Spotkanie z Angelą Merkel było serdeczne i rzeczowe, bo w stosunkach polsko-niemieckich gości już zaufanie i komitywa, to z Dmitrijem Miedwiediewem – solenne i powierzchowne, bo w relacjach polsko-rosyjskich trzeba najpierw zmniejszyć podejrzliwość i dystans. Obie wizyty coś jednak łączyło: forma górowała nad treścią, dobra atmosfera nad wymiernymi rezultatami.
Nieprzypadkowo Merkel zaczęła konferencję prasową od litanii rocznic – pracowicie nauczyliśmy Niemców, że wieńce i pomniki całkowicie wystarczają nam za treść relacji dwustronnych. Dziś to samo robimy z Rosją – gros konferencji Komorowski–Miedwiediew było poświęcone Katyniowi, a przekleństwo katastrofy smoleńskiej polega też na tym, że dopisała do wspólnej historii kolejny, potencjalnie niewyjaśniony rozdział. Obsesja porządkowania przeszłości maskuje główny deficyt polskiej polityki zagranicznej: trudność z ogarnięciem teraźniejszości i określeniem miejsca Polski w świecie.
Do tego nie wystarczą słuszne cele i doraźna sprawność. Polskiej polityce zagranicznej wciąż brakuje wewnętrznej logiki, która spajałaby strategię i taktykę w racjonalną całość – to dzięki niej niektóre państwa potrafią skutecznie realizować swoje interesy i twórczo reagować na nagłe wydarzenia. Tę logikę buduje się w dyplomatycznym back and forth, tam i z powrotem, jak mówią Anglosasi, ciągłej wymianie poglądów, której świadectwem są notabene depesze ujawnione przez Wiki-leaks. To, że tych z Warszawy jest zaledwie 970 (z Madrytu 3620, z Rzymu 2890), mówi więcej o znaczeniu Polski w świecie niż wizyty z tego tygodnia.
Rząd PO odziedziczył politykę zagraniczną w stanie rozkładu – Polska wyszła spod rządów PiS skłócona z Niemcami i Rosją, na własne życzenie upokorzona przez Amerykę. I to się niewątpliwie zmieniło: Niemcy są dziś najważniejszym sojusznikiem Polski w Europie, z Rosją dochodzimy do ładu pomimo katastrofy smoleńskiej, o ożywieniu stosunków z Ameryką świadczy wizyta polskiego prezydenta w Waszyngtonie. Zgodnie z obietnicą Radosława Sikorskiego Polska wróciła do głównego nurtu polityki międzynarodowej. Teraz musi jeszcze nauczyć się w nim pływać.