Jeszcze wczoraj greckie gazety pisały „Wszystko jest możliwe” i tak rzeczywiście było, bo zwrotów akcji w ciągu ostatnich kilku dni było sporo. Najpierw odtrąbiono sukces w Brukseli i redukcję greckiego długu. Potem z Aten przyszła wiadomość o referendum, w którym to Grecy sami mieliby podjąć decyzję co dalej robić. Następnie wściekli kanclerz Merkel i prezydent Sarkozy wezwali premiera Jeorjosa Papandreu do Cannes na dywanik, a jeszcze na koniec odwołano pomysł referendum i przeprowadzono głosowania o wotum zaufania dla greckiego rządu. Na szczęście rząd przetrwał. Głosowało za nim 153 z 300 greckich posłów.
Tyle że wygrana rządu wcale nie oznacza wygranej Papandreu. Nawet jeśli opozycja nie będzie domagała się wcześniejszych wyborów i zgodzi sie na propozycję rządzącego PASOK-u, żeby utworzyć tymczasowy koalicyjny rząd technokratów i dociągnąć z nim do wyborów w marcu 2012 r. , Papandreu i tak będzie musiał odejść. Jeszcze dwa lata temu Grecy pokładali w nim wielkie nadzieje i myśleli, że uda mu się rozruszać skostniały grecki system. Wszyscy też strasznie narzekali na Nową Demokrację. Papandreu jednak w ogóle nie potrafił rozmawiać ze społeczeństwem, nie wychodził do ludzi, nie tłumaczył co się dzieje. Stracił więc popularność i dziś każdy jego ruch jest skazany na porażkę.
Jednak z drugiej strony przyznać trzeba, że Papandreu osiągnął swój cel. Użył referendum jako straszaka i dzięki temu opozycyjna Nowa Demokracja zgodziła się na drugi pakiet reform. Widząc jeszcze gorszą perspektywę, czyli to, że Grecja mogłaby nie dostać pomocy i jeszcze musiałaby wyjść ze strefy euro (a tego Grecy wcale nie chcą i w kolejnych wyborach wcale nie zagłosowaliby na partię, która się do tego przyczyniła) przestali marudzić. Być może Papandreu sprytnie na to liczył. Wiedział, że jak opozycja go poprze to nie będzie mogła się już wycofać. Zdawał też sobie sprawę, że aby 8 mld euro kolejnej transzy pakietu pomocowego nie przeszło Grecji koło nosa, pakiet reform musi być zatwierdzony w parlamencie, a przewaga PASOK-u jest niewielka, więc głosy opozycji są niezbędne.
Niezależnie czy nowym premierem będzie obecny minister finansów, Ewangelos Weniyelos czy Lukas Papademos, znany grecki ekonomista, czeka go trudna praca; musi odzyskać międzynarodową wiarygodność Grecji, pozyskać fundusze na rekapitalizację greckich banków, przyjąć budżet i zakończyć rozmowy przedstawicielami sektora prywatnego o ich udziale w redukcji greckiego długu. A czasu jest niewiele.