W maju izraelski wicepremier i szef dyplomacji Awigdor Lieberman ruszył w jedną z licznych podróży służbowych. Kancelaria zaopatrzyła go w bilet lotniczy pierwszej klasy z Tel Awiwu do Tokio, ale jego ekscelencja, nie uprzedzając podwładnych, zrobił sobie prywatną dwudniową przerwę w Wiedniu. Limuzyna Martina Schlaffa zawiozła go prosto z lotniska Schwechat do pałacyku milionera, w którym odbywała się właśnie ceremonia obrzezania szóstego syna najbogatszego człowieka w Austrii. Nowo narodzonego pobłogosławił wieloletni przyjaciel gospodarza rabin Arie Deri, skądinąd były szef izraelskiego MSW, który odsiedział kilka lat za przyjmowanie łapówek. W dobranym towarzystwie zabrakło tylko Saifa Kadafiego, syna dyktatora Libii, z którym austriacki miliarder prowadzi interesy.
Kilka miesięcy temu Schlaff bawił się na jego hucznych urodzinach w luksusowym hotelu w Czarnogórze, ale pod własnym dachem nie mógł go ugościć. Młody Kadafi słynie z prowokacyjnego zachowania, a pobożny tata Schlaffa, chasyd dworu rabinackiego w Bobowej, pochowany w kwietniu w Jerozolimie, poprosił w testamencie o „skromną i nierzucającą się w oczy” uroczystość obrzezania wnuka.
Martin Schlaff nie pojechał na pogrzeb ojca, ponieważ w Izraelu grozi mu areszt. Według dziennika „Haaretz”, który szczegółowo opisał majową wycieczkę Liebermana do Wiednia, izraelska policja zaleciła prokuraturze postawienie Schlaffa przed sądem za skorumpowanie Ariela Szarona za pośrednictwem synów. W czasie kampanii wyborczej w 2001 r. firma kontrolowana przez austriackiego biznesmena zatrudniła Gilada Szarona jako doradcę ds. rozwoju... kołchozów w Rosji. Otrzymał za to 3 mln dol. wynagrodzenia, a rok później, wspólnie z bratem Omrim, odebrał przelew na identyczną kwotę od innej firmy Schlaffa.