Sport

Magda Linette już w ćwierćfinale. Polka się nie zatrzymuje

Magda Linette w czwartej rundzie Australian Open Magda Linette w czwartej rundzie Australian Open Dubreuil Corinne / ABACA / Abaca Press / Forum
Nie ma Igi Świątek, nie ma Huberta Hurkacza, ale jest Magda Linette. Właśnie w pięknym stylu pokonała Caroline Garcię 7:6 (3), 6:4 i tym samym została jedną z ośmiu tenisistek, które walczą o tytuł w Australian Open.

Przez lata przyzwyczailiśmy się, że urodzona w Poznaniu Magda Linette jest numerem 2 polskiego singla. Najpierw ustępowała osiągnięciami Agnieszce Radwańskiej, a ostatnio Idze Świątek. Były momenty chwały. Pamiętamy wielkoszlemowe zwycięstwa w Paryżu z Ashleigh Barty (2021) i Ons Jabeur (2022), ale po nich następowały szybkie porażki.

Czytaj też: Wygrywa tylko Iga Świątek. Wyjaśniamy jej fenomen

Polka przebiła sufit

Teraz w każdym z dotychczasowych czterech spotkań Linette była coraz lepsza. Chyba nigdy nie grała na tak wysokim poziomie, a na pewno nie miała takiej serii zwycięstw. Szczególnie Anett Kontaveit, ale także Jekaterina Aleksandrowa to przecież uznane marki. Estonka jeszcze niedawno była druga w rankingu WTA. Caroline Garcia była jedną z wielkich faworytek. Pamiętamy popis Francuzki w starciu z Igą Świątek w ubiegłym roku w Warszawie. W następnych miesiącach błyskawicznie wspinała się w tenisowej hierarchii, by na koniec sezonu triumfować w WTA Finals. W Melbourne była rozstawiona z czwórką.

Przeciwko tak rozpędzonej zawodniczce wychodzi na kort Linette ze swoimi skromnymi sukcesami wyłącznie w turniejach niższej rangi. W wielkim szlemie sufit umieszczony był dotychczas na poziomie trzeciej rundy. Ale Polka od pewnego czasu jest przekonana, że najlepsze czasy są jeszcze przed nią. Niedługo kończy 31 lat (Garcia jest jej rówieśniczką) i jeszcze przez kilka lat może rozpychać się w czołówce. Na kortach Melbourne Park właśnie potwierdziła swoje aspiracje czwarty raz z rzędu.

Dzisiejsza Magda Linette pracuje w pocie czoła w obronie, ale też potrafi zaskakująco przejść do uderzeń ofensywnych. Boleśnie przekonała się o tym Caroline Garcia. Polka bez żadnych kompleksów konsekwentnie dążyła do zbierania kolejnych punktów, wpędzając faworytkę w coraz większą frustrację. Nagrodą jest wymarzony ćwierćfinał jednej z czterech największych imprez tenisowych na świecie. I wcale nie musi to być kres jej możliwości.

Czytaj też: Żelazna Iga i błyszczący Lewy. Co ich łączy, a co dzieli?

Teraz mecz z Plíškovą

Jej następna przeciwniczka Karolina Plíšková ma już za sobą potężny kryzys formy. Numerem 1 jak kilka lat temu już pewnie nie będzie, ale powrót do pierwszej dziesiątki jest realny. W Australii pokazuje się z dobrej strony. Na pewno jednak Polka nie przestraszy się słynnego nazwiska, tym bardziej że niedawno pokonała Czeszkę w Billie Jean Cup. Plíšková świetnie serwuje, ale ma kłopoty z poruszaniem się po korcie. O tym wszystkim wie Magda Linette i na pewno nie po to pojawi się na korcie, by cieszyć się z tego, co już osiągnęła.

Trener Dawid Celt, który zna dobrze Polkę, wieszczył jakiś czas temu, że to będzie jej sezon. Przepowiednia sprawdza się bardzo szybko. Mówi się, że sporo pewności siebie poznanianka nabrała podczas drużynowych rozgrywek Billie Jean Cup i przede wszystkim United Cup. Podbudowała ją dobra atmosfera w polskiej reprezentacji. To zresztą widać po reakcjach np. Igi Świątek i Agnieszki Radwańskiej, która podczas ostatniego pojedynku kibicowała koleżance razem z teamem Linette.

Czytaj też: Wielka Ashleigh Barty schodzi z kortu

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Kryzys Igi: jak głęboki? Wersje zdarzeń są dwie. Po długiej przerwie Polka wraca na kort

Iga Świątek wraca na korty po dwumiesięcznym niebycie na prestiżowy turniej mistrzyń. Towarzyszy jej nowy belgijski trener, lecz przede wszystkim pytania: co się stało i jak ta nieobecność z własnego wyboru jej się przysłużyła?

Marcin Piątek
02.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną