Od Wembley do Kiszyniowa
Wstyd na boisku, zawodowcy tylko z nazwy. Dlaczego Polacy nie potrafią grać w piłkę nożną
Pytanie wraca zawsze wtedy, kiedy przegrywamy mecz z teoretycznie słabszym przeciwnikiem, nie kwalifikujemy się na turnieje rangi mistrzostw świata i Europy lub szybko z nich odpadamy. Czyli dość często. Skoro takie sytuacje się powtarzają, to może nie powinno się mówić o rozczarowaniach, tylko przyjąć z pokorą do wiadomości fakt, że Polacy nie są stworzeni do piłki nożnej. W przeciwieństwie do Brazylijczyków, Argentyńczyków, Holendrów, Niemców, Brytyjczyków, Hiszpanów, Francuzów czy Włochów.
Trudno się zgodzić z taką tezą, śledząc od kilku lat karierę Roberta Lewandowskiego, który stał się w tym czasie jednym z najbardziej znanych sportowców świata, w dyscyplinie uprawianej od Pruszkowa po Tasmanię. Tyle że Lewandowski zadziwia za granicą, jest jeden, a żeby osiągać sukcesy w futbolu, potrzebnych jest co najmniej 11 dobrych graczy. Muszą mieć odpowiednich trenerów i warunki do pracy.
W reprezentacji Polski nie ma 11 zawodników choćby na europejskim poziomie, Lewandowski będzie obchodził w sierpniu 35. urodziny, a wśród obrońców walczących przeciw niemu jest coraz więcej takich, którzy za punkt honoru przyjęli sobie zakończenie jego kariery. Kiedy Lewandowski gra w Bayernie lub Barcelonie, ma wokół siebie inne gwiazdy, z którymi się rozumie i które obsługują go podaniami, wiedząc, że zakończy je golem. W reprezentacji Polski nie ma zawodników na miarę Thomasa Muellera, Serge’a Gnabry’ego, Joshuy Kimmicha czy Raphinhy. Fakt, że w meczu z Mołdawią pierwszego gola strzelił Arkadiusz Milik z podania Lewandowskiego, a drugiego Lewandowski z podania Milika, dobrze świadczy o obydwu. Ale to powtórka sprzed lat, kiedy obydwaj byli czołowymi napastnikami reprezentacji Adama Nawałki. Od tamtej pory nie pojawił się nikt równie utalentowany.