Poszukiwacze sztuki i zbieracze na sztuki
Poszukiwacze sztuki i zbieracze na sztuki. Co kolekcjonują Polki i Polacy? Efekty są niecodzienne
Kolekcję można odziedziczyć. Można też ją stworzyć od zera. Można ulegać marszandom, którzy kreują rynek, ale można też kierować się swoją intuicją czy budowaną przez lata siecią kontaktów. Przydaje się szczęście i coś, co można nazwać nosem.
Swego czasu prof. Paweł Banaś, historyk sztuki, kulturoznawca i kolekcjoner ceramiki secesyjnej, kartek pocztowych i rzeźby ludowej, ale też założyciel kolekcji sztuki nowoczesnej w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, zapytany przez dziennikarkę, czym się kierował, wybierając taki, a nie inny obraz czy taką, a nie inną rzeźbę, odpowiedział z uśmiechem: „Jak to czym? Własnym smakiem”.
Pasja niedziedziczna
Dr Barbara Banaś, wicedyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu, specjalizująca się w historii polskiego powojennego wzornictwa w przemyśle ceramicznym i szklarskim, pytana o to, jak to jest wyrastać w domu kolekcjonera, odpowiada, że początkowo wyrasta się nieświadomie.
– W mojej pamięci kolekcjonowanie to był przede wszystkim rytuał wychodzenia na giełdy staroci. Dla mnie jako dziecka atrakcyjne, choć wiązało się z tym, że trzeba było bardzo wcześnie wstać, żeby coś na tej giełdzie upolować – mówi Barbara Banaś, dodając, że jej ojciec czuł się tam jak ryba w wodzie, znał ogromną liczbę handlarzy, którzy nierzadko część swoich skarbów na sprzedaż wyciągali z worków dopiero na widok profesora.
W poniemieckiej dwurodzinnej willi na wrocławskich Krzykach kolekcja rozpanoszyła się po całym domu. Na parterze, gdzie miał swój gabinet profesor, było szkło i ceramika secesyjna. I, niejako przy okazji – kolekcja ceramiki i szkła współczesnego, nie tyle zbierana, ile darowana. – Tato miał rozległe relacje przyjacielskie z wieloma artystami i dostawał od nich w prezencie różne prace – opowiada córka.