Rafael Nadal przechodzi na tenisową emeryturę. Świat wydaje się zaskoczony, choć ta wiadomość wisiała w powietrzu od wielu miesięcy. Po porażce w drugiej rundzie turnieju olimpijskiego w Paryżu z Novakiem Djokoviciem nie widzieliśmy go na żadnych zawodach. Teraz zapowiedział, że ostatni raz zobaczymy go w finale Pucharu Davisa.
Rafa kończy, Novak straszy
Odejście Hiszpana to kolejny etap pożegnania mocarzy, którzy rządzili tenisem przez ostatnie 20 lat, a może nawet trochę dłużej. Dwa lata temu odszedł najstarszy z wielkich – Roger Federer, niedawno Andy Murray, teraz Rafa. Tylko Novak Djoković straszy rywali, że pociągnie na korcie do pięćdziesiątki.
Nadal, tak samo jak jego najwięksi rywale, testował swój organizm dogłębnie. Chciał oszukać metrykę i coraz poważniejsze dolegliwości, które mu doskwierały. Kończy jako zawodnik drugiej setki rankingu. Nawet taki heros jak on musiał się poddać.
Dziś ma 38 lat i będzie miał co wspominać. 22 razy nie miał sobie równych w turniejach wielkoszlemowych, a na kortach Rolanda Garrosa puchar był właściwie zarezerwowany dla niego (14 zwycięstw). Lista osiągnięć oszałamia i onieśmiela jego obecnych rywali i kandydatów na następców. Statystyki są kosmiczne. Również te finansowe. Wygrał 92 turnieje, zarobił tylko na korcie ok. 135 mln dol.
Nadal był dżentelmenem kortów
Nadal nie był sportowcem, którego, tak jak Federera, kochało się od pierwszego wejrzenia. W pierwszych latach wielu kibiców denerwował jego siłowy tenis. Wówczas wydawało się, że nie stać go na finezję. Podrzucano nawet sugestie o niedozwolonym wspomaganiu, bo przecież normalny człowiek nie ma tak niespożytych sił. Te plotki nigdy nie znalazły potwierdzenia.
Z czasem kibice polubili nawet jego rytuały, a miał ich chyba najwięcej. Przed każdym serwisem to był wielosekundowy spektakl, do tego ustawianie butelek z płynami zawsze w ten sam sposób, przechodzenie przez linię zawsze tą samą nogą. Trudno wymienić wszystkie te czynności. Teraz będzie nam ich bardzo brakować, choć kiedyś mogły denerwować.
Był dżentelmenem kortów. Dlatego było mu chyba bliżej do Federera niż Djokovicia. Krzywił się, gdy sędzia ogłosił coś nie po jego myśli, ale awantur raczej nie wszczynał. Można długo się rozwodzić nad tenisową techniką Hiszpana, bo z latami stał się niesamowicie wszechstronny. Największy podziw wzbudzała jego nieustępliwość, szukanie szansy do ostatniej sekundy i ostatniego punktu. Wylewał całe litry potu, żeby na końcu móc wznieść ręce do góry.
Można było odnieść wrażenie, że w ostatnich latach liczba jego entuzjastów szybko wzrastała. Być może z powodu perspektywy zakończenia kariery. W Polsce najbardziej znaną jego fanką jest oczywiście Iga Świątek, która przy każdej okazji wyrażała swój podziw. Na ciągle pęczniejącej liście kandydatów na następcę Tomasza Wiktorowskiego znalazło się również jego nazwisko. Ale to pomysł rodem ze science fiction.
Dzisiaj w sieci pojawiło się zdjęcie z pożegnania Rogera Federera, na którym obaj z Rafą Nadalem ocierają łzy wzruszenia. Chyba się nie zdziwimy, gdy ta scena powtórzy się teraz, gdy Szwajcar będzie w roli żegnającego.