Juanita początkowo popierała rewolucję – jak większość Kubańczyków, którzy wpadli w euforię, kiedy w styczniu 1959 r. Fidel Castro wkroczył do Hawany. Ale szybko się przekonała, że ma on tylko jeden cel – nieograniczoną władzę. Dostrzegła to, co już kilka lat wcześniej przewidział Rafael Díaz Balart, minister w rządzie Batisty, a zarazem szwagier Castro, mówiąc w 1955 r. w parlamencie: „Fidel Castro chce tylko jednego: władzy absolutnej, która pozwoli mu zaprowadzić najokrutniejszą, najbardziej barbarzyńską tyranię, totalitarny, bezwzględny, złodziejski i bandycki reżim, którego nie uda się obalić przez co najmniej dwadzieścia lat”.
W historii Kuby ostatnich dekad równie dużą rolę jak obsesje Fidela odegrała geopolityka. Ale Juanita nie wierzy, by to Amerykanie wepchnęli Castro w objęcia radzieckie. Fidel od początku zakładał, że zwiąże się z Sowietami, bo ułożenie stosunków z USA zmusiłoby go do przeprowadzenia wolnych wyborów. Rosjanie takiego warunku nie stawiali, więc ku powszechnemu osłupieniu Castro ogłosił się marksistą-leninistą. „Nie dostrzegłam nawet – pisze Juanita – w którym momencie przekroczyłam linię pomiędzy poparciem a sprzeciwem wobec reżimu, bo zawsze nienawidziłam niesprawiedliwości”. Pomagała stronnikom Batisty, jak i rewolucjonistom, którzy popadli w niełaskę. Dzięki więzom pokrewieństwa otwierały się przed nią każde drzwi.
Juanita kupiła w Hawanie pensjonat, gdzie chroniła ludzi usiłujących uciec z Kuby. Nachodziła ją ludowa milicja, służby specjalne, o jej wywrotowej działalności dowiedział się Raul, w którym braterska troska zmagała się z poczuciem rewolucyjnego obowiązku. Juanita wiedziała, że Fidel nie znalazłby dla niej zrozumienia.
I wówczas padła ta propozycja.