Przez dwa miesiące po powrocie z Nowego Jorku Dominique Strauss-Kahn prawie nie wychodził z domu przy paryskim placu Wogezów. Gdy już wyszedł, w gazetach ukazały się zdjęcia zaniedbanego mężczyzny z niepewnym uśmiechem na twarzy. Żona wyjechała do rezydencji w Maroku, by odpocząć po trzymiesięcznej batalii sądowej, a pewnie i od samego męża. Przyjaciele, zniesmaczeni jego ekscesami, przestali się odzywać. Kampania prezydencka na dobre ruszyła bez niego, a Partia Socjalistyczna znalazła sobie nowego kandydata. Strauss-Kahn znikł z życia publicznego, ale w zaciszu rezydencji szykował powrót na salony.
Wierny biograf Michel Taubmann spisał jego wersję wydarzeń w nowojorskim Sofitelu („pokojówka spojrzała ostentacyjnie na jego przyrodzenie”), „Paris Match” zgodził się wydrukować fragment książki w zamian za zdjęcie na okładkę (Strauss-Kahn na spacerze z żoną w 20 rocznicę ślubu). Dzięki temu Francuzi mieli zapomnieć o zdjęciach swojego idola skutego w kajdanki, o śladach DNA na kołnierzyku Nafissatou Diallo, o domniemanym gwałcicielu, który o mały włos nie został prezydentem Francji. DSK chciał nawet przyznać, że jest uzależniony od seksu i poddać się terapii, byle tylko skandale i upokorzenia wreszcie się skończyły. Tymczasem w połowie października wybucha afera, która pogrąży go na zawsze.
Jeszcze w lutym policja w Lille wpadła na trop siatki stręczycielskiej przy hotelu Carlton. Z podsłuchu na telefonie jednego z pracowników wynika, że załatwia on prostytutki dla miejscowych notabli, między innymi niejakiego Fabrice’a Paszkowskiego, przedsiębiorcy branży medycznej, i Davida Roqueta, szefa miejscowej filii Eiffage, firmy budowlanej działającej również w Polsce. Obaj urządzają spotkania, na które zamawiają call girls z belgijskich domów publicznych prowadzonych przez niejakiego Dominique’a Alderweirelda, dla przyjaciół Dodo Solanki. To jego aresztowanie w Belgii uruchamia dochodzenie we Francji – śledczy jeszcze nie wiedzą, że doprowadzi ich ono do Strauss-Kahna, wówczas szefa Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Prywatne sekswieczorki
Z Paszkowskim, 44-letnim synem imigrantów z Polski, DSK poznał się pięć lat wcześniej. Ambitny biznesmen działa w lokalnych strukturach Partii Socjalistycznej, jest zafascynowany Strauss-Kahnem, ma organizować jego kampanię w Lille. Ale zanim to nastąpi, zapewnia swojemu idolowi rozrywkę: dla odmiany od posiedzeń i konferencji urządza soirées privées, wieczory w prywatnym gronie zakończone seksem. Paszkowski płaci za nie po kilkanaście tysięcy euro, część eskapad idzie na rachunek Eiffage. A żeby Strauss-Kahn czuł się bezpiecznie, uczestniczy w nich także Jean-Christophe Lagarde, zastępca szefa policji w departamencie Nord. Tak się składa, że wszyscy trzej znają się z loży masońskiej w Lille.
DSK nigdy nie nocował w Carltonie – przez dwa lata to Carlton jeździł do niego. Zaczęło się w lutym 2009 r. w Paryżu, gdzie szef MFW przyjechał wygłosić przemówienie na dorocznym forum OECD. Według tygodnika „L’Express”, który miał dostęp do protokołów przesłuchań świadków, Strauss-Kahn udał się potem na obiad do restauracji nieopodal Łuku Triumfalnego. W zamkniętej sali spotkał trójkę przyjaciół z Lille, a także dwie prostytutki – jedną z nich napastował w toalecie, na co skarżyła się później w rozmowie podsłuchanej przez policję. Na nagraniu, wykonanym tuż po aresztowaniu Strauss-Kahna za próbę gwałtu na pokojówce, kobieta mówi, że „wcale jej to nie dziwi”. Dodaje, że wtedy w Paryżu „przyprowadziła mu dziewczynę”.
Na kolejnych wieczorach DSK życzy sobie już nie jednej, lecz kilku prostytutek. W styczniu 2010 r. Paszkowski przywozi mu do Waszyngtonu trzy kobiety. Zamiast w rezydencji w Georgetown, kupionej za pieniądze żony, Strauss-Kahn śpi tego wieczoru w luksusowym hotelu nieopodal Białego Domu. Jak podaje „L’Express”, uprawia seks z niejaką Jade, a następnego ranka oprowadza ją po swoim gabinecie w MFW, gdzie robią sobie nawet pamiątkowe zdjęcie. Wiosną 2010 r. w paryskim hotelu Murano Strauss-Kahna obsługują już cztery prostytutki, w tym Mounia, która złoży później wyczerpujące zeznania na policji. DSK jest brutalny, uprawia z nią seks analny, po czym oddaje ją Roquetowi i drugiemu mężczyźnie.
Ostatnie spotkanie ma miejsce w Waszyngtonie w maju tego roku, na dzień przed wizytą Strauss-Kahna w nowojorskim hotelu Sofitel. DSK znów wymienia się kobietami, jak cytuje „L’Express”, skarży się też na „pełen hipokryzji amerykański purytanizm” i „cieszy się ze spotkania z nami, Francuzami, którzy stoimy przy naszych libertyńskich wyborach”.
Według zeznań francuskich świadków w dzień wyjazdu do Nowego Jorku Strauss-Kahnowi towarzyszy młoda blondynka. Kobiety o tym samym kolorze włosów szukają dzisiaj adwokaci Diallo – widać ją na nagraniu z telewizji przemysłowej w Sofitelu, jak wchodzi razem z DSK do windy w noc poprzedzającą napaść na pokojówkę. Wyjdzie z hotelu o czwartej nad ranem.
DSK wrobiony?
To nie jedyne nagranie z Sofitelu, które wywołuje dziś pytania. Pół roku po aresztowaniu Strauss-Kahna do wydarzeń tamtego dnia powrócił znany amerykański dziennikarz śledczy Edward Jay Epstein. Na podstawie akt śledztwa przeciwko DSK szczegółowo odtworzył on przebieg zdarzeń w hotelu 14 maja i opisał je w niedawnym artykule dla tygodnika „New York Review of Books”. Epstein odkrył szereg frapujących szczegółów: przed wejściem do apartamentu Strauss-Kahna Diallo trzykrotnie była w pokoju nr 2820 na tym samym piętrze, wróciła do niego także po domniemanym gwałcie. W czasie siedmiominutowego pobytu u DSK do jego apartamentu wszedł kelner, by posprzątać po śniadaniu, ale odmówił składania zeznań na temat tego, co zobaczył.
To nie koniec. Kilka dni wcześniej Strauss-Kahn dostał ostrzeżenie, że maile z jego telefonu są czytane w siedzibie partii UMP Nicolasa Sarkozy’ego. DSK miał oddać aparat na specjalistyczne badanie we Francji, ale telefon zaginął podczas pobytu w Sofitelu i nigdy się nie odnalazł – według operatora ktoś wyłączył nadajnik GPS na terenie hotelu już po rzekomym gwałcie. Przed wezwaniem policji szef ochrony Sofitelu próbował dodzwonić się do dyrektora ds. bezpieczeństwa francuskiej grupy Accor, właściciela hotelu, ale ten wchodził akurat na paryski stadion, gdzie miał siedzieć w loży Sarkozy’ego. I najważniejsze: Epstein ujawnia nagranie z zaplecza Sofitelu, na którym widać głównego inżyniera hotelu, jak tańczy z radości po przesłuchaniu pokojówki.
Z czego się cieszy? Tego Epstein nie pisze, ale sugestia jest jasna: Strauss-Kahn został wrobiony przez ludzi Sarkozy’ego, francuska sieć hotelarska pomogła zastawić na niego pułapkę, a Diallo w najlepszym razie została wykorzystana, w najgorszym – zapłacono jej za sprowokowanie DSK, a następnie oskarżenie go o gwałt.
W sieci
Cokolwiek stało się na 28 piętrze nowojorskiego hotelu, nie doszłoby do skutku, gdyby nie słabość Strauss-Kahna do przygodnego seksu udokumentowana w aferze wokół hotelu Carlton. Śledztwo w tej ostatniej sprawie trwało od lutego, a Pałac Elizejski został z pewnością powiadomiony, że DSK wpadł w sieci. Ludzie prezydenta mieli więc mnóstwo czasu, by zastawić na niego sidła. Ale poza poszlakami nie ma dowodu, że to zrobili.
Dowód mógł kryć się w pokoju nr 2820, do którego Diallo wróciła po spotkaniu ze Strauss-Kahnem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby pokojówka nie twierdziła, że została na korytarzu – kłamstwo w tej sprawie było jednym z powodów, dla którego prokurator uznał jej zeznania za niewiarygodne. Accor odmawia podania nazwiska gościa, który zajmował wówczas pokój nr 2820, powołując się na prawo do prywatności, ale z przecieków do francuskiej prasy wiadomo, że był to francuski biznesmen. A może oficer wywiadu podający się za przedsiębiorcę? Może spec od elektroniki, który przejął od Diallo telefon Strauss-Kahna, jeśli to ona wyniosła go z apartamentu? Policja niestety nie przeszukała pokoju, bo kobieta nie powiedziała o tej wizycie.
Po artykule Epsteina we Francji ożyła teoria spisku na karierę Strauss-Kahna. To w odpowiedzi na podejrzenia pod adresem władzy minister spraw wewnętrznych Claude Guéant przypomniał w ubiegłym tygodniu, że obyczajówka już w 2006 r. zatrzymała DSK na nocnym spacerze w Lasku Bulońskim, słynnym zagłębiu prostytucyjnym Paryża. Szefem MSW był wówczas nie kto inny jak Nicolas Sarkozy, a policjanci puścili polityka wolno. Guéant twierdzi, że kontrola była rutynowa, ale według innych źródeł Strauss-Kahna systematycznie śledził wówczas wywiad. Ta sama komórka miała niedawno szukać haków na Valérie Trierweiler, partnerkę François Hollande’a, nowego rywala Sarkozy’ego w wiosennych wyborach.
Wielki burak
Swojemu biografowi DSK powiedział, że „prostytucja napawa go obrzydzeniem”. Twierdzi, że nie wiedział, iż kobiety od Paszkowskiego były call girls. Ale esemesy, które do niego wysyłał, każą w to wątpić. W jednym dopytuje się o skład „delegacji” do Waszyngtonu, w innym nalega, by pokój w Wiedniu był „koniecznie z basenem”. W jeszcze innym wprost pyta Paszkowskiego, „czy nie mógłby wpaść z panienką”, kiedy indziej prosi, by przywiózł „materiał”.
Nawet jeśli sam nie kontaktował się z sutenerami, musiał wiedzieć, że coraz to nowe kobiety nie przyjeżdżają do niego za darmo. Poziom libido DSK budził obrzydzenie nawet u Doda Solanki – w jednej z rozmów podsłuchanych przez policję nazywa go „wielkim burakiem”.
Spekulacje o spisku, jeśli miałyby się w ogóle potwierdzić, mogą zaszkodzić Sarkozy’emu, ale Strauss-Kahnowi już nie pomogą. W styczniu ma zostać przesłuchany przez prokuratorów z Lille, którzy zdecydują, czy postawić mu zarzuty. We Francji nie ściga się klientów prostytutek, ale esemesy mogą wystarczyć do postawienia zarzutu o współudział w stręczycielstwie – z tego paragrafu aresztowano już Paszkowskiego, Roqueta i Lagarde’a. Jeśli wiedział, że koszty wieczorów pokrywa firma Eiffage, może zostać oskarżony o nadużycie majątku spółki – ta zaprzecza, by wiedziała, co finansuje, choć Roquet opisywał faktury skrótem „DSK”, a centrala bez szemrania płaciła za hotele i przeloty. Prostytutki podróżowały do Waszyngtonu jako sekretarki Eiffage’a.
Afera wokół Carltona mówi tyleż o obyczajach Strauss-Kahna, ile o klientelizmie we francuskiej polityce. Przedsiębiorcy liczyli na pomoc przyszłego prezydenta w interesach, policjant spodziewał się pewnie awansu na wysokie stanowisko w Paryżu, wszyscy byli zafascynowani bliską znajomością ze znanym politykiem, a ten nie musiał płacić za swoje „wieczory w prywatnym gronie”. Prokuratorzy próbują ustalić, czy DSK rewanżował się, pośrednicząc w kontaktach z politykami, co narażałoby go na zarzut handlu wpływami. W jednym z esemesów pisze do Paszkowskiego: „Doskonale dla Mosco. Powiem ci w poniedziałek”. Mowa o Pierze Moscovicim, wówczas przybocznym Strauss-Kahna, a dziś szefie kampanii Hollande’a.