Społeczeństwo

Kogo oburza Ostatnie Pokolenie. „Polityce” mówią: Formuła grzecznych protestów już się wyczerpała

Ostatnie Pokolenie blokuje Wisłostradę. Ostatnie Pokolenie blokuje Wisłostradę. Małgorzata Paczka / Arch. pryw.
Dopóki poruszamy się w obszarze nieposłuszeństwa obywatelskiego, to czego byśmy nie zrobili, nasze protesty nie będą popularne, a my nie staniemy się lubiani – mówi Andrzej Jurowski, jeden z liderów Ostatniego Pokolenia.

MATEUSZ WITCZAK: 2 grudnia premier Donald Tusk wezwał służby „do zdecydowanego reagowania i przeciwdziałania” akcjom Ostatniego Pokolenia. Jak pisał na X: „Blokowanie dróg, niezależnie od politycznych intencji, stwarza zagrożenie dla państwa”. Czy za siedzenie na ulicy będziecie siedzieć w więzieniu?
ANDRZEJ JUROWSKI: Jeżeli w Polsce miałaby powstać jakaś godząca w protesty społeczne ustawa, to pewnie będzie napisana w taki sposób, by uderzyć wyłącznie w nas. Bo przecież rządowi nie przeszkadzają ani blokujący drogi rolnicy, ani kobiety protestujące w analogiczny sposób przeciw zaostrzeniu prawa do aborcji.

Roman Giertych zasugerował, że warto wprowadzić do kodeksu karnego nowy typ przestępstwa: przeciwko bezpieczeństwu komunikacyjnemu. Miałoby za nie grozić nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
Nie wiem, czy Tusk z Giertychem zdają sobie sprawę, że lex Ostatnie Pokolenie jest pomysłem ryzykownym. Za każdym razem, gdy władza próbuje represjonować ruchy społeczne, podejmuje ryzyko. Może uda się jej zastraszyć uczestników i zamknąć liderów protestów, ale równie prawdopodobne jest, że osiągnie efekty odwrotne do zamierzonych. Każdy atak na nas skutkuje przecież większym wsparciem: właśnie w takich momentach dołącza do nas najwięcej osób, wtedy otrzymujemy największe wpłaty.

Po zapowiedzi premiera dyrektor TVP3 Warszawa podjął decyzję o tym, by w materiałach nie wymieniać was z nazwy. Zaapelował również, by do bojkotu Ostatniego Pokolenia przyłączyły się inne media.
Żartujemy sobie czasem, że kiedy Tusk „wezwał służby do działania”, miał na myśli właśnie TVP. Paradoksalnie ten „bojkot” sprawił, że na naszych protestach pojawiło się więcej dziennikarzy i fotoreporterów, a naszą działalność poparli m.in. Jacek Żakowski i Ewa Siedlecka.

Od jakiegoś czasu obserwuję, że nieprzychylne nam media próbują ukryć postulaty Ostatniego Pokolenia i zdehumanizować nasz protest. Stajemy się „burzącymi porządek ekoterrorystami”, ewentualnie „utrudnieniami w ruchu”, przestajemy być córkami, wnukami, studentami i uczennicami, warszawska TVP poszła po prostu krok dalej. Być może zresztą opór ze strony władzy i mediów jest tym, czego dziś potrzebujemy?

Społeczności LGBT+ pomogło zatrzymanie Margot, łapanki osób aktywistycznych i represje wobec queerowych kolektywów. Zmiana społeczna wymaga w Polsce represji?
Trudno tu nie przywołać Kuronia, który komentując protesty 1969, pisał: „nareszcie ruch studencki ma swoich więźniów politycznych!”.

Danuta Kuroń podpisała się pod listem poparcia dla was. Ludzie kultury (m.in. Agnieszka Holland, Maja Komorowska i Andrzej Seweryn), liderzy opozycji ulicznej (Marta Lempart, Paweł Kasprzak, Elżbieta Podleśna) oraz działacze dawnej „Solidarności” (Władysław Frasyniuk, Zbigniew Bujak, Seweryn Blumsztajn) uznali zapowiedzi premiera za „groźny populizm”, po czym wezwali rząd do dialogu z Ostatnim Pokoleniem.
Wiele dla nas znaczy, że według autorytetów poparcie dla Ostatniego Pokolenia jest nie tylko „normalne”, ale może wręcz wskazane. Takie listy dają nadzieję, że nasz przekaz może się przebić przez medialną kakofonię.

Na razie przebija się raczej krytyka sposobów waszego działania. Lech Wałęsa pisze na Facebooku: „solidaryzuję się i protest popieram. Nie popieram jednak form, metod protestu”. Gdy rok temu CBOS badał reakcje na manifestacje rolników, 70 proc. Polek i Polaków akceptowało blokady dróg (a niewiele mniej blokady przejść granicznych). Wasze akcje budzą powszechne oburzenie.
Być może zadziałał tzw. społeczny dowód słuszności, bo jednak tysiące rolników wyszło na ulice, a nas jest często garstka. Kluczowy wydaje mi się sposób, w jaki media relacjonują protesty. Rolnicy to „duma Polski”, przybywają do stolicy wyrazić „społeczny sprzeciw”. Ostatnie Pokolenie okazuje się „bandą dzieciaków”, która wywołuje „zakłócenia”, a w ogóle to „kierowcy są wkurzeni”. Już ramy debaty są dla nas krzywdzące, co nie znaczy, że jesteśmy od rolników mniej skuteczni. Mimo znacznie skromniejszych środków docieramy przecież z przekazem do podobnej liczby ludzi.

Swoją drogą, nie jesteśmy przeciwko rolnikom, część ich postulatów wręcz popieramy. Przez Warszawę przeszedł właśnie protest przeciwko umowie z Mercosur, która ma zapewnić Unii łatwiejszy dostęp do produktów rolno-spożywczych z Ameryki Południowej. Jako Ostatnie Pokolenie jesteśmy za lokalną produkcją żywności, bo mniej obciąża klimat.

Michał Połuboczek (Konfederacja) zapowiada projekt ustawy, który pozwoli wydawać wyroki na was 24-godzinnym sądom, Janusz Kowalski (PiS) chce obciążać kosztami protestów waszych rodziców, a Rafał Trzaskowski (KO) uważa, że „sami sobie szkodzicie”. Paulina Piechna-Więckiewicz z Nowej Lewicy też nie udziela wam poparcia, zamiast tego przypomina, że „będziecie ponosić konsekwencje i odpowiedzialność”.
Zanim założyliśmy Ostatnie Pokolenie, działałem w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. Przed wyborami 2019 udało nam się doprowadzić do politycznego konsensusu: wszystkie partie poza Konfederacją podpisały się pod naszymi sześcioma postulatami, m.in. oparciem polityki klimatycznej na stanowisku naukowców, włączeniem wiedzy na temat kryzysu klimatycznego do podstawy programowej, redukcją gazów cieplarnianych czy powołaniem przez rząd Rady Klimatycznej. Podkreślam, że „za” był nawet PiS.

Skąd więc zmiana metod działania?
Strajk to była cenna szkoła życia: zyskałem świadomość polityczną, odkryłem siłę społeczeństwa obywatelskiego, złapałem kontakt z osobami, którym zależy na dobru wspólnym. Poczułem, że nie jestem sam. Od przekonania komitetów wyborczych do postulatów MSK minęło jednak kilka lat, pandemia zamknęła nas w domach, zaczęły się protesty przeciwko orzeczeniu trybunału Julii Przyłębskiej, Rosja zaatakowała Ukrainę. Uwaga opinii publicznej przeniosła się gdzie indziej, a Polska utkwiła w klimatycznym marazmie (bo przecież „są ważniejsze sprawy”). Stało się jasne, że formuła „grzecznych” protestów się wyczerpała.

Dlaczego?
Bo nie da się w nieskończoność powtarzać tych samych taktyk, a MSK nie potrafiło ewoluować. Działaliśmy w płaskiej, ahierarchicznej strukturze, teoretycznie wszyscy mogli przyczynić się do podjęcia decyzji, ale w praktyce nie podejmował ich nikt. Poza tym okazało się, że powszechne potępienie dla denializmu klimatycznego i rosnąca świadomość zagrożeń, które uważaliśmy za swoje sukcesy, wcale sukcesami nie są. Nic się nie zmieniło, większość społeczeństwa nadal akceptuje nasze postulaty, ale rząd nic z nimi nie robi.

Krytyka klasy politycznej to dla mnie dowód, że działamy właściwie. Inspirujemy się przecież m.in. amerykańskim ruchem praw obywatelskich, którego lider (Martin Luther King – red.) nie dążył wcale do osiągnięcia „konsensusu” czy „popularności”. Pisał, że protest musi wywołać kryzys społeczny, bo w ten sposób można wymusić dyskusję nad nierozwiązanymi problemami.

Czytaj też: Wstyd mi za moje pokolenie

Zanim rozpoczęliście blokady Warszawy, w marcu zeszłego roku wysłaliście list otwarty do Donalda Tuska, który od tego czasu się z wami nie spotkał. Z poparciem któregoś z koalicjantów KO droga do ucha premiera byłaby krótsza.
Uważasz, że Strajk Kobiet albo organizacje queerowe – które miały taką „krótszą drogę” – osiągnęły sukces?

Legislacyjny – jeszcze nie. Ale tamte protesty trwale zmieniły opinię publiczną: poparcie dla aborcji do 12. tygodnia sięga 60 proc., dla związków partnerskich – niemal 70 proc. Zaczęliśmy rozmawiać w Polsce o niebinarności, sytuacji transpłciowej młodzieży czy potrzebie dekryminalizacji „pomocnictwa” w terminacji ciąży.
Gramy w dłuższą grę. Przecież Ostatnie Pokolenie nie ma nawet roku, tymczasem Strajk Kobiet powstał w 2016, na cztery lata przed wyrokiem trybunału Julii Przyłębskiej, a Kampania Przeciw Homofobii i Lambda działały na długo, zanim policja zatrzymała Margot. Przypomnę zresztą, że język liderek antyaborcyjnych protestów budził kontrowersje, a oburzenie na pomysł zakorkowania Warszawy wcale nie należało do awangardy.

Dopóki poruszamy się w obszarze nieposłuszeństwa obywatelskiego, to czego byśmy nie zrobili – nasze protesty nie będą popularne, a my nie staniemy się lubiani. Owszem, nasze akcje zakłócają porządek i wkurzają ludzi, bo właśnie takie mają być. A czas na refleksję nad tym, czy obraliśmy właściwe metody, przyjdzie później. Przecież w 1967 r. aż dwie trzecie Amerykanów twierdziło, że działania ruchu praw obywatelskich szkodzą czarnej społeczności, a kilka lat później proporcje się odwróciły – dwie trzecie uznało, że ruch pomógł znieść segregację rasową.

Patryk Jaki i inni politycy PiS przekonują, że działalność Ostatniego Pokolenia finansuje warszawski ratusz, który ponoć zaoferował wam lokal po preferencyjnych warunkach. Ile w tym prawdy?
Zero. Wsparcie ratusza wiele by ułatwiło, ale utrzymujemy się wyłącznie z darowizn, które zbieramy na platformach crowdfundingowych. W dodatku nie mamy żadnego „lokalu” w Warszawie. Jaki ma zapewne na myśli Centrum Aktywizmu Klimatycznego Gniazdo, które prowadzi wiele różnych ruchów i organizacji. Gniazdo, którego Ostatnie Pokolenie nigdy nie było aktywnym członkiem, zajmuje się działalnością edukacyjną i popularyzatorską, organizuje debaty, panele czy warsztaty. Tyle mamy z nimi wspólnego, że czasem użyczają nam przestrzeni.

Gniazdo faktycznie otrzymało preferencyjne warunki najmu, ale nie jest to w Warszawie sytuacja bez precedensu, na takich „preferencyjnych warunkach” wynajmuje lokale wiele organizacji pozarządowych, funkcjonują tak nawet biura poselskie, np. Sławomira Mentzena przy ulicy Pięknej.

Czyli gdy Marianna Schreiber pochwaliła się, że przyszła do was z gaśnicą do „biura”...
...przyszła do Gniazda i obsikała ludzi zupełnie niezwiązanych z Ostatnim Pokoleniem. Prawica szerzy dezinformację, więc być może w oczach Marianny Schreiber rzeczywiście przyszła do naszego „biura”, ale w istocie zakłóciła wymianę ubrań.

Co musiałoby się zdarzyć, żebyście zrezygnowali z protestów?
W marcu domagaliśmy się od premiera zwiększenia inwestycji w kolej i komunikację zbiorową (poprzez przekierowanie środków przeznaczonych na budowę autostrad) i wprowadzenia taniego (ok. 50 zł) uniwersalnego biletu na transport lokalny i regionalny. Jeśli rząd złoży w tych sprawach jakieś deklaracje, Ostatnie Pokolenie będzie musiało zmienić postulaty, ale protesty nie ustaną. Trwa kryzys klimatyczny, Polska potrzebuje klimatycznego zarządzania kryzysowego.

Co z formami działania? W grudniu Letzte Generation, wasz niemiecki odpowiednik, ogłosił zaprzestanie blokowania ulic i lotnisk (korektę kursu ma przypieczętować nową nazwą).
Nie wiemy, w jaki sposób będzie działać niemieckie Ostatnie Pokolenie, jego rzeczniczka podkreśliła, że protesty pozostaną „uciążliwe”. My też kiedyś zaprzestaniemy blokad, bo musimy się adaptować i zmieniać taktyki. Nie jestem emocjonalnie przywiązany do tej akurat formy protestu – widzę natomiast, że działa i przyciąga uwagę.

Chciałbym, żebyś odpowiedział na kilka najczęściej pojawiających się krytycznych komentarzy na temat waszej działalności. Zacznijmy od: „A jeśli karetka nie dojedzie do potrzebujących?”.
Zawsze je przepuszczamy, o „korytarzach życia” myślimy już na etapie planowania blokady. Postawmy sprawę jasno: kilkunastu ludzi siada na jezdni, blokując ją przez 10–15 minut, a wcześniej publicznie ogłasza, gdzie i kiedy będzie korzystać z prawa do protestu. Nie stwarzamy zagrożenia dla zdrowia i życia. Ten karetkowy „whataboutism”, uprawiany przez polityków i dziennikarzy, ma jedynie odwrócić uwagę od istoty problemu. Wolałbym dyskutować o tym, dlaczego rząd nie chce odpowiedzieć na wyzwania kryzysu klimatycznego.

„Ciągle tylko straszycie, zniechęcacie ludzi swoją negatywnością”.
Jasne, nikt nie chce słuchać kaznodziejów katastrofy... Ale o klimacie trzeba mówić tak, by trafić ze swoim przekazem. Tymczasem jest bardzo wiele powodów, dlaczego debata o nim jest – to słowo nie powinno pewnie trafić do tekstu – *******.

Poniekąd winny jest lobbing producentów paliw kopalnych, którzy wydają masę pieniędzy, by odwracać kota ogonem (przecież termin „ślad węglowy” wymyślili piarowcy BP!). Winę ponoszą też badacze klimatyczni, którzy są beznadziejnymi popularyzatorami nauki, nie potrafią wpisać swoich badań w atrakcyjną opowieść. Ich raporty są pełne skomplikowanych terminów i „suchych” informacji o procesach geologicznych czy fizycznych. Groza, która się w nich kryje, nie dociera do opinii publicznej.

„Ciężko pracujące osoby spóźniają się przez was do pracy”.
Tak, to prawda. Spóźniają się również przez korki, które mamy w Warszawie codziennie od ósmej rano, albo przez ryzykownie jadących kierowców. Niedawno Olga Gitkiewicz z Onetu z rozbawieniem w tekście odnotowała, że nasza blokada z 13 grudnia trwała 20 minut, a gdy dzień później na Wisłostradzie zderzyły się dwa samochody – powstał wielogodzinny korek.

Stolica stanęła też przez obchody 11 listopada, Marsz 4 Czerwca, Paradę Równości albo protesty przedsiębiorców. Tylko wy jednak nie zgłaszacie zgromadzenia do urzędu miasta i nie współpracujecie przy jego zabezpieczaniu z policją.
Fair, ale w zdecydowanej większości przypadków publicznie mówimy, gdzie i kiedy będą się toczyć nasze akcje. Policja o nich wie, często jest na miejscu nawet przed nami. Zresztą jak mówił ostatnio mec. Radosław Baszuk w TOK FM: drożność ruchu ulicznego nie jest wartością konstytucyjną w przeciwieństwie do prawa do zgromadzeń i wyrażania poglądów.

„Forma protestu odciąga uwagę od istoty problemu”.
Według brytyjskich badań „zakłócające” formy protestu – np. grupy Extinction Rebellion (przez dwa tygodnie blokowała londyńskie mosty – red.) – nie zniechęcają do polityki proklimatycznej, za to bardzo skutecznie podnoszą rangę problemu w debacie publicznej.

Ta ostatnio faktycznie spadła. W czerwcu dowiedzieliśmy się – z sondażu CBOS – że tylko 25 proc. Polek i Polaków opowiada się za osiągnięciem przez Polskę neutralności klimatycznej do 2050 r. W ciągu trzech lat poparcie dla sprawy stopniało o połowę.
Kiedy protestów nie ma, klimat przestaje społeczeństwo obchodzić, zwłaszcza że nie mamy w Sejmie reprezentacji, która zajmowałaby się tematem na poważnie. A polityczna zmiana wymaga dużych, społecznych emocji. Dlatego Ostatnie Pokolenie – czy się nas lubi, czy nie – jest potrzebne.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej: złoty interes patriotów. Ta historia ma dwie odsłony

Co łączy znikające sztabki złota i emeryta, który w kolejce po piwo zostaje prezesem spółki? Okazuje się, że jedno – Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej.

Juliusz Ćwieluch
06.01.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną