Społeczeństwo

Nauka języka obcego

Seksualny analfabetyzm Polaków. Wiedzę czerpią z kościołów i okładek prawicowych gazet

Śledząc nerwowe reakcje, jakie towarzyszą próbom wprowadzenia do szkół pojęcia „alfabetyzmu seksualnego”, można odnieść wrażenie, że żyjemy w wyjątkowo purytańskim kraju. Śledząc nerwowe reakcje, jakie towarzyszą próbom wprowadzenia do szkół pojęcia „alfabetyzmu seksualnego”, można odnieść wrażenie, że żyjemy w wyjątkowo purytańskim kraju. Shutterstock
Awantura, jaka wybuchła wobec planów wprowadzenia podstaw edukacji seksualnej do szkół, dobitnie pokazuje skalę seksualnego analfabetyzmu. U nauczycieli, sędziów, urzędników, prokuratorów, a nawet pielęgniarek.
Polacy, deklarujący sprzeciw wobec małżeństw osób jednopłciowych, nauki o antykoncepcji w szkołach, dla prawa korygowania płci czy nawet dla in vitro – już w sypialni okazują się liberalni.Basia Dziedzic Polacy, deklarujący sprzeciw wobec małżeństw osób jednopłciowych, nauki o antykoncepcji w szkołach, dla prawa korygowania płci czy nawet dla in vitro – już w sypialni okazują się liberalni.

Ludzie zawodowo zajmujący się szkoleniem nauczycieli zauważyli, że coś się dzieje, z końcem roku. Uczestnicy kursów zaczęli zadawać zaskakujące pytania – o to, „czy to nie skandal, że szkoły zaczną teraz uczyć masturbacji”; albo „co mają teraz zrobić nauczyciele, obligowani podstawą programową do seksualizowania dzieci, a z drugiej – zagrożeni za to samo karą więzienia”. Tu kursanci przywoływali art. 200 Kodeksu karnego, o innych czynnościach seksualnych wobec małoletnich, zagrożonych karą do 15 lat.

Źródło wiedzy kursantów mieściło się w kościołach, gdzie z ambon grzmiano właśnie o zmianach w prawie, i na okładkach prawicowych gazet, które pisały o „nauce masturbacji w pierwszych klasach”. Sporo działo się w internetach. W tle było niepozorne rozporządzenie MEN o edukacji zdrowotnej, a w jej ramach – dopisanie do programów szkolnych wiedzy z podstawowych pojęć seksuologicznych.

Dla edukatorów seksualnych emocjonalna reakcja kursantów na słowo „masturbacja” nie jest zaskoczeniem, bo od lat, gdy przychodzi porozmawiać o symptomach dziecka krzywdzonego z sędzią, prokuratorem czy kandydatem na rodzica zastępczego, pojawia się problem. Wiedza wielu ludzi, nawet tych zawodowo związanych z ochroną dzieci, jest niewielka, za to emocje – ogromne.

I zapada krępująca cisza

Pani D., pielęgniarka, na szkoleniu jest wyraźnie wzburzona. „A dlaczego nie mówi się o tym, że prawdziwą ochroną dzieci jest miłość ofiarna, a nie edukacja seksualna?”. Pytana, na czym może polegać krzywdzenie dzieci, z ogromnym oporem wydusza z siebie słowo „gwałt”. Używane na szkoleniu sformułowania „masturbacja przy dziecku”, „masturbowanie dziecka”, „stosunki udowe”, „ekshibicjonizm” wywołują w niej zgorszenie, którego nie umie ukryć.

Polityka 3.2025 (3498) z dnia 14.01.2025; Społeczeństwo; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Nauka języka obcego"
Reklama