Jedno z najważniejszych pytań nadchodzącego Wimbledonu brzmi: czy ktoś zatrzyma Igę Świątek i skończy jej passę sześciu kolejnych zwycięskich turniejów i 35 wygranych meczów. Patrząc na ranking WTA, w którym Świątek deklasuje rywalki, kandydatek nie widać. – Niczego Idze nie umniejszając, kryzys w kobiecym tenisie jest oczywisty. Mamy bardzo mocną numer jeden, ale nie ma stabilnych numerów dwa, trzy, cztery. Gdy podczas minionego French Open dyrektor turnieju Amelie Mauresmo stwierdziła, że atrakcyjna dla telewizji sesja wieczorna zarezerwowana jest dla mężczyzn, bo ich mecze są bardziej emocjonujące niż kobiece, uznano tę wypowiedź za dyskryminującą. Tymczasem powiedziała, jak jest – mówi Katerina Urbanova, jedna z pierwszych trenerek Igi.
Perspektywa starcia z Igą jest paraliżująca. Przerasta rywalki zarówno pod względem tempa i siły gry, przygotowania motorycznego, jak i odporności na presję. Jest najmłodszą zawodniczką w pierwszej dziesiątce rankingu (niedawno skończyła 21 lat), a już otacza ją mit nieosiągalnej i nietykalnej. Gdy niedawno ogłosiła, że Wimbledon bierze z marszu, nie grając wcześniej w żadnym turnieju na trawie, z grona jej przeciwniczek dało się słyszeć, że to źle, bo będzie zmotywowana do przedłużenia niesamowitej passy. Choć może równie źle – z ich punktu widzenia – byłoby, gdyby gdzieś przed Wimbledonem przegrała, bo wtedy wystąpiłaby w Londynie bez dodatkowej presji na śrubowanie wyniku. Schowała się więc przed światem i trenuje, szlifując swoje patenty na trawę.
Piłka skacze wysoko
Starzy tenisowi wyjadacze powtarzają często: na korcie najważniejsza jest praca nóg. To, jak uderzysz piłkę, zależy od tego, jaką zdążysz przyjąć pozycję. Im bardziej komfortowa, tym większa kontrola uderzeń.