Po letniej przerwie wróciły rozgrywki Ligi Narodów, które dla części reprezentacji są jednocześnie jednym z końcowych etapów przygotowań i selekcji przed mistrzostwami świata. Dotyczy to obu zespołów spotykających się w Warszawie. W rozgrywkach Ligi Narodów Holendrzy mają największe szanse na awans do turnieju finałowego, celem Polaków jest pozostanie w Dywizji A. W naszej grupie konkurujemy jeszcze z Belgami i Walijczykami.
Obrona rozklepana
W czerwcu w Rotterdamie był remis 2:2. Można było się więc łudzić, że drużyna trenera Czesława Michniewicza nie stoi na straconej pozycji. Tuż po rozpoczęciu gry doszło do nieszczęśliwego zderzenia, po którym na noszach został zniesiony z boiska jeden z Holendrów. To nie zdeprymowało naszych rywali, bo po 12 minutach już cieszyli się z gola Cody’ego Gakpo. „Rozklepali” polską obronę bezlitośnie.
Strata nie podrażniła Polaków. Przez całą pierwszą połowę można było się cieszyć z jednej, góra dwóch akcji (tę najciekawszą rozpoczął Piotr Zieliński). Holendrzy pokazywali, że przyjechali w konkretnym celu – zapisania po swojej stronie 3 pkt, najlepiej bez maksymalnego wysiłku.
Po przerwie pojawił się na boisku Arkadiusz Milik, którego można się było spodziewać od pierwszych minut w duecie z Robertem Lewandowskim. I już po chwili napastnik Juventusu zmarnował świetną okazję (znów wszystko zaczęło się od Zielińskiego). Za to przeciwnicy po godzinie gry cieszyli się z drugiego gola Stevena Bergwijna. Polska obrona kolejny raz dała się w łatwy sposób oszukać. I tym razem trudno było liczyć na szaloną pogoń za rywalami, bo Polacy kopali piłkę po prostu słabo. Roberta Lewandowskiego zapamiętamy głównie z jego uwag przekazywanych drużynie. Jego mniej sławni koledzy niczym nie imponowali. Na pochwałę zasłużył chyba tylko Zieliński, który jako jedyny w kadrze potwierdził dobre wieści płynące z jego włoskiego klubu.
Wystarczy remis
Na dwa miesiące przed rozpoczęciem katarskiego mundialu do Polski dotarł Puchar Świata w promocyjnej podróży i jest to jedyna okazja do obecności tego trofeum w naszym kraju. Trener Louis van Gaal powiedział co prawda, że Polska może dotrzeć do półfinału mistrzostw świata, ale to oczywiście żart, a może nawet kpina, gdy się oglądało dość niezdarne wysiłki reprezentantów. Można co prawda usprawiedliwiać Polaków, bo przeciwnik imponuje klasą. Tylko że Polacy też podobno mają ponadprzeciętne ambicje.
W niedzielę w Cardiff Polska zagra z Walią. Wystarczy remis do pozostania w Dywizji A, bo Walijczycy przegrali z Belgami 1:2 i mają tylko 1 pkt (Polacy – 4).