Powodów do wprowadzenia takiej instytucji widać coraz więcej, a problemów do przedyskutowania – prawnych i obyczajowych – całe mnóstwo. Debatę na naszych łamach zaczynamy tekstem o tym, jak taka ustawa funkcjonuje we Francji, gdzie wkrótce zawieranych będzie zapewne więcej związków partnerskich niż małżeństw.
Jennifer Deschamps, wysoka blondynka tuż po trzydziestce, mówi: – To trwało jakieś półtorej minuty. Pół roku temu razem z Nicolasem Tonevem poszli do jednego z paryskich sądów, by zawrzeć związek partnerski. – Kancelaria była tak zawalona wnioskami o opiekę zastępczą, że ledwo zdołaliśmy wejść do środka – wspomina. Urzędniczka przejrzała dokumenty, wpisała ich do rejestru i przybiła pieczątkę, chwilę później byli z powrotem na korytarzu. – To nie było romantyczne przeżycie, raczej jak podpisanie stałej umowy o pracę – mówi Jennifer. – Ale zabrałem ją na trzy dni do zamku w Szkocji – dodaje Nicolas. – Taka podróż po PACS.
PACS to skrót od Pacte Civil de Solidarité, cywilnej umowy o solidarności, jak francuski ustawodawca nazwał związki partnerskie. Stworzono je w 1999 r. z myślą o gejach i lesbijkach, ale 94 proc. istniejących PACS stanowią dziś pary heteroseksualne. Inaczej niż w większości krajów, które zalegalizowały związki partnerskie, we Francji nie są one bowiem zarezerwowane dla par homoseksualnych: PACS może zawrzeć także kobieta z mężczyzną, jedyną przeszkodą są więzy pokrewieństwa, małżeństwo lub istniejące partnerstwo. Już milion Francuzów żyje w związkach partnerskich, a ich liczba systematycznie rośnie.
Partnerstwo nad małżeństwo
Tylko w ubiegłym roku zawarto 195 tys. nowych PACS, o 13 proc. więcej niż w 2009 r. Dla porównania liczba nowych małżeństw wyniosła 249 tys. i było to o 1 proc. mniej niż rok wcześniej. Przy obecnej dynamice Francuzi będą niebawem zawierać więcej partnerstw niż małżeństw. Gwałtowny wzrost liczby PACS to zasługa par heteroseksualnych – liczba związków partnerskich między kobietami a mężczyznami wystrzeliła z 13 tys. w 1999 r. do 183 tys. w roku ubiegłym. – PACS na dobre zagościł we francuskich obyczajach – mówi Pascale Breuil, dyrektor wydziału badań demograficznych i społecznych w INSEE, francuskim odpowiedniku GUS.
Jennifer i Nicolas żyją razem od trzech lat. On chciał „spaksować się” już po roku ze względów podatkowych, ona wtedy odmówiła. – To nie był dla mnie wystarczający powód – mówi. Sama wolałaby małżeństwo, ale Nicolas uważa je za przeżytek: – Kocham Jennifer i chcę spędzić z nią resztę życia, ale nie widzę powodu, by potwierdzać to trzema podpisami. Na PACS zdecydowali się jesienią ubiegłego roku po zakupie wspólnego mieszkania. – Chodziło o ochronę własności na wypadek, gdyby któremuś z nas coś się stało – wyjaśnia Jennifer. – Nie znamy pary, która podpisałaby PACS z samej tylko miłości – dodaje Nicolas.
Dla heteroseksualistów w PACS liczą się przede wszystkim praktyczne korzyści. Pary w nieformalnych związkach, które kupią nieruchomość, narażają się na duże kłopoty: w razie śmierci jednego z właścicieli drugi ląduje często na bruku, bo nawet jeśli partner spisał testament, mieszkanie trzeba natychmiast sprzedać, by zapłacić 60-proc. podatek od spadków. Partnerstwo daje tutaj ochronę zbliżoną do małżeństwa: jeśli nie ma testamentu i po zmarłym dziedziczy rodzina, jego partner przez rok może pozostać w mieszkaniu. Jeśli zmarły zapisał mu swoją część nieruchomości, jest zwolniony z podatku do czasu ewentualnej sprzedaży.
Do końca ubiegłego roku zawarcie PACS wiązało się też z ulgą w podatku dochodowym, bowiem partnerzy, tak samo jak małżonkowie, mogli wspólnie rozliczać się z fiskusem. – Byłam zaskoczona różnicą. Za 2010 r. zapłaciliśmy połowę tego co rok wcześniej – mówi Jennifer. W tym roku będą musieli zapłacić już pełną kwotę, bo w ramach oszczędności rząd zlikwidował możliwość wspólnych rozliczeń, zarówno dla związków małżeńskich, jak i partnerskich. Mimo to jesienią w sądach rejonowych ustawiały się kolejki do zawarcia PACS – nawet jednorazowa ulga była dla wielu wystarczającym powodem, by podpisać umowę.
Jak ślub
Sąd rejonowy dla dziewiątej dzielnicy Paryża rejestruje związki partnerskie w każdą środę. – Musi pan przynieść porozumienie o PACS, zaświadczenie o wspólnym zamieszkaniu, odpisy aktów urodzenia i zaświadczenie o braku przeszkód z tytułu pokrewieństwa – mówi urzędniczka w okienku. Porozumienie nie ma specjalnego wzoru, partnerzy muszą jedynie powołać się na ustawę, poza tym sami określają warunki, na jakich wchodzą w związek. Najczęściej deklarują chęć wspólnego życia, zobowiązanie do wzajemnej opieki, mogą też ustanowić wspólnotę majątkową. Niektórzy ustalają konkretny udział w wydatkach na czynsz, rachunki i utrzymanie.
Na życzenie paryskie merostwa urządzają ceremonie wzorowane na ślubie cywilnym. – Nasza odbyła się w sądzie – mówi Julie Charpentrat, od dwóch lat szczęśliwie spaksowana z Markiem Bastianem. – Kancelistka wpuściła do gabinetu rodzinę i przyjaciół, mój ojciec robił zdjęcia, mama przyniosła mi nawet bukiet jak na ślubie. Nie zdecydowali się na małżeństwo, bo oboje są rozwiedzeni i nie chcieli powtarzać ślubu. – Zależało nam na czymś równie symbolicznym, ale prostszym i lżejszym – dodaje Julie.
– My nie zaprosiliśmy rodziny ani znajomych. Powiedzieliśmy im po fakcie. Byli rozczarowani, że nie mogli w tym uczestniczyć – mówi Jennifer Deschamps.
Nicolas Tonev przyznaje, że jego niechęć do małżeństwa wynika po części z rozwodu rodziców. Dzisiejsi 30-latkowie to dzieci studentów z maja 1968 r. – pokolenia, które zbuntowało się m.in. przeciwko hipokryzji obyczajowej własnych rodziców, a gdy samo dorosło, zaczęło swobodniej się rozwodzić. – Młodzi boją się zobowiązań wynikających z małżeństwa – mówi Julie. Dla niektórych o wyborze związku partnerskiego przesądza łatwość, z jaką można go zakończyć: nie trzeba brać rozwodu, wystarczy złożyć w sądzie jednostronną deklarację o zerwaniu PACS. Można to zrobić listem poleconym, a nawet przez Internet.
Z ceremonii w merostwach korzystają przede wszystkim pary homoseksualne. Dla nich PACS nie jest tylko udogodnieniem prawnym i podatkowym, ale także namiastką ślubu i dowodem uznania ich związku przez państwo. Liczba nowych związków między partnerami tej samej płci utrzymuje się na zbliżonym poziomie: w 1999 r. zawarto ich 9,4 tys., w ubiegłym roku 11,7 tys. 1 stycznia 2009 r. w związkach partnerskich tej samej płci żyło 28 tys. mężczyzn i 16 tys. kobiet. (Dla porównania w PACS różnopłciowych żyło ponad 900 tys. Francuzów).
Cywilne zaręczyny
Związki partnerskie zalegalizowano po prawie 10-letniej batalii politycznej. Socjaliści zgłaszali kolejne projekty ustaw od początku lat 90., ale dopiero zwycięstwo Lionela Jospina pozwoliło im przełamać systematyczny sprzeciw prawicy. Przyjęcie ustawy poprzedziła brutalna, miejscami homofobiczna debata w Zgromadzeniu Narodowym. Jej symbolem stało się pięciogodzinne wystąpienie chadeckiej deputowanej Christine Boutin, która wygrażała z mównicy Biblią i straszyła widmem chwilowych związków, porzucanych „jak zużyta chustka do nosa”. Inny deputowany roztaczał wizje PACS zawieranych ze zwierzętami.
Francuska nazwa związków partnerskich oddaje kompromis sprzed 11 lat: państwo uznało nie tyle prawo gejów i lesbijek do formalizacji swoich związków, ile fakt, że każda para żyjąca pod jednym dachem buduje solidarność społeczną. W pierwszej wersji ustawy podkreślono różnice między PACS a małżeństwem: w świetle prawa partnerzy pozostawali stanu wolnego, a przywileje fiskalne nabywali dopiero trzy lata po zawarciu związku. Dopiero w kolejnych poprawkach zrównano ich prawa podatkowe z małżonkami, każdorazowo powodując skokowy wzrost liczby PACS zawieranych przez pary heteroseksualne.
Obawy polityków okazały się chybione. Owszem, związki partnerskie zawierają ludzie lepiej wykształceni, ale PACS nie są bynajmniej zjawiskiem wielkomiejskim – najwięcej związków partnerskich nie zawiera się wcale w Paryżu, tylko na południowym zachodzie Francji. Partnerzy rozstają się nieco częściej niż małżonkowie, ale jak na ironię część zrywa PACS po to, by zawrzeć małżeństwo (z tą samą osobą). Dla wielu par heteroseksualnych partnerstwo stało się rodzajem cywilnych zaręczyn. Sami Francuzi błyskawicznie oswoili się z PACS: w rok od wprowadzenia akceptacja dla tego typu związków wzrosła z 48 do 70 proc.
Pary homoseksualne nie zawładnęły Francją przez sam fakt, że umożliwiono im formalizację ich związków. W pierwszym roku obowiązywania prawa 42 proc. PACS zawarli geje i lesbijki, ale odkąd związkami partnerskimi zainteresowali się heteroseksualiści, udział tych pierwszych spadł do 6 proc. Według socjologów wieloletnie pary homoseksualne sformalizowały swoje związki na samym początku, a obecny odsetek odpowiada proporcji gejów i lesbijek w społeczeństwie oraz ich gotowości do wchodzenia w stałe związki. Homoseksualiści dążyli do zabezpieczenia swoich praw, co nie znaczy, że zamierzają z nich od razu i masowo korzystać.
Jeden rodzic
Wykorzystywanie PACS przez pary heteroseksualne to przejaw głębszej zmiany społecznej we Francji. Młodzi z jednej strony nie akceptują małżeństwa jako zobowiązania na całe życie, z drugiej coraz później zakładają rodziny, co było dawniej bezpośrednim powodem brania ślubów. PACS pozwala zagospodarować czas pomiędzy znalezieniem stałego partnera a założeniem rodziny. Dla jednych ten eksperyment skończy się małżeństwem, dla innych niekoniecznie. – Moi rodzice nigdy nie wzięli ślubu, mimo że wciąż są razem, więc ja też nie muszę, żeby mieć dzieci – mówi Julie Charpentrat. – Jeśli się pobierzemy, to na starość.
Pary homoseksualne nie mają tego wyboru, formalnie nie mogą też zakładać rodzin. Formalnie, bo w praktyce wychowują 250 tys. dzieci adoptowanych przez jednego z partnerów lub poczętych metodą in vitro za granicą. W świetle francuskiego prawa każde z tych dzieci ma tylko jednego rodzica, bowiem PACS nie pozwala dzielić praw rodzicielskich. Nieuregulowane rodzicielstwo par homoseksualnych rodzi już bardzo konkretne dylematy: czy w razie śmierci oficjalnego rodzica należy rujnować dziecku dom, kierując je do adopcji w imię przestarzałego prawa? Dlaczego dzieci homoseksualistów miałyby po nich nie dziedziczyć?
Formalnie najprostszym rozwiązaniem byłaby legalizacja małżeństw homoseksualnych. Ponieważ kilku merów samowolnie udzieliło już ślubów parom gejowskim i lesbijskim, we Francji oficjalnie zakazano małżeństw między osobami jednej płci. Sąd konstytucyjny, który w styczniu rozpatrywał skargę na ów zakaz, nie dopatrzył się w nim niezgodności z zasadą równości obywateli wobec prawa. Jednocześnie w sądach niższych instancji toczy się kilka precedensowych spraw, m.in. o uznanie praw rodzicielskich par homoseksualnych, które założyły rodziny w krajach, gdzie jest to legalne, a następnie sprowadziły się do Francji. Wyroki nie zmienią prawa, ale mogą zmusić polityków do działania.
W ubiegły czwartek Zgromadzenie Narodowe po raz pierwszy debatowało o dopuszczalności małżeństw homoseksualnych. Prawicowa większość z góry zapowiedziała, że odrzuci inicjatywę socjalistów w tej sprawie, ale partia rządząca jest podzielona, poza tym za nic nie chce rozpoczynać batalii, w której jak przy PACS będzie musiała znowu stanąć na przegranej pozycji. Według styczniowego sondażu TNS Sofres 58 proc. Francuzów popiera przyznanie homoseksualistom prawa do zawierania małżeństw, a 49 proc. jest gotowych dopuścić także adopcje. To zmiany społeczne, a nie decyzje polityków inicjują przełomy obyczajowe. Przynajmniej we Francji.