A ponieważ śledczy zamierzali to zrobić, twierdzi „Gazeta”, zwierzchnicy odebrali im sprawę i chcą zawiesić dochodzenie. Nie wystawia to dobrego świadectwa Andrzejowi Seremetowi, który miał podobno uniezależnić prokuraturę od wpływów politycznych, przede wszystkim źle świadczy jednak o Polsce jako demokracji i państwie prawa.
Przez trzy lata tajnego śledztwa prokuratorzy zmagali się ze zmową milczenia. Od szeregowych, którzy strzegli wjazdu do Starych Kiejkut, po czołowych polityków wszyscy zasłaniali się tajemnicą państwową, licząc, że w ten sposób doprowadzą do umorzenia. Prokuratorzy znaleźli jednak świadków niezwiązanych jej rygorem, którzy potwierdzili istnienie więzienia. Politycy chcą zamknąć śledztwo, bo wiedzą, że gdy prokurator przyciśnie szeregowca, ten wskaże zwierzchników w wojsku, ci urzędników w Agencji Wywiadu, a tamci ówczesnych rządzących. A wówczas zarzuty mogą usłyszeć b. prezydent i premier.
Leszek Miller wystraszył się na tyle, że nazywa dziennikarzy piszących o więzieniu CIA „pożytecznymi idiotami”. Pomijając dobre obyczaje, mówi to wiele o stosunku b. premiera do demokracji: według niego interes państwa w postaci sojuszu z USA stoi ponad konstytucyjnym zakazem tortur, a jego własna nietykalność jest ważniejsza od prawa obywateli do poznania prawdy. Miller straszy, że wywlekanie sprawy na światło dzienne narazi Polskę na zamach Al-Kaidy i gniew Ameryki – liczy, że w ten sposób nakłoni opinię publiczną, by nie nalegała na kontynuowanie śledztwa.
Sprawę tajnego więzienia należy wyjaśnić przed Trybunałem Stanu. Zamiast tajnego śledztwa mielibyśmy jawne dochodzenie, w którym można by zapytać, dlaczego rządzący podjęli decyzję o goszczeniu obiektu CIA w Polsce, na jakiej podstawie zrzekli się suwerenności państwa na terenie polskiej bazy wojskowej i co zrobili, gdy Amerykanie zaczęli zwozić i przetrzymywać tam ludzi. Celem takiego dochodzenia nie byłoby skazanie Leszka Millera czy Aleksandra Kwaśniewskiego, tylko ustalenie, gdzie kończy się interes państwa a zaczyna państwo prawa. Tak aby przyszli rządzący tej granicy znów pochopnie nie przekroczyli.