Prezenterzy bardzo profesjonalnie podawali kolejne wyniki exit polls, powstrzymując się od komentarzy. Komentowali zebrani w studio obywatele. Klucz doboru nie był podany. Prowadzący, też bardzo sprawny, zadawał pytania z werwą i dowcipnie. W porównaniu z naszymi wieczorami mniej było celebry i spekulacji, co teraz będzie.
Pewno dlatego, że zebrani dobrze wiedzieli, że będzie więcej tego, co zawsze. Pierwsze wyniki oficjalne z Centralnej Komisji Wyborczej znane były już po godzinie z okładem od zamknięcia ostatnich punktów głosowania. Prowadziła zdecydowanie partia Putina i Miedwiediewa, choć ciągle jeszcze pod progiem 50 procent. Większość komentatorów zagranicznych, w tym polskich, w mediach poza Rosją, uznała to za porażkę putinizmu. Ale wynik ostateczny jeszcze nie jest znany, kiedy piszę te słowa, więc może się okazać, że jednak będzie lepszy.
Drugie miejsce zajęli komuniści, trzecie „liberalni demokraci” (w istocie populiści). Początkowo byli czwarci. Wyprzedzała ich „Sprawiedliwa Rosja”, czyli coś w rodzaju nowej rosyjskiej socjaldemokracji. Gdyby jednak wskoczyła ostatecznie na podium, byłoby to jakąś nowością. Ale wygląda na to, że pierwsza partyjna trójka pozostanie ta sama, to znaczy putinowcy, komuniści i populiści.
Dwie rzeczy uderzały w tym wieczorze wyborczym. Po pierwsze, że nikt nie podkreślał, iż partia Putina-Miedwiediewa wygrała po raz kolejny. Jakiż kontrast z naszymi ostatnimi wyborami parlamentarnymi, kiedy słusznie chwalono PO za bezprecedensowe powtórne zwycięstwo w bardzo trudnej dla ekipy Tuska sytuacji wewnętrznej i zewnętrznej.
Po drugie, że nie było w przekazie tego, co u nas – elementu politycznego święta, święta demokracji. Tak jakby wyborcy i obywatele Federacji Rosyjskiej nie mieli mocnego poczucia, że jest co świętować.
Był też moment lekko surrealny, kiedy prowadzący dyskusję zapytał obecnych w studio obserwatorów wyborów, jak je oceniają: czy było w porządku z punktu widzenia standardów zachodnich? Mówiący po rosyjsku Amerykanin potwierdził: OK, urny, które widzieliśmy były puste przed głosowaniem.
A obserwator Brytyjczyk (ten już po angielsku, prowadzący wiernie tłumaczył a vista ) poszedł dalej: Wszystko było w porządku, a u nas w UK podczas ostatnich wyborów odnotowano 27 przypadków naruszenia prawa wyborczego. Pasjonujące były też dane frekwencyjne. Na przykład w Czeczenii sięgnęła ona ponad 90 proc.
Duma Państwowa nie ma w systemie rosyjskim takiego znaczenia, jak na przykład Sejm w polskim. Niektórzy uważają wręcz, że ma znaczenie fasadowe. Mimo to nie ignorowałbym ani nie wyśmiewał wyborów w Federacji Rosyjskiej. Jakiś pogląd na układ sił w tym systemie one jednak pomagają sobie wyrobić. System jawi się jako dość stabilny, a model demokracji putinowskiej jako wciąż atrakcyjny dla milionów obywateli. Z taką Rosją świat będzie miał do czynienia jeszcze przez jakiś czas, raczej dłuższy niż krótszy.
Gdybym był wyborcą rosyjskim, głosowałbym na partię Jawlińskiego Jabłoko. Nie wejdzie do Dumy, dostanie zapewne góra 3 procent głosów. Ale sam Jawliński uznał te wybory za drobny kroczek ku Rosji bardziej demokratycznej.