Gdy się czytało komentarze po zwycięskim meczu sprzed kilku dni z Wyspami Owczymi, momentami można było mieć wrażenie, że przeciwnicy to co najmniej średnia klasa europejska. A był to mały krok w dobrym kierunku. Następny miał być postawiony w niedzielny wieczór na Stadionie Narodowym. Ale nie został.
Polska–Mołdawia. Potężne rozczarowanie
Nieprawda, że chodziło tylko o 3 pkt. Wielu nawet uznanych fachowców radziło nie patrzeć na styl drużyny Michała Probierza, ale na skuteczność w przebrnięciu eliminacji. W niedzielę jednak nie było ani gry, ani wyniku. Remis to potężne rozczarowanie.
Pierwsze skojarzenie Wojciecha Szczęsnego zapytanego o czerwcowy blamaż w Mołdawii to wstyd. Po niedzielnym rewanżu uczucie wstydu nie powinno jego i kolegów opuścić.
Przed wyjściem na boisko nie tylko Polacy mogli myśleć o awansie bez oglądania się na wyniki rywali. Ekipa z Kiszyniowa, gdyby zwyciężyła, wyprzedziłaby nas. I na boisku od pierwszej minuty to udowadniali. Nie zwyciężyli, ale 1 pkt w Warszawie to dla nich też wielkie osiągnięcie, które nas wpędza w potężne kłopoty.
Zaczęło się zaskakująco dla wierzących w łatwy polski sukces. Mołdawianie, jak zapowiadali, nie mieli zamiaru rezygnować ze swych marzeń. Znów nie było widać teoretycznej przewagi klasy zawodników. Drużyna Siergieja Kleszczenki naciskała agresywnie i udało im się strzelić gola po jednym z serii kornerów. Ion Nicolaeascu w 26. minucie z kilku metrów nie dał szans Szczęsnemu. W pierwszej połowie nie widać było niczego, co dawałoby powody do optymizmu.
Czesi są w lepszej sytuacji
W drugiej części wyglądało to trochę lepiej, ale wystarczyło tylko do remisu po golu w 53. minucie Karola Świderskiego, który skończył składną akcję Piotra Zielińskiego, i sprytnym przepuszczeniu piłki przez Arkadiusza Milika.
Po przerwie Polska zmieniła ustawienie obrony z trójki na czwórkę obrońców. Wydawało się, że zespół Probierza złapał rytm. Było łatwiej, bo Mołdawianie wyglądali na zmęczonych. Robiło się coraz bardziej nerwowo, były okazje, ale niewykorzystane. Okazało się, że za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie odwróci się obrazu gry reprezentacji. Nie udało się doprowadzić choćby do minimalnego zwycięstwa.
W niedzielę w naszej grupie Czechy ledwo pokonały 1:0 Wyspy Owcze i wrócili na drugie miejsce w tabeli. I oni są teraz w lepszej sytuacji. Zwycięstwo z nimi w listopadzie, w ostatniej grze eliminacji, może nie wystarczyć.