Życie jest przymiarką
Jacek Cygan dla „Polityki”: Życie jest przymiarką. Po takiej lekcji we mnie żadnej frustracji nie ma
JULIUSZ ĆWIELUCH: – Przeczytałem mnóstwo wywiadów z panem i jeśli czegoś się z nich dowiedziałem, to tego, że jest pan mistrzem w niemówieniu o sobie.
JACEK CYGAN: – Ja? No skąd.
Właśnie o tym mówię.
Przecież dwie książki o sobie napisałem, a w wywiadach jak na spowiedzi mówiłem.
Skoro już o spowiedzi, to pan jest wierzący?
To skomplikowane.
O, znowu.
To co by pan chciał wiedzieć?
Mam wrażenie, że pan jest jednocześnie spełniony i niespełniony. Odniósł pan wielki sukces, ale gdzieś tam w środku ma pan żal, że mówią o panu tekściarz, a dla niektórych to taki artysta drugiej kategorii.
Mój ojciec był bardzo niespełnionym człowiekiem. Miał wielki potencjał, o czym zresztą wiedział. Ale wojna złamała mu karierę. W 1938 r. dostał pracę w katowickim salonie Volvo. Do pracy chodził w białej koszuli i ciemnym garniturze. Był kimś.
Ale pan Hitler miał inne plany. Ojciec służył w Wehrmachcie?
No nie, nie mieszkał na Śląsku, tylko w Zagłębiu. Pracował jako robotnik w fabryce. Ale możliwość studiowania również go ominęła. Po wojnie przez całe życie pracował jako nauczyciel zawodu w Warsztatach Szkolnych przy Fabryce Maszyn Górniczych w Niwce, dzielnicy Sosnowca. Uczył precyzyjnego skrawania, obróbki metalu, ale w środku cierpiał, bo miał ambicje i chyba również zdolności, żeby się wykształcić. Nosił w sobie jakiś wielki smutek, którego moja mama, choć była wspaniałą kobietą, nie umiała w nim ukoić. Patrzyłem na niego i myślałem, że nigdy nie dopuszczę, żeby ze mną stało się coś podobnego. To była wielka motywacja, żeby się wyrwać z domu, wykształcić. Po takiej lekcji we mnie żadnej frustracji nie ma.