Od chwili gdy 11 września samoloty uderzyły w wieże World Trade Center, na świecie powstała wielka wyrwa, która z czasem raczej się powiększyła, niż zmalała. Czy 11 września był początkiem końca kapitalistycznego Zachodu?
To był początek upadku imperium amerykańskiego, który w coraz większym tempie dokonuje się na naszych oczach. Imperia zawsze powstawały i upadały. Nigdy jednak świat nie był tak ściśle powiązany kulturowo i ekonomicznie, jak teraz. Dlatego upadek imperium odczują wszyscy. Wszystkie nasze przekonania, dotyczące tego, co rozumieć pod terminem „cywilizowane życie” stanęły pod znakiem zapytania.
Czy skala aktualnego kryzysu przekracza to, co przeżyli nasi ojcowie i dziadowie - za życia których doszło przecież do dwóch wojen światowych?
Te pokolenia zapłaciły w Europie wysoką cenę. Jednak ich świat obejmował jeszcze zasięg pojęć, możliwy do ogarnięcia. Chodziło o faszyzm, socjalizm, albo o demokrację. My znaleźliśmy się już poza zasięgiem semantycznym tych słów. Nie wiemy już, jakie są nasze marzenia i co rozumiemy pod pojęciem szczęścia.
Przed dziesięcioma laty napisała pani esej, który odbił się szerokim echem na całym świecie. Porównywała w nim pani Stany Zjednoczone do Al Kaidy i określała George’a W. Busha jako sobowtóra Ben Ladena.
Obaj byli opętani manią wielkości. Obaj byli przekonani, że świat powinien wyglądać tak, jak im się wydaje słuszne. Ale oczywiście nie sposób porównywać człowieka, który pod kontrolą ma cały świat z nikim innym. Można jedynie sobie wyobrazić, że obaj, jeśli dysponowaliby zbliżoną potęgą, byliby równie niszczycielscy.
A więc po dziesięciu latach nadal napisałaby pani taki esej?
Nie zmieniłabym go.