Wzory na szarym
Brzydki kolor to jeszcze nic. Czyli jak to tak naprawdę było z polskim dizajnem i gustem
JOANNA CIEŚLA: – Podobno w PRL najpiękniej pakowano płyty i zapałki?
KATARZYNA JASIOŁEK: – Okładki płyt winylowych bez wątpienia były miniplakatami i projektowali je ci sami ludzie, którzy należeli do czołówki polskiej szkoły plakatu, jak chociażby Waldemar Świerzy. Za ich artystycznymi sukcesami paradoksalnie stał panujący w Polsce ustrój. W krajach kapitalistycznych afisz musiał „sprzedać film”, ściągnąć widownię do kin, a okładka – zachęcić do kupna płyty. W socjalistycznej rzeczywistości i bilety, i płyty sprzedawały się same, więc graficy na kopertach czy plakatach mogli tworzyć osobne dzieła inspirowane promowanymi utworami.
Z zapałkami musiało chodzić o coś innego.
Oryginalnie zdobione i podobnie jak okładki płyt podpisywane nazwiskami twórców były etykiety na opakowaniach nieprzeznaczonych dla masowego konsumenta, podarunki promocyjne. Przedstawiciele firm zabierali je na targi, dla kontrahentów z zachodnich rynków. Takie opakowania mogły nawet być wykonane za granicą. Oczywiście nie było to mile widziane, ale z drugiej strony jeśli przedsiębiorstwo miało więcej sprzedać i zarobić dzięki ładnym upominkom, przymykano na to oko. Na rozkładanych kartonikach z dobrego papieru zdolny grafik mógł się popisać. A bogatsze firmy – przy obowiązkowym pośrednictwie Pracowni Sztuk Plastycznych – chętnie wybierały w konkursach i zatrudniały dobrych artystów.
Czyli Karola Śliwkę.
Karol Śliwka rzeczywiście był jednym z najwybitniejszych projektantów. Zaczął pracę w latach 50. I przez wiele kolejnych dekad stworzył dziesiątki znanych wszystkim opakowań i znaków, m.in. logo PKO w kształcie skarbonki, nad którą zawisła moneta.
Dziś spojrzałam na asymetryczne opakowanie wody kolońskiej Wars z lat 70.