Brzmi nieźle. Demonstranci, amerykańska wersja hiszpańskich "oburzonych" piszą list do legendy Solidarności. Co może zrobić Wałęsa? Może nie chce, ale musi. Ma robotnicze i związkowe korzenie i odruchy. Jemu też nie po drodze z chciwcami rabującymi biednych.
Ale jest w tym jakiś fałsz. Jakaś piarowska zagrywka nie pasująca do Wałęsy dzisiaj. Lech od dawna nie jest robotnikiem ani związkowcem. Chce czy nie chce, należy do światowej elity polityki. W tym sensie jedzie na Wall Street protestować przeciwko samemu sobie. Nie jest oszustem giełdowym, nikogo nie ograbił z oszczędności całego życia. Ale jest beneficjentem swojej pozycji w wielkim świecie.
Niech jedzie, jeśli uważa, że musi. W Nowym Jorku będą go witać z otwartymi rękami (o ile zdąży dołączyć). Ale jako dawny działacz Solidarności patrzę na nowojorską eskapadę Wałęsy z mniejszym entuzjazmem. Bardziej mnie przekonywał, gdy wybrał się do Afryki Północnej, ogarniętej "arabską wiosną".
Wałęsa to jest polska marka. Trzeba nią gospodarować oszczędnie.