Sport

Od Wembley do Kiszyniowa

Wstyd na boisku, zawodowcy tylko z nazwy. Dlaczego Polacy nie potrafią grać w piłkę nożną

Robert Lewandowski podczas meczu Mołdawia–Polska przegranego 3:2 Robert Lewandowski podczas meczu Mołdawia–Polska przegranego 3:2 Piotr Nowak / PAP
Porażka z Mołdawią w okolicznościach przynoszących polskim piłkarzom wstyd skłoniła do pytania: dlaczego Polacy nie potrafią grać w piłkę? Nazajutrz po meczu prezes PZPN Cezary Kulesza wezwał na pilną rozmowę trenera Fernando Santosa. Zagranie typowo piarowskie. Prezes postawił na dywaniku selekcjonera, bo nie mógł wezwać całej reprezentacji, która się zblamowała.
Fernando Santos, selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnejMikołaj Barbanell / Zuma Press/Forum Fernando Santos, selekcjoner reprezentacji Polski w piłce nożnej

Pytanie wraca zawsze wtedy, kiedy przegrywamy mecz z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, nie kwalifikujemy się na turnieje rangi mistrzostw świata i Europy lub szybko z nich odpadamy. Czyli dość często. Skoro takie sytuacje się powtarzają, to może nie powinno się mówić o rozczarowaniach, tylko przyjąć z pokorą do wiadomości fakt, że Polacy nie są stworzeni do piłki nożnej. W przeciwieństwie do Brazylijczyków, Argentyńczyków, Holendrów, Niemców, Brytyjczyków, Hiszpanów, Francuzów czy Włochów.

Trudno się zgodzić z taką tezą, śledząc od kilku lat karierę Roberta Lewandowskiego, który stał się w tym czasie jednym z najbardziej znanych sportowców świata, w dyscyplinie uprawianej od Pruszkowa po Tasmanię. Tyle że Lewandowski zadziwia za granicą, jest jeden, a żeby osiągać sukcesy w futbolu, potrzebnych jest co najmniej 11 dobrych graczy. Muszą mieć odpowiednich trenerów i warunki do pracy.

W reprezentacji Polski nie ma 11 zawodników choćby na europejskim poziomie, Lewandowski będzie obchodził w sierpniu 35. urodziny, a wśród obrońców walczących przeciw niemu jest coraz więcej takich, którzy za punkt honoru przyjęli sobie zakończenie jego kariery. Kiedy Lewandowski gra w Bayernie lub Barcelonie, ma wokół siebie inne gwiazdy, z którymi się rozumie i które obsługują go podaniami, wiedząc, że zakończy je golem. W reprezentacji Polski nie ma zawodników na miarę Thomasa Muellera, Serge’a Gnabry’ego, Joshuy Kimmicha czy Raphinhy. Fakt, że w meczu z Mołdawią pierwszego gola strzelił Arkadiusz Milik z podania Lewandowskiego, a drugiego Lewandowski z podania Milika, dobrze świadczy o obydwu. Ale to powtórka sprzed lat, kiedy obydwaj byli czołowymi napastnikami reprezentacji Adama Nawałki. Od tamtej pory nie pojawił się nikt równie utalentowany.

Polityka 27.2023 (3420) z dnia 27.06.2023; Społeczeństwo; s. 33
Oryginalny tytuł tekstu: "Od Wembley do Kiszyniowa"
Reklama