Społeczeństwo

Nowy budżet Krakowa na czasy wielkiego zadłużenia. Sprawdzamy: co powstanie, co zdrożeje

Kraków Kraków Robert Neumann / Forum
„Paradoksalnie nie najgorszy” czy „co najmniej kontrowersyjny”? Władze Krakowa uchwaliły budżet 2025: na ciężkie czasy wielkiego zadłużenia. Jedni chwalą, inni krytykują, a prezydent Aleksander Miszalski straszy podwyżką cen biletów.

18 grudnia Rada Miasta Krakowa uchwaliła budżet na 2025 r. Dochody miasta mają wynieść 9,1 mld zł. W związku z reformą finansowania samorządów, która weszła w życie 1 stycznia, w łącznej sumie wzrosną wpływy z podatków PIT i CIT, a spadną te z dotacji i subwencji z budżetu państwa. Budżet zakłada wydatki w wysokości ok. 9,8 mld zł, w tym 8,5 mld na bieżące działania i usługi dla mieszkańców.

Paradoksalnie nie jest to najgorszy budżet – mówi Maciej Fijak, aktywista miejski, współzałożyciel Stowarzyszenia Akcja Ratunkowa dla Krakowa i radny dzielnicy XIII Podgórze. – Paradoksalnie, ponieważ cały czas mówi się o tym, że brakuje pieniędzy.

Wielokrotnie mówił o tym prezydent Aleksander Miszalski. „Kasa miasta jest pusta, mamy gigantyczne zadłużenie” – powiedział po raz kolejny 2 stycznia w wywiadzie dla Radia Kraków. W odpowiedzi na nasze zapytania rzeczniczka prezydenta Joanna Krzemińska jako główną przyczynę tej sytuacji wskazuje Nowy Ład – reformę, która znacząco uszczupliła dochody samorządów: – Kraków stracił miliony złotych, które mogłyby być przeznaczone na inwestycje i bieżące funkcjonowanie.

Czytaj też: Metro w Krakowie? A może wystarczy premetro? „Ho, ho! Krakowskie bajania”

Ławki z drewna iroko i pawilon dla małp

Sprawdźmy. Na stronie dlugkrakowa.pl czytamy, że w ciągu ostatnich 20 lat dług Krakowa wzrósł sześciokrotnie. Jest też podana kwota zadłużenia, a cyfry pędzą jak na stoperze. 8 stycznia o godz. 11:20 było to 6 389 700,180 zł. Według portalu LoveKrakow.pl ostatnia rata zostanie spłacona w 2043 r.

Aleksander Miszalski jest w niekomfortowej sytuacji, ponieważ Platforma Obywatelska współrządziła z poprzednim prezydentem Jackiem Majchrowskim i jego budżety zawsze popierała. Zaplecze Miszalskiego jest odpowiedzialne za obecną sytuację i musi ją udźwignąć – mówi Fijak.

To samo zarzuca obecnemu prezydentowi opozycja i przerzuca się przykładami głośnych wydatków poprzedniej władzy. No to jedziemy! W parku Reduta urzędnicy rozstawili kosze na śmieci tak blisko siebie, że można by nimi grać w domino. Łącznie 135 koszy za 0,5 mln zł. Specjalnością Krakowa były ławki. Ta na placu Biskupim jest trochę kręta i niewygodna, a kosztowała 230 tys. zł. Lepsze są na placu Alexantowicza. Egzotyczne drewno iroko pozyskiwane w Afryce robi robotę. Dobre do siedzenia i trenowania psa. Za 11 ławek o długości od 6 do 20 m miasto zapłaciło 1,2 mln zł. Swego czasu głośno było też o pawilonie dla małp w zoo za 19 mln. A o spółce Kraków 5020 głośno było przez cały czas jej istnienia aż do rozwiązania 4 grudnia 2024 r. Kosztowała 90 mln zł.

Tych wydanych niezbyt roztropnie pieniędzy dramatycznie brakuje – mówi radny opozycji Łukasz Maślona z Krakowa dla Mieszkańców. – Odpowiedzialność za to ponoszą partyjni koledzy obecnego prezydenta.

Krzemińska broni PO, mówiąc, że radni głosowali bez pełnej wiedzy o rzeczywistej sytuacji budżetowej miasta ani o tym, jakie będą skutki Nowego Ładu.

Maciej Fijak dorzuca do listy „niezbyt roztropnych” wydatków dwie miejskie telewizje, w tym jedną codzienną, dwutygodnik, miesięcznik i kwartalnik. I zastanawia się, dlaczego w obecnym budżecie część pieniędzy z 20 mln przeznaczonych na promocję ma iść na jedną pozostawioną telewizję i dwutygodnik. – Ministerstwo kultury zamierza w ramach realizacji prawa unijnego ograniczyć prowadzenie mediów samorządowych. Kraków mógłby pokazać, że jest pionierem, i sam ograniczyć wydatki na propagandę – słyszymy.

Czytaj też: Dlaczego budujemy nasze miasta na skróty

Park Kolejowy, centrum kultury, baseny

Pojeździłam trochę po mieście i zapytałam mieszkańców o to, co powinno się znaleźć w budżecie Krakowa.

Miasto powinno wydawać więcej na sprzątanie ulic i pensje dla pracowników MPO. Im więcej pieniędzy dla nich, tym więcej miejsc pracy – mówi Ivan, uśmiechnięty pracownik sklepu spożywczego w zielonej koszulce i mieszkaniec jednego z osiedli w okolicach ul. Wadowickiej. – W Krakowie jest bardzo dużo samochodów i to jest tragedia! – dodaje. – Dobrze byłoby zainwestować w zakup rowerów elektrycznych do wypożyczania i ścieżki rowerowe.

Jakoś tak szaro jest – mówi zza lady mieszkanka Podgórza. – Może w budżecie miejskim powinny być pieniądze na to, by było bardziej kolorowo, jakieś place zabaw czy coś.

Przede wszystkim tereny zielone – mówi Wiktoria, studentka z Kazimierza. – Na Kazimierzu są trzy drzewa na krzyż. Poza tym miasto powinno inwestować w kulturę, w tym wydarzenia organizowane przez mniejszości etniczne i społeczność LGBT+. Uważam, że potrzebny jest też cmentarz dla zwierząt.

Według zapowiedzi władz z budżetu najwięcej pieniędzy ma iść na edukację (ok. 39 proc.), transport i łączność (ok. 14 proc.) oraz gospodarkę komunalną i ochronę środowiska (ok. 9 proc.). Na kolejnych pozycjach są: administracja publiczna, pomoc społeczna, rodzina, kultura i ochrona dziedzictwa narodowego oraz gospodarka mieszkaniowa.

Jedną z większych inwestycji jest Park Kolejowy (10,8 mln zł), który będzie się ciągnął od Starego Miasta przez Grzegórzki aż do Podgórza. Na Ruczaju powstanie filia Centrum Kultury Podgórza w Krakowie (8,5 mln zł z miasta, reszta z Polskiego Ładu). Będą nowe baseny, m.in. przy KS Clepardii (13 mln zł), a na Borek Fałęcki wróci basen „Krakowianka” (6 mln zł). Będzie też w końcu cmentarz dla zwierząt – 1,5 mln zł przeznaczono na „pozyskanie terenów pod budowę Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt i grzebowiska dla zwierząt”.

Nie ma wielkich inwestycji, za to jest sporo mniejszych, takich dla ludzi i bliżej nich, jak naprawa chodników, modernizacja sali gimnastycznej czy budowa ośrodka kultury – mówi Fijak. – Moim zdaniem to zmiana na plus w stosunku do budżetów z czasów Jacka Majchrowskiego, który uwielbiał ogromne inwestycje, nie patrząc na koszty.

Fijak podkreśla też, że Miszalski dotrzymał słowa i przeznaczył więcej pieniędzy na budżety dzielnic.

To są pieniądze na imprezy kulturalne, zajęcia dla dzieci czy seniorów, miejsca aktywności. Dzielnice bardzo kreatywnie do tego podchodzą – tłumaczy. – To są też pieniądze na drobne remonty, których potrzeby mieszkańcy zgłaszają przez telefon.

Po raz pierwszy w historii „Wykup terenów zielonych” stanowi osobną pozycję w budżecie, i to się chwali – zaznacza Fijak. – Jednak 6 mln to nie jest wielka kwota. Uważam, że w tym zakresie miasto powinno się zachowywać jak cwany deweloper i budować swoje banki ziemi.

Czytaj też: Zabiorą nam auta? 15-minutowe miasto, czyli zamach na wolność

Podwyżki cen biletów?

Aleksandra Owca z opozycyjnego klubu radnych Kraków dla Mieszkańców mówi, że przy tych finansach nikt nie spodziewał się fajerwerków, ale dla niej budżet jest rozczarowaniem. Punktuje go m.in. za małe wydatki na domy pomocy społecznej i brak wielu drobnych, a potrzebnych inwestycji typu remont infrastruktury szkolnej czy kładki pieszorowerowej. Przede wszystkim zaś punktuje prezydenta.

We wspomnianym wywiadzie dla Radia Kraków Aleksander Miszalski powiedział, że możliwe są podwyżki cen biletów na komunikację miejską, bo w budżecie brakuje pieniędzy na transport. Konkretnie 300 mln zł. – Bilety jednorazowe już są drogie, więc prezydent zapowiedział, że możliwe jest podniesienie cen biletów okresowych, czyli tych, z których korzystają głównie mieszkańcy – mówi Owca. – To skandaliczna deklaracja. Komunikacja miejska nie jest biznesem, który musi generować zyski, lecz usługą publiczną. Jej przystępność, jakość i dostępność umożliwiają wielu mieszkańcom życie bez samochodu. Na pewno będę przeciwna tym podwyżkom.

Fijak zauważa, że pierwsza podwyżka weszła w życie w czwartym miesiącu urzędowania obecnego prezydenta – w sierpniu 2024 r. Bilet miesięczny sieciowy mieszkańca (czyli osoby posiadającej Krakowską Kartę Miejską) zdrożał z 80 do 90 zł. – Druga podwyżka w ciągu roku wydaje się co najmniej kontrowersyjna – mówi.

Podwyżki cen biletów komunikacji miejskiej nigdy nie są łatwą decyzją – tłumaczy Krzemińska i zaznacza, że ostatnia podwyżka cen pojedynczych biletów MPK miała miejsce w lutym 2021 r. – Rozumiemy obawy mieszkańców, ale jednocześnie staramy się podejmować decyzje, które w dłuższej perspektywie pozwolą utrzymać wysoki standard usług oferowanych przez MPK.

Czytaj też: Czy istnieją miasta idealne? Nowa Huta warunki spełnia. Warto przyjrzeć się jej bliżej

„Komunikacja miejska jest krwiobiegiem miasta”

O sprawę pytam znawców tematu, czyli Jacka Mosakowskiego i Kamila Bieńka z Platformy Komunikacyjnej Krakowa.

Jest inflacja, koszty idą w górę i miasto szuka pieniędzy. Bilety pokrywają coraz mniej łącznych kosztów komunikacji miejskiej. Kiedyś była to połowa, dziś ok. 40 proc. – tłumaczy Mosakowski. – Podwyżka cen biletów nie zachęca do korzystania z komunikacji. Grozi natomiast tym, że część osób wybierze samochód albo taksówkę.

Już się tak dzieje. Jednorazowe bilety w MPK są jednymi z najdroższych Polsce: 4 zł za 20-minutowy, 6 za jednoprzejazdowy (60-minutowy). Gdy ktoś ma gdzieś dojechać we dwójkę czy większą liczbą osób, woli wezwać taksówkę.

Mamy świadomość, że osobom podróżującym w grupach samochód czy taksówka mogą wydawać się bardziej atrakcyjne finansowo, ale istotnym czynnikiem bywa też czas. On przemawia na korzyść komunikacji miejskiej – twierdzi Krzemińska. – Miasto pracuje nad różnymi rozwiązaniami, które mają zachęcić do korzystania z niej, m.in. nad poprawą punktualności, zwiększeniem częstotliwości kursów i rozbudową tras tramwajowych. Warto pamiętać, że bilety okresowe pozostają najbardziej opłacalnym rozwiązaniem dla osób korzystających regularnie z komunikacji zbiorowej. Naszym zadaniem jest pokazywanie mieszkańcom, że transport zbiorowy to nie tylko kwestia ceny, ale także wygody, oszczędności czasu i troski o środowisko.

Co z tymi samochodami? Maciej Fijak uważa, że Kraków dużo wydaje na inwestycje drogowe, a mało na rozwój komunikacji i transportu zbiorowego, co jego zdaniem jest nie do końca zgodne z ideą, by rezygnować z aut. Bo taka idea jest, powstają parkingi Park&Ride, jest ogólna zachęta, ale czy wystarczająca?

Władze Krakowa niby kładą nacisk na komunikację zbiorową, ale zapominają o takich szczegółach jak wygoda przystanków czy węzłów przesiadkowych – mówi Kamil Bieniek. – Jednocześnie budują dużo nowych i szerokich dróg. Musimy się zdecydować, jakie mamy priorytety.

Na transport często patrzy się przez pryzmat dochodów – dodaje Mosakowski. – A komunikacja miejska jest krwiobiegiem miasta, który musi sprawnie funkcjonować, by miasto sprawnie funkcjonowało. Moim zdaniem transport jest w mieście priorytetem. U nas wciąż nie ma tego myślenia.

Czytaj też: Ławki nie od czapy. Ten temat zawsze wywołuje awantury w sieci

„Wolę stare autobusy, ale punktualne”

Popytajmy zatem pasażerów.

Waldemar z Krakowską Kartą Miejską korzysta z tańszego sieciowego biletu miesięcznego, do tego ulgowego, czyli płaci 45 zł. – To akceptowalna cena. Nieakceptowalne jest to, że autobusy w Krakowie są skandalicznie niepunktualne – mówi. Codziennie rano jeździ z domu na Olszy do pracy na Kazimierzu, korzystając z jednego z przystanków autobusowych na al. 29 Listopada. – Jeśli autobus ma tylko 10 minut opóźnienia, jest dobrze. Bywa, że czekam 20 – wkurza się. – Nie ma pieniędzy, ale ponoć miasto ma kupić nowe tramwaje i autobusy. Wolę stare, ale punktualne!

Wiktoria jako studentka też ma ulgowe bilety. Kupuje je na bieżąco. – Płacę 2 zł za bilet 20-minutowy – mówi. – To cena do zaakceptowania. Niewielka podwyżka, np. do 3 zł, byłaby dla mnie w porządku. Komunikację miejską warto finansować, bo to o wiele bardziej ekologiczny sposób poruszania się po mieście niż samochód.

Z raportu Kompleksowe Badania Ruchu w Krakowskim Obszarze Metropolitarnym wynika, że w 2023 r. 54 proc. mieszkańców miasta wybrało komunikację zbiorową, 39 proc. indywidualną, czyli samochód, a 5 proc. – rower. W tych 5 proc. mieści się Iwan. – Ceny biletów zawsze można podnieść, ale jakim kosztem? – denerwuje się.

W 39 proc. jest natomiast Monika, która z Wieliczki do pracy w cukierni przy Rondzie Matecznego dojeżdża samochodem. W kwadrans. – Próbowałam kiedyś dojechać do pracy komunikacją publiczną, ale zajęło mi to ponad godzinę z dwiema przesiadkami – mówi. – Pracę zaczynam o szóstej, więc musiałabym wychodzić z domu przed piątą. Wracałabym po 20. Lepiej byłoby tu łózko postawić – śmieje się, wskazując przestrzeń za ladą z ciastkami.

Czytaj też: Centrum miasta bez samochodów? Zaraz wybucha awantura. A PiS wie, co robi

Kraków analizuje

Niepokoi nas, że za każdym razem, gdy są problemy budżetowe, pierwsze, o czym się myśli, to podwyżki cen biletów – mówi Mosakowski. – Nikt nie pomyśli o innych potencjalnych źródłach finansowania.

Te potencjalne źródła są różne, a najczęściej wymieniana jest strefa płatnego parkowania. Zwłaszcza strefa A, czyli ta w centrum, gdzie mieszkańcy często narzekają na brak miejsc parkingowych. Szczególnie w niedzielę.

Jeśli już podwyższać ceny biletów, to w zamian za dodanie do oferty przejazdów koleją aglomeracyjną – mówi Fijak. – Miasto powinno sięgać nie do kieszeni mieszkańców i pasażerów, a turystów. Wprowadzenie płatnej strefy parkowania w niedziele w centrum to potencjalnie miliony złotych, które dziś przechodzą nam koło nosa.

Rzeczniczka prezydenta informuje, że analizowana jest teraz zarówno podwyżka cen biletów MPK, jak i podwyżka cen za parkowanie w strefie A w niedziele.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Barwicha pod Moskwą. Jak się żyje na osiedlu byłych dyktatorów? „Polityka” dotarła do osoby z otoczenia Janukowycza

Zbiegły z Syrii Baszar Asad prawdopodobnie zamieszka teraz w podmoskiewskiej Barwisze, czyli na politycznym cmentarzysku rosyjskiej polityki imperialnej.

Paweł Reszka, Evgenia Tamarchenko
08.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną