rzecz w dzisiejszym świecie obyczajowo niepoprawna, ale tradycjonaliści – najliczniejsi w sondażach – są dumni ze swojego przywódcy.