Im dalej w las, tym mniej drzew. Zwłaszcza późną jesienią i zimą, kiedy leśnicy ze względu na zakończenie okresu lęgowego zwierząt intensyfikują wycinkę. Stosy ściętych drzew (poniżej zdjęcia z grudnia w Jabłonnie pod Warszawą), tzw. pustynie, gdzie wycięto wszystkie drzewa w jednym cięciu (leśnicy nazywają tę metodę odnawianiem lasu) i odgłos pracującej piły alarmują mieszkańców. Próbują interweniować w nadleśnictwach lub informować lokalnych aktywistów. „Na wzrost polskiej wrażliwości leśnej zapracowały przede wszystkim setki organizacji, grup i inicjatyw, które walczyły o swoje ulubione fragmenty lasów” – pisał na początku roku w „Polityce” Jędrzej Winiecki.
W tym roku dodatkowy kontekst dla tego, co dzieje się w polskich lasach, daje zapowiedziana przez ministrę klimatu i środowiska Paulinę Henning-Kloskę, a także wpisana do „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów” obietnica wytyczenia lasów społecznych. – W czasie negocjacji pokojowych na froncie ogłasza się rozejm, podczas gdy my musimy spierać się z leśnikami, a w tym samym czasie przedmiot naszego sporu może zostać wycięty – mówi Anna Kolińska, aktywistka z fundacji Alarm dla Klimatu i Porozumienia Inicjatyw Lasów Chojnowskich.
I rzeczywiście, gdy trwa narada nad lasami, w wielu nadleśnictwach Plany Urządzenia Lasu są realizowane według harmonogramu: przetargi na produkcję drewna zostały rozstrzygnięte w grudniu, a w styczniu mają zostać podpisane umowy z firmami tnącymi. Tak jest np. w Nadleśnictwie Chojnów. Cały 2025 r. może być za chwilę stracony.
Ochrona przed wyspami ciepła
Lasy społeczne, a właściwie „lasy o wiodącej funkcji społecznej”, to kategoria powołana przez zarządzenie Dyrektora Generalnego Lasów Państwowych jeszcze w 2022 r. Ma obejmować obszary użytkowane przez ludzi do rekreacji, sportu, dla zachowania zdrowia itp. W lasach społecznych gospodarka leśna byłaby modyfikowana, ograniczona lub zupełnie wyłączona. Mają zostać wyznaczone dla największych aglomeracji: Warszawy, Łodzi, Poznania, Wrocławia, Katowic, Krakowa, Trójmiasta, Szczecina, Bydgoszczy/Torunia, Kielc, Bielska-Białej. „Chcemy ograniczyć tam wycinki, dając tym lasom nową, wiodącą funkcję – funkcję społeczną” – mówiła w kwietniu mijającego roku Paulina Hennig-Kloska. W wymienionych miastach mieszka 13 mln Polaków, a lasy aglomeracyjne stanowią jedynie niewielką część wszystkich lasów w kraju, bo mniej niż 5 proc.
Ich funkcja jest jednak kluczowa, a lasu nie da się chronić, traktując go jednocześnie jako surowiec i miejsce do rekreacji. – Ale lasy społeczne to nie są tylko spacerniaki, nas interesuje klimatotwórcza funkcja lasu, usługi regulacyjne, czyli las jako filtr powietrza i hałasu, regulator temperatury – mówi Anna Kolińska. Mają one także chronić wodę i glebę, oczyszczać powietrze, regulować klimat i łagodzić skutki jego zmian, chronić miasta przed wyspami ciepła, redukować hałas – dlatego powinny być szczelne, zwarte, a nie podziurawione rębniami.
Na razie rząd tłumaczy się, że wprowadził moratorium, wyłączając z eksploatacji dziesięć najcenniejszych przyrodniczo obszarów – tylko że dla społeczników to zdecydowanie za mało.
Ponieważ trudno byłoby zapisać w prawie społeczny status lasów – ze względu na ryzyko weta Andrzeja Dudy – resort klimatu otwarł proces negocjacji na linii leśnicy, przyrodnicy i ekolodzy, samorządowcy i mieszkańcy. Ale takie rozwiązanie uruchomiło szereg innych problemów.
Las społeczny od cyrkla
Zespoły, które miały uzgodnić trójstronne porozumienia, pracowały pod presją czasu, przez większość wakacji. W dostępnych opiniach strony społecznej często można spotkać się z oskarżeniami o sabotowanie dialogu przez leśników. Dr Jerzy Parusel, ekspert na prawach członka zespołu w Bielsku-Białej, Katowicach, Krakowie, Kielcach i Wrocławiu, w rozmowie z Onetem mówił, że leśnicy potraktowali lasy społeczne jako zagrożenie: „Mieli swoją narrację, próbowali manipulować przekazem, zrównując lasy społeczne z wyłączeniami”.
W Krakowie społecznicy chcieli uznać za lasy społeczne 70 proc. zielonych terenów, Lasy Państwowe zaproponowały 7 proc. „Skończyło się na kuriozalnym pomyśle wyrysowania lasów od cyrkla. Ustalono obszar 20 km od umownego centrum miasta, czyli rynku” – relacjonował dr Parusel.
W Warszawie lasy aglomeracyjne są zlokalizowane na północ od stolicy (Nadleśnictwo Jabłonna), wschód (Nadleśnictwo Celestynów), południowy wschód (Nadleśnictwo Drwinów) oraz na południu (Nadleśnictwo Chojnów). – Zależało nam na tym, żeby wszystkie lasy przynależące do aglomeracji warszawskiej stały się lasami społecznymi, wyłączonymi z produkcyjnego pozyskiwania drewna – mówi Tomasz Niedzielski ze Stowarzyszenia Lasy Chotomowskie działającego w Jabłonnie. – Na początku była duża rozbieżność między tym, czego oczekiwała strona społeczna, propozycją Lasów Państwowych, która była minimalna, a samorządem, który również nie był zainteresowany wyłączeniem lasów z produkcji drzewnej. Ciężko było wytłumaczyć radnym i w urzędzie gminy, na czym ta reforma polega i czym są lasy społeczne. Nie pomagał też brak oficjalnych definicji i przepisów z MKiŚ – dodaje Niedzielski.
Początkowa propozycja Nadleśnictwa Jabłonna – 0 proc. lasów wyłączonych z produkcji. Na wyłączenie z pozyskiwania drewna 80 proc. aglomeracyjnej powierzchni lasów w NJ nie chciał zgodzić się też samorząd. Ostatecznie stanęło na 18,8 proc., co oznacza ochronę takiej części lasu przed wycinkami. Pozostała część będzie podlegała modyfikacjom, co oznacza zezwolenie na pozyskiwanie drewna, ale z warunkiem utrzymania walorów krajobrazowych. Z kolei w Drewnicy i Celestynowie w dalszym ciągu między stronami są rozbieżności.
Nie w takiego Mikołaja wierzymy
Na południe od Warszawy nie udało się doprowadzić negocjacji do końca. W kontraście do północnej części, w której położony jest Kampinoski Park Narodowy, Nadleśnictwo Chojnów składa się z małych kompleksów nazywanych „lasami parkami”, które można pokonać na piechotę w 15–30 min. Na jednego mieszkańca przypada w Polsce 2,5 tys. m kw. lasu, a w tej części kraju jedynie 90 m kw. Lasu jest za mało, a antropopresja silnie oddziałuje. Przyroda lasów chojnowskich charakteryzuje się wysokim poziomem różnorodności biologicznej, dzięki żyznym glebom mamy tu lasy mieszane z dębami i grabami, które dałyby sobie radę same, gdyby zostawić je bez ingerencji.
– U nas samorządy rozumieją sytuację i popierają postulaty objęcia ochroną wszystkich chojnowskich lasów – opowiada Anna Kolińska. Większość gmin chce wyłączeń z wycinki, w wyjątkowych przypadkach ograniczeń. – Policzyliśmy, że dzisiaj zostało nam między 70 a 80 proc. dojrzałego i zwartego lasu, do którego możemy wejść, zobaczyć ściółkę, wysokie drzewa, krzewy – dodaje.
Nie ma jednak porozumienia z leśnikami, jaką gospodarkę leśną prowadzić na tym obszarze. Ostatnia propozycja strony społecznej obejmuje 70 proc. wyłączeń z wycinki, a 30 proc. powierzchni lasów miałoby podlegać ograniczeniom i modyfikacjom. Leśnicy najpierw zaproponowali 15 proc. lasów do wyłączenia, a później zeszli do 5. – Po tylu latach i po Ogólnopolskiej Naradzie o Lasach 2 nie mam już złudzeń co do intencji leśników. Mówię tu w szczególności o „górze” (tj. Generalnej Dyrekcji Lasów Państwowych). Nie podoba nam się cały proces, jesteśmy w nim, bo nie może nas w nim nie być. Proces był źle zaprojektowany, powinniśmy zacząć od legislacji, zmiany ustawy o lasach i rozporządzeniu o lasach ochronnych, a ramy powinny być narzucone odgórnie – mówi Anna Kolińska.
6 grudnia leśnicy i branża drzewna zorganizowali nawet w Warszawie protest pod hasłem „Nie w tego Mikołaja wierzymy”, wymierzony w wiceministra środowiska Mikołaja Dorożałę, ale związkowcy zarzuty stawiają także samej Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. Nie chcą żadnych zmian w gospodarce leśnej.
Lasy od Sasa do lasa
Strona społeczna liczyła, że po zakończeniu prac zespołów do spraw lasów aglomeracyjnych, których obrady trwały od września do listopada, resort przejmie pałeczkę i wreszcie zapadną ostateczne decyzje. Tak się nie stało.
W rozpisanym przez MKiŚ harmonogramie od stycznia do marca 2025 r. mają być prowadzone kolejne rozmowy, tym razem z ekspertami. – Resort środowiska oczekuje, że będziemy mieć lasy społeczne takie, jakie sobie wynegocjujemy. Skutek będzie taki, że będziemy mieć teraz lasy od Sasa do lasa, w każdym miejscu Polski będą panować inne zasady, w zależności od tego, ile w tym przemocowym procesie ugrała siła społeczna – podsumowuje Anna Kolińska. – Tymczasem nadleśnictwa pracują wedle starych zasad i nie ma powidoków na to, żeby propozycje weszły w życie. Był nowy zapał, nowy minister, a teraz jest rozczarowanie, że ktokolwiek by nie był na górze, to realnych zmian nie widać – dodaje Tomasz Niedzielski.
Czego boi się ministerstwo? Dlaczego nie przewodzi procesowi negocjacji? Przyprzeć Lasy Państwowe do muru jest trudno. Rozsiana po całym kraju struktura sprawia, że LP mają poparcie w wielu samorządach. Zwłaszcza że leśnicy są często sołtysami i radnymi, a ta podwójna rola jeszcze zacieśnia relacje: organizują razem różne wydarzenia lokalne, finansując wzajemnie własne projekty. Strona społeczna, stojąc naprzeciw takiego sojuszu, czuje się wystawiona na żer.
Nadwyżka jak Puszcza Kampinoska
Ostatnie raporty o tym, co dzieje się wewnątrz tej instytucji, nie napawają optymizmem. Trzy lata temu Pracownia na rzecz Wszystkich Istot w raporcie „Lasy na sprzedaż: jak Lasy Państwowe uwłaszczyły się na wspólnych lasach” wykazała skalę nadużyć i szkodliwych działań leśników. „Przychód Lasów Państwowych w 2021 r. wyniósł 10 mld zł i był prawie dwukrotnie wyższy niż w 2008 r. Zysk netto w 2021 r. osiągnął ponad 700 mln zł i był ponadtrzykrotnie wyższy niż w 2008. Zdecydowana większość (ok. 90 proc.) przychodów Lasów Państwowych pochodzi ze sprzedaży drewna pozyskanego w lasach należących do Skarbu Państwa, w 2021 r. było to 8,9 mld zł” – czytamy w raporcie Pracowni. Nie stosują się nawet do Ustawy o lasach; przynajmniej w 46 nadleśnictwach prowadzą gospodarkę leśną bez zatwierdzonych Planów Urządzenia Lasu.
Jednocześnie wiadomo, że Lasy Państwowe pozyskują więcej drewna, niż wynika to ze statystyk. Oficjalne raporty nie zgadzają się z danymi gromadzonymi przez Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot zauważyła, że raporty publikowane na podstawie wyników tzw. Wielkoobszarowej Inwentaryzacji Stanu Lasów (WISL), prowadzone przez Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej, znacznie się różnią od pism przekazywanych przez Lasy Państwowe i GUS. W ciągu ostatnich pięciu lat drewno, które nie zostało ujęte w statystykach, dotyczyło prawie 15 mln m sześc., co daje szacunkową wartość 2,65 mld zł. Zdaniem ekologów ta „nadwyżka” równa się pozyskaniu surowca z obszaru o wielkości 130 proc. Puszczy Kampinoskiej.
Z kolei Najwyższa Izba Kontroli zarzuca Lasom Państwowym liczne nieprawidłowości w wydatkowaniu Funduszu Leśnego.
Prognozy dotyczące polskich lasów też nie są optymistyczne. W dobie wyzwań klimatycznych pielęgnacja i zajmowanie się nimi wymaga zmian. Wiedzy oraz otwartości.
Badacze z Polskiej Akademii Nauk stworzyli opracowanie na temat wpływu ocieplenia klimatu na występujące w Polsce i Europie drzewa. Wynika z niego, że z Polski, Niemiec, Czech, krajów bałtyckich zniknie m.in. sosna zwyczajna (porastająca w 70 proc. polskie lasy). Ratunku będzie szukać w „emigracji” – na północ, do Skandynawii i na Wyspy Brytyjskie. – A leśnicy w wielu miejscach w młodnikach sadzą właśnie sosnę, która przy braku wystarczającego poziomu wody w glebie i zmieniającym się klimacie nie da sobie rady – mówi Anna Kolińska.