Świat

Zapomniana strefa

Życie w Gazie rok po operacji „Płynny ołów”

Ismael Mohamad / BEW
Odizolowana od świata Strefa Gazy to bieda i brak perspektyw. To też świat podziemnych tuneli, którymi można przemycić z Egiptu nawet lwa.

Jeszcze 16 lat temu Izrael okupował Strefę Gazy. Dopiero w 1994 r., podczas porozumień zawartych w Oslo, uznano, że Gaza będzie obok Zachodniego Brzegu administracyjną częścią Autonomii Palestyńskiej. Wojsko izraelskie opuściło Strefę jeszcze w 1994 r., a jedenaście lat później zlikwidowano osiedla żydowskich osadników. Ale życie w Gazie wcale nie stało się łatwiejsze. Wręcz przeciwnie, panował coraz większy chaos. W 2006 r., podczas wyborów parlamentarnych, zdesperowani mieszkańcy Gazy zagłosowali na Hamas, który przez wiele państw na świecie jest uznawany za organizację terrorystyczną. Wówczas na przygraniczne miejscowości zaczęło spadać jeszcze więcej rakiet, a Hamas coraz bardziej rósł w siłę.

Izrael w odpowiedzi ogłosił Strefę Gazy wrogim terytorium, wprowadził ograniczenia w dostawach paliwa i energii elektrycznej i zablokował eksport jakichkolwiek towarów. Broń do Strefy Gazy zaczęto więc sprowadzać tunelami z Egiptu, a rakiety spadały na izraelskie miasteczka z taką samą częstotliwością jak przed blokadą. Od 2002 r. do stycznia 2009 r. odpalono z Gazy ponad 10 tys. rakiet. Chcąc więc zapewnić Izraelczykom żyjącym w sąsiedztwie Strefy Gazy spokój i bezpieczeństwo rząd rozpoczął operację „Płynny ołów”. Niestety trzytygodniowe bombardowania zniszczyły niemal całą infrastrukturę i tysiące budynków. Zginęło około 1400 Palestyńczyków. Wielu straciło dach nad głową, a ich domy zamieniły się w sterty gruzu.

Agnieszka Mazurczyk: Przyjechała Pani do Strefy Gazy we wrześniu 2009 r. Jak Gaza wtedy wyglądała?

Agnieszka Samolej, szefowa misji PAH w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej: Jeszcze we wrześniu w mieście Gaza było pełno gruzu i pozostałości zbombardowanych budynków. Teraz zniszczeń już tak bardzo nie widać, ale też nie widać żeby gdziekolwiek powstawały nowe budynki. Niczego się nie odbudowuje, bo Izrael zablokował dostawy cementu i dziś worek cementu jest w Gazie na wagę złota. Zdarza się, że ktoś próbuje coś sklecić z mieszanki błota, odchodów zwierzęcych i piasku, a więc materiałów stosowanych kilka wieków temu, ale wielu Palestyńczyków wciąż mieszka w namiotach ONZ albo u kogoś bliskiego. Na szczęście w tej kulturze więzy rodzinne są bardzo mocne, więc wszyscy sobie pomagają, ale ludzie żyją w strasznej ciasnocie. Na 360 km kw., bo taką powierzchnię ma Strefa Gazy, mieszka 1,5 mln ludzi. To najgęściej zaludniony skrawek na ziemi. (dla porównania w Warszawie, która ma 517 km kw. mieszka niewiele więcej ludzi)

Według danych Palestyńskiej Federacji Przemysłowej zaledwie 7 proc. przedsiębiorstw wznowiło działalność. W Gazie jest blisko 60 proc. bezrobocie. Z czego więc ludzie się utrzymują?

Z pomocy humanitarnej. Najbiedniejsze rodziny dostają regularnie, raz, dwa razy w miesiącu, racje żywnościowe, m.in. olej, mąkę i fasolę. Ludzie łowią ryby, korzystają z pomocy rodziny, ale też po prostu żyją bardzo skromnie. Niedawno zrobiono badania i wyszło z nich, że kiedyś Palestyńczycy jedli znacznie więcej owoców, warzyw i ryb, a dzisiaj często zapychają żołądek pitą umoczoną w oleju, albo innymi mącznymi lub tłustymi produktami.

Garstka ludzi pracuje w międzynarodowych organizacjach pomocowych, część w strukturach związanych z rządzącym w Gazie Hamasem, a część przy kopaniu albo obsłudze tuneli, które powstały na granicy z Egiptem. Wielu Palestyńczyków prowadzi też swoje sklepiki i niewielkie przedsiębiorstwa, które nie zostały zbombardowane i jeszcze w jakimś zakresie funkcjonują, np. niewielkie zakłady stolarskie albo piekarnie. Ulica wygląda zupełnie normalnie.

Czyli nie widać biedy?

Widać. Szczególnie wjeżdżając od strony Izraela ma się wrażenie jakby przekroczyło się granicę innego świata. Dzieci biegają boso między zniszczonymi budynkami, a po ulicach jeżdżą rozpadające się samochody albo wozy zaprzężone w konie lub osły, poboczem płyną ścieki i wszędzie walają się śmieci.

Jakim cudem ludzi stać na benzynę?

Paliwo można sprowadzić z Izraela i z Egiptu. To pierwsze kosztuje w przeliczeniu ok. 1 euro za litr, a drugie złotówkę, tyle że jest znacznie gorszej jakości i po jakimś czasie niszczy silnik. Oczywiście większość Palestyńczyków kupuje tę benzynę z Egiptu, sprowadzaną tunelami.

Co jeszcze jest sprowadzane tunelami?

Wszystko. Jadąc do Strefy Gazy wyobrażałam sobie, że tych tuneli jest 5 może 10, a ich są setki. Teren przy granicy z Egiptem, w okolicach miasta Rafah, wygląda jak wielki plac budowy. W dodatku większość tuneli nie jest w żaden sposób zabezpieczona, wymurowana w środku. To są po prostu dziury w ziemi. I co chwila słychać, że jakiś tunel się zawalił i przysypał kogoś kto akurat był w środku. Tunele pochłonęły już setki ofiar.

Ale niedługo mogą zniknąć. Miesiąc temu Egipt rozpoczął budowę stalowej bariery wzdłuż granicy ze Strefą Gazy. Mur będzie miał 10 do 11 km długości. Jego fundamenty będą wkopane w ziemię na głębokość 18 metrów, tak aby uniemożliwić budowę tuneli. Czy to dobrze? Zdania są podzielone. Większość tuneli jest wydrążona na mniejszej, niż 18 metrów, głębokości i nikt raczej nie zdecyduje się kopać głębiej, bo to zwiększyłoby koszty i byłoby jeszcze bardziej niebezpieczne. Tuneli będzie więc mniej, i w związku z tym na rynku będzie mniej produktów i wszystko będzie droższe. Wiele osób straci pracę. Ale zwolennicy bariery chwalą Egipt za taki ruch, ponieważ według nich tunele załamują gospodarkę w Strefie Gazy. I rzeczywiście prawda jest taka, że wszystkie najbardziej potrzebne produkty są tutaj dostępne (pochodzą z Izraela), a tunelami sprowadza się towary luksusowe np. czekoladę czy coca-colę, na które i tak prawie nikogo nie stać i broń, o czym także warto pamiętać.

Wychodzi na to, że tunelami szmuglowana jest coca-cola, lodówki i motocykle, a nie chleb, mąka i inne podstawowe produkty i nawet jeśli by je zamknięto jedzenia nie powinno zabraknąć?

Tak. Z drugiej strony, na przykład części do samochodów pochodzą również z tuneli. Jeśli one zostaną zamknięte trudno będzie te samochody naprawiać.

Jak to się dzieje, że ludzie, którzy nie mają pieniędzy mogą sobie pozwolić na samochód?

Kupili go kilkanaście lat temu. Chociaż słyszałam, że ostatnio ktoś sprowadzał samochód tunelem, pocięto go na części, a w Gazie próbowano potem zespawać.

Czy w Gazie działają jakieś szkoły?

Są podstawówki prowadzone m.in. przez UNRWA (Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie). Ale dzieci jest dużo a szkół mało, więc nie dla wszystkich wystarcza miejsca. Czasami dzieci przestają chodzić do szkoły, bo często nie ma prądu przez 8 a nawet 9 godzin, więc nie mogą odrabiać lekcji. W Gazie są też szkoły średnie i uniwersytety. Ale co z tego, że ma się wykształcenie, jeśli na miejscu nie można znaleźć pracy, a żeby wyjechać trzeba mieć specjalne zezwolenie, o które wcale nie jest łatwo.

Czym można się zając na miejscu? Jest jakaś rozrywka?

Filmy na DVD. Kiedyś było kino, ale dziś już nie funkcjonuje. Są też dwa ogrody zoologiczne. W jednym z nich można oglądać słynne osiołki udające zebry. Właściciel nie był w stanie sprowadzić zebr, więc używając taśmy maskującej i czarnej farby do włosów zafarbował osiołki w paski. Lwy przetransportował tunelami z Egiptu. Ma tam też psy, koty i ptaki. Jest jeszcze lunapark. Trzeba jednak pamiętać, że tutejsze ZOO to jest kilka klatek ze zwierzętami, a w lunaparku jedna karuzela, zjeżdżalnia i dwie huśtawki.

Jaką perspektywę mają ludzie mieszkający w Strefie Gazy?

Właściwie żadnej. Oni siedzą tam jak w więzieniu. I niestety powoli zaczynają tracić wiarę w to, że sytuacja kiedykolwiek się poprawi. Żyją więc z dnia na dzień i popadają w coraz większy marazm. Sama blokada Strefy Gazy trwa już dwa lata, do tego doszła jeszcze operacja „Płynny ołów”, która zniszczyła infrastrukturę. Ludzie są odcięci od świata i w dodatku nie wiedzą, jak długo to jeszcze potrwa.

Czego im teraz najbardziej potrzeba?

Przede wszystkim pracy. To nie są ludzie, którzy lubią sobie siedzieć i nic nie robić. Chcieliby pracować, ale nie mają gdzie. Jeżeli będą mieli pracę, to będą mieli pieniądze i będą w stanie godnie żyć. Ale na to się nie zanosi. I tego problemu organizacje takie jak PAH nie rozwiążą. Są oczywiście różne programy, podczas których ludzie uczą się zakładać swoje firmy, ale komu potem mają sprzedać swoje produkty, jeśli lokalny rynek jest nasycony, a blokada nie pozwala na eksport?

Co PAH robi na miejscu?

W Gazie wciąż są miejsca, w których brakuje czystej wody. Ta, która leci z kranów jest słona i ma podwyższony poziom azotanów, więc nie powinno się jej używać do gotowania i picia. Lepiej korzystać z tej przywożonej przez organizacje humanitarne albo kupić wodę dostarczaną cysternami. Tyle, że jeśli ktoś nie ma pieniędzy, to nie kupuje odsolonej lub mineralnej wody tylko używa tej z kranu. PAH skupił się więc na wodzie. Zaczęliśmy od zainstalowania w studniach czterech systemów chlorowania wody. One działają od dwóch miesięcy. Do końca lutego powinniśmy skończyć budowę kanalizacji w jednej z dzielnic miasta Khan Younis. Będzie do niej podłączonych ponad 20 tys. mieszkańców. Po zakończeniu oddamy kanalizację pod opiekę działającego w Gazie CMWU (Coastal Municipality Water Utility, odpowiednik polskiego przedsiębiorstwa wodociągów i kanalizacji) i tylko od czasu do czasu będziemy sprawdzać czy dobrze się tą kanalizacja zajmują i czy na pewno wszystko działa. Poza tym właśnie dostaliśmy fundusze na zakup 6 wysokowydajnych pomp. Te pompy są mobilne i dzięki nim CMWU będzie w stanie wypompowywać wodę z terenów, które w czasie zimowych opadów są często podtapiane. Ale ten projekt dopiero startuje i najpierw musimy znaleźć firmę, która sprowadzi te pompy z Izraela do Gazy, a to wcale nie będzie proste, bo Izrael często robi problemy przy imporcie towarów do Strefy Gazy.

Wiele osób uważa, że Ludność Strefy Gazy w dużej mierze sama sprowadziła na siebie katastrofę humanitarną oraz izolację polityczną oddając władzę w ręce radykalnego Hamasu.

Jak się dziś rozmawia z ludźmi na ulicy to większość narzeka na Hamas. Twierdzą, że było zdecydowanie lepiej jak był tylko Izrael i nie było Hamasu. Hamas wprowadza coraz więcej religijnych praw, np. we wrześniu, na początku roku szkolnego, ogłoszono, że dziewczynki muszą chodzić do szkoły w hidżabach. Nie wszyscy chcieli zastosować się do tego prawa, ale dziewczynki, które przychodziły do szkoły bez chusty były zawieszane w prawach ucznia albo wzywano ich rodziców. W rezultacie rodzice, którzy chcieli żeby ich córki nadal chodziły do szkoły machali ręką i zakładali im hidżaby.

Czy w Strefie Gazy zawsze tak było?

Kiedyś Strefa Gazy kwitła. To są położone nad morzem, piękne, żyzne tereny. Jeszcze kilkanaście lat temu Izraelczycy przyjeżdżali tu na wakacje, a Strefa Gazy eksportowała owoce, warzywa i kwiaty do wielu państw. Dziś plaża jest brudna, morze zanieczyszczone, a Gaza ma całkowitą blokadę na eksport. W Gazie nie ma oczyszczalni ścieków, więc wszystkie ścieki wędrują do Morza Śródziemnego. Codziennie trafia do niego 50-80 tys. m sześć. ICRC (Stowarzyszenie Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca) buduje teraz dwie oczyszczalnie ścieków, więc sytuacja trochę się poprawi. Ale tylko trochę, bo sprawa znowu rozbija się o brak cementu.

Misja Polskiej Akcji Humanitarnej w Izraelu i Autonomii Palestyńskiej od października 2009 r. obejmuje również Strefę Gazy.

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Interesy Mastalerka: film porażka i układy z Solorzem. „Szykuje ewakuację przed kłopotami”

Marcin Mastalerek, zwany wiceprezydentem, jest także scenarzystą i producentem filmowym. Te filmy nie zarobiły pieniędzy w kinach, ale u państwowych sponsorów. Teraz Masta pisze dla siebie kolejny scenariusz biznesowy i polityczny.

Anna Dąbrowska
15.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną