Setka Krychy z dychą
Setka Krychy z dychą. Grzegorz Krychowiak: piłkarz niebanalny, człowiek od destrukcji
Zrezygnował z gry w reprezentacji tuż po tym, jak stuknęło mu w niej sto meczów. Ale internetowa społeczność nie uszanowała jubileuszu, wyzłośliwiając się w memach. Mnożyły się przez pączkowanie i królowała w nich szydera, raczej niskich lotów, najczęściej nawiązująca do „jezusopodobnej” aparycji piłkarza. Ale jeden udał się wyjątkowo: siwiuteńki pomocnik z piłką przy nodze, a niżej napis: „Rok 2070, 80-letni Krychowiak dalej w reprezentacji”.
To bez wątpienia prztyczek do notorycznego u „Krychy” deficytu trzeźwej samooceny. Gołym okiem było widać, że na boisku jest za wolny, wiecznie spóźniony, podminowany własną nieporadnością, co nieustannie osłabiało drużynę. Nie wywołało to jednak u niego refleksji, że to może już najwyższy czas podziękować za grę w reprezentacji. Wręcz przeciwnie: za wszelką cenę starał się znaleźć w elitarnym i wąskim gronie piłkarzy (jest szóstym), którzy koszulkę reprezentacji Polski zakładali co najmniej sto razy.
Drużyna niewykorzystanych szans
Jego grę, nastawienie i reakcje kibiców można czytać jako metaforę kiepskiej kondycji całego polskiego futbolu. Bo najwyraźniej kolejni trenerzy reprezentacji nie byli w stanie wskazać na pozycji defensywnego pomocnika nikogo lepszego od Krychowiaka. Mimo że od dłuższego czasu znajdował się na futbolowej równi pochyłej, aż wreszcie obrał kurs na egzotyczną ligę saudyjską. Być może ze strony kompletujących narodową drużynę selekcjonerów wybór Krychy był podyktowany lenistwem, a może wynikał ze szczerego i uzasadnionego merytorycznie przekonania, że lepszych na tej pozycji po prostu nie ma.
Jeśli karierę Grzegorza Krychowiaka można by uznać za symboliczną dla losów przeciętnego polskiego piłkarza, to głównie z jednego powodu: niewykorzystanej szansy.