Media w ostatnich dniach szczególnie intensywnie informują o wzroście sezonowych zakażeń. Nie covidu, lecz grypy, krztuśca oraz RSV. To, że na przełomie stycznia i lutego jesteśmy w szczycie takich infekcji (a krztusiec przeżywa swój renesans z uwagi na tzw. epidemię wyrównawczą), nie powinno nikogo dziwić, zwłaszcza z uwagi na wciąż żywe wspomnienia sprzed trzech i czterech lat, kiedy z powodu lawiny zachorowań wywołanych koronawirusami SARS-CoV-2 zamykano szpitale.
Mimo to informacje o tym, że nawet największym placówkom medycznym grozi obecnie paraliż z powodu fali grypy (wśród pacjentów i personelu), budzą lęk albo zdumienie.
Grypa: przyczajona i groźna
Jak doniosły „Fakty” TVN w poniedziałek, Szpital Południowy w Warszawie przeżywa trudne chwile, bo nie dość, że na tamtejszy SOR dowożonych jest przez karetki mnóstwo pacjentów z ostrymi powikłaniami grypy, to zakaziło się kilku lekarzy i brakuje rąk do pracy. Taka sytuacja może występować również w innych częściach kraju i nie różni się wiele od okresu niedawnej pandemii, kiedy zespoły pogotowia ratunkowego w kolejkach czekały na podjazdach przed szpitalnymi oddziałami ratunkowymi, aby przekazać chorych i wracać z następnymi.
Grypa – o czym nie wolno zapominać – jest naprawdę poważną chorobą zakaźną, a mam wrażenie, że nadal większość osób jest zaskoczonych jej przebiegiem lub konsekwencjami. Te bywają dramatyczne niezależnie od wieku, choć podobnie jak w przypadku covid najbardziej narażeni są na nie ludzie w podeszłym wieku i z niesprawnym układem odpornościowym (a więc z wrodzonymi zaburzeniami odporności lub innymi chorobami, które na odporność mają niekorzystny wpływ). A także ci, którzy wciąż lekceważą szczepienia – zatem powtarzamy to jak mantrę: nie chcesz poważnie zachorować na grypę, covid, RSV lub krztusiec, to skorzystaj z uodpornienia oraz zadbaj o nie u swoich najbliższych (nie wyłączając dzieci ani kobiet ciężarnych)!
Czytaj też: Seniorzy na pastwie wirusów. Nawet te dobrze znane są groźne i nie odpuszczają
Niechęć do szczepień się nie opłaci
Szczepienie nie musi być jedyną metodą na wzmocnienie układu immunologicznego, bo na jego sprawność każdy pracuje przez całe życie, od najmłodszych lat. Nigdy nie jest więc za wcześnie, by o to zadbać: urozmaiconą i zdrową dietą, aktywnością fizyczną, zahartowaniem organizmu. Ale szczepienia to metoda bardziej skuteczna – również nie da nam 100 proc. pewności, jednak nawet jeśli naukowcy szacują ją na ok. 70–80 proc. (u niektórych 90, u innych 60 proc., decyduje o tym mnóstwo uwarunkowań), to i tak sporo – dlaczego nie skorzystać?
Lekarze wciąż o tym przypominają, a mimo to większość Polaków woli odczekać do szczytu zachorowań i dopiero wtedy łaskawie zaczyna myśleć o szczepieniu, zamiast zrobić to z wyprzedzeniem dużo wcześniej. Od lat obserwuję tę samą sinusoidę w reakcjach na szczepienia: najpierw larum, że nie ma szczepionek w aptekach, potem odwrót od nich, gdy już są, następnie znów panika, bo wszyscy wokół zaczynają chorować. Ale gdy szczyt zachorowań przemija – szybko zapominamy, że zarazki pozostają przecież w środowisku i mogą dopaść nieuodpornionych. Po podaniu szczepionki przeciwko grypie odporność rozwija się w ciągu dwóch–trzech tygodni i utrzymuje przez co najmniej pół roku.
Czytaj też: Ciężka grypa zapanowała w Polsce. Nie lekceważ kaszlu ani gorączki
Zero odpowiedzialności za profilaktykę
Niezwykła jest również wśród naszego społeczeństwa alergia na wszelkie metody zabezpieczeń ograniczające rozprzestrzenianie drobnoustrojów. Z przykrością należy tu odnotować brak jakiegokolwiek namysłu, choć wydawało się, że kilka lat pandemii – wyjątkowej ze względu na skalę, po której powinien pozostać ślad w świadomości – niczego nie nauczyło większości obywateli.
Częste mycie rąk to naprawdę nie jest czynność, o której powinno się jak dzieciom przypominać dorosłym ludziom – a jednak wygląda na to, że nadal nie zwraca się na to uwagi. W szpitalach, szkołach, restauracjach. Maseczki? Nikt dziś nie uważa, by wydawać zarządzenie przymuszające do obowiązkowego ich noszenia, ale jak masz katar, kaszel i musisz wyjść z domu – czy tak trudno założyć ją na nos i usta, aby nie zakażać sąsiadów w autobusach, pociągach lub tramwaju?
Proste zasady, a jednak mało kto zwraca na nie uwagę. Za to sensacyjne doniesienia o ostrzejszych wymogach sanitarnych, zamykanie szpitali dla odwiedzających, dłuższe kolejki do lekarzy rodzinnych, liczne absencje w pracy – podnoszą ciśnienie i rozpalają media do czerwoności. Bez namysłu, że jesteśmy temu winni również sami, ponieważ lekceważąc zalecenia profilaktyczne, wpędzamy słabszych w nie lada tarapaty.