W Paryżu są już wszyscy, którzy marzą o zwycięstwach w tenisowym French Open. Na kortach Rolanda Garrosa właśnie rozpoczął się drugi po Australii wielkoszlemowy turniej. Z punktu widzenia rodzimego kibica najistotniejsze jest pytanie: jaką rolę odegra tym razem obrończyni tytułu Iga Świątek? Obyśmy mogli się też dłużej emocjonować występami Magdy Fręch (pokonała już Shuai Zang), a także Huberta Hurkacza (wygrał w pierwszej rundzie po pięciu setach z Davidem Goffinem) i deblistów: Alicji Rosolskiej i Jana Zielińskiego. Niestety, Magda Linette zakończyła występ w Paryżu na pierwszej rundzie po porażce z Leylah Fernandez.
Iga Świątek i duże nazwiska
Iga Świątek, wiadomo: nr 1 światowego tenisa od 60 tygodni. Jest faworytką, ale nie mówimy tego z wielką pewnością. Po oszałamiającym ubiegłym sezonie w tym roku trzeba bronić zdobyczy, co w 100 proc. jest po prostu niemożliwe. Białorusinka Aryna Sabalenka i Kazaszka Jelena Rybakina dużo robią, by wraz z Polką stworzyć wielką trójkę rozgrywek. Nie wychodzą przestraszone na kort, gdy po drugiej stronie staje Polka. Ostatnio w Rzymie Świątek poddała mecz z Rybakiną z powodu kontuzji uda. Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy pojedynku, gdyby zdrowie dopisało.
Na szczęście początkowe poważne obawy o stan zdrowia liderki WTA nie potwierdziły się. Przynajmniej takie dochodzą informacje. Sama zawodniczka szuka dobrych stron szybszego zakończenia zawodów we Włoszech. Mówi, że miała dodatkowy tydzień na szlifowanie techniki. To ma zwiększyć jej pewność siebie.
Podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego twierdzi, że nie studiuje turniejowej drabinki. Skupia się na najbliższym spotkaniu. I bardzo dobrze. Zaczyna od Hiszpanki Cristiny Bucsy, którą niedawno bezdyskusyjnie pokonała. Im dalej, tym trudniej. Przynajmniej w teorii, bo przecież w tenisie niespodzianki zdarzają się chyba częściej niż w wielu innych sportach. Na wyższych szczeblach mogą czekać na Polkę duże nazwiska: Barbora Krejcikova, Coco Gauff i w ewentualnym półfinale Jelena Rybakina. Tymczasem żeby obronić czołową pozycję w rankingu WTA, trzeba dotrzeć co najmniej do ćwierćfinału.
W Paryżu nie ma Simony Halep, podejrzanej o doping. Pojawiły się ostatnio nowe zarzuty, a do postępowania wyjaśniającego ciągle daleka droga. Rumunka podejmuje rozpaczliwe wysiłki, żeby się oczyścić z zarzutów, ale ciągle tkwi w zawieszeniu.
Bez Rafy Nadala
W męskim turnieju mamy Huberta Hurkacza, który mimo dość wysokiego rozstawienia (13) do faworytów raczej nie należy. Ostatnie miesiące to nie jest pasmo sukcesów. Wydawało się jakiś czas temu, że Hurkacz jest już blisko pierwszej piątki. Tymczasem Polak męczy się w prawie każdym turnieju. Świetny serwis to za mało, żeby zdobywać tenisowe szczyty. Oby korty Rolanda Garrosa odwróciły nie najlepszą ostatnio tendencję. Na więcej możemy chyba liczyć w deblu. Jan Zieliński w parze z Hugo Nysem z Monako zwyciężył ostatnio w Rzymie.
Do Paryża nie przyjechał Rafa Nadal. Wielka szkoda, ale zdrowie nie pozwoliło. 14 razy wyjeżdżał stąd z pucharem. Kto wie, czy jeszcze tu się pojawi, w przyszłym roku będzie miał 38 lat. Tak czy owak, jego paryskie osiągnięcia przez bardzo długie lata nie będą zagrożone. Może natomiast stracić dzielony z Novakiem Djokoviciem rekord zdobytych tytułów wielkoszlemowych. Dzisiaj obaj mają ich po 22, ale Serb staje w tym roku do rywalizacji. Może mu się to nie udać, bo w pojedynkach z nim nikt łatwo skóry nie sprzeda. A już na pewno nie obecny lider, Hiszpan Carlos Alcaraz. Byłbym za tym.
A najlepiej, gdyby zwycięską parę w singlach stworzyli 20-letni Alcaraz i 22-letnia już (urodziny 31 maja) Iga Świątek. To byłby jego drugi triumf wielkoszlemowy, a Polki – czwarty (trzeci w Paryżu).