Może wszakże również nawiązywać nie tylko do tego, w jaki sposób obecnie na Węgrzech rządzi Viktor Orban, ale i do tego jakimi metodami udało mu się odzyskać władzę. Niezbędne zatem wydaje się przypomnienie tego, co działo się w Budapeszcie od wiosny 2006 r., kiedy to socjaliści po raz drugi z rzędu wygrali z FIDESZ-em wybory i przejęli władzę na drugą kadencję.
Zaczęło się wprawdzie od błędu lidera socjalistów premiera Ferenca Gyurcsanyia, który na zamkniętym zebraniu swoich posłów, w wulgarnych słowach przyznał się do kłamstw wyborczych, co błyskawicznie zostało ujawnione w mediach i dało pretekst opozycji do bojkotowania Parlamentu i wyprowadzenia polityki na ulice. Zwołany 23 października 2006 r. wiec FIDESZ-u przerodził się w trwającą tygodniami blokadę parlamentu, pod którym rozbito miasteczko namiotowe. W tym dniu także prawicowe bojówki oraz kibole klubu „Ferencvaros” zaatakowały i zdemolowały gmach publicznej telewizji oraz doszło do brutalnych starć ulicznych. Od tego momentu Viktor Orban zamiast w parlamencie przemawiał wyłącznie na demonstracjach ulicznych, a wszystkie narodowe święta były obchodzone osobno przez władze rządowe i opozycję niejednokrotnie przemieniając się w uliczne starcia. Coraz ostrzejsze wzajemne oskarżanie się doprowadziło niemal do całkowitego pęknięcia społeczeństwa, absurdalnego wręcz podziału Węgrów. I w takiej trudnej do zniesienia atmosferze przy stale pogarszającej się sytuacji gospodarczej doszło do wysokiego zwycięstwa wyborczego FIDESZ-u wiosną 2010 r.
Viktor Orban dysponując bezwzględną większością w parlamencie z miejsca podjął takie kroki, aby metody, którymi posługiwał się w walce o odzyskanie władzy, nie mogły zostać użyte przeciw niemu. Stąd opanowanie wszystkich urzędów i stanowisk włącznie z Trybunałem Konstytucyjnym, a także ustawa medialna, ograniczającą krytykę władz. I mnóstwo kłopotów finansowych, pogarszający się stan gospodarki, wynikający z poprzednich lat węgiersko – węgierskiej wojny. Nic dziwnego więc, że FIDESZ szybko traci ostatnio poparcie.
Budapeszt jest pięknym miastem i mam do niego ogromny sentyment, ale ostatnio to raczej stolica Węgier chciałaby w przyszłości być Warszawą. A nie odwrotnie.