„Wyrolowani”. Zamyka się Malwa, dom dla osób niesamodzielnych. Trwa szukanie sponsorów
„Zamykamy dom dla osób z niepełnosprawnością w Warszawie” – poinformowała na swoim profilu na Facebooku Fundacja Malwa. Na zdjęciu w poście wyjaśnia, że Centrum Opiekuńczo Mieszkalne Malwa zmuszone jest zakończyć swoją działalność z powodu braku finansowania. Na zdjęciu przedstawiającym kilku mieszkańców Malwy napis: „WYROLOWANI”.
Na spotkaniu z rodzinami mieszkańców Malwy zarząd fundacji przekazał informację, jaka jest sytuacja. Na razie rodziny zadeklarowały wsparcie finansowe i pomoc w szukaniu sponsorów.
Dom dla potrzebujących
Mieszkańcy to w większości ludzie starsi, trzy osoby są po sześćdziesiątce. Ich rodzice albo już nie żyją, albo są w takim wieku, że sami już wymagają pomocy i opieki. Najmłodszy ma 44 lata i niepełnosprawność wynikającą z mózgowego porażenia dziecięcego. Jego 70-letni rodzice pięć lat temu, gdy jeszcze nie było Centrum Opiekuńczo-Mieszkalnego Malwa, a oni podupadali na zdrowiu i po prostu bali się, że umrą, zdecydowali, razem z synem, o ustawieniu się w kolejce do Domu Pomocy Społecznej. W międzyczasie powstało COM Malwa, syn znalazł tam miejsce. Na to w DPS-ie czeka dalej.
W domu mieszka na stałe dziewięć osób z niepełnosprawnością intelektualną, kolejnych 20 objętych jest opieką dzienną. Imponujący budynek wart dziś ok. 20 mln należy do fundacji. Wybudowali go rodzice dorosłych dzieci z niepełnosprawnościami, głównie intelektualnymi, którzy w tym celu założyli fundację. Po 25 latach starań dzięki własnemu wkładowi, środkom publicznym i od sponsorów biznesowych udało się – powstało miejsce, które gdy zaczynali projekt ćwierć wieku temu, było pionierską koncepcją małych domów ze wsparciem. Wtedy być może wydawało się, że najważniejsze to mieć budynek. Dziś wiadomo już, że miesięczne utrzymanie domu i jego mieszkańców to ponad 100 tys. zł.
Do tej pory, przez dwa i pół roku, centrum Malwa działało w oparciu o finansowanie z programu ministerialnego. Fundacja składała wniosek do miejskiego Biura Pomocy i Projektów Społecznych, które po rozstrzygnięciu konkursu występowało o dofinasowanie do wojewody dysponującego środkami ministerstwa. – Trochę to skomplikowane, ale w ten sposób udało się to miejsce otworzyć – mówi wiceprezydentka Warszawy Aldona Machnowska.
Slalom z przeszkodami
W zeszłym roku cała dotacja (ponad 1,2 mln zł) dla COM Malwa poszła z budżetu miasta, bo nie udało się uzyskać dofinansowania z ministerstwa.
Prezeska fundacji i kierowniczka centrum Olga Sinkowska podkreśla, że ich post miał zwrócić uwagę na problem tymczasowości i niepewności finansowania, z którym borykają się organizacje takie jak Malwa. Kończą składać jeden wniosek o dofinansowanie i już muszą pisać następny. I nigdy nie wiedzą, czy pieniądze dostaną. Nie wszystkie programy, w ramach których można ubiegać się o dofinansowanie, pasują do prowadzonej działalności. Czasem można łączyć dwa programy, czasem nie. Taki slalom z przeszkodami.
– To absolutnie nie był atak na urząd miasta – zapewnia Sinkowska. – Bo, po pierwsze, do tej pory współpraca układała się wzorowo. Po drugie, miasto nie ma obowiązku finansowania działalności jakiejś konkretnej organizacji pozarządowej. Może przyznać finansowanie innej fundacji.
Miasto twierdzi, że to fundacja Malwa nie zgłosiła się na jesieni do konkursów na centra opiekuńczo-mieszkalne. Fundacja tłumaczy, że konkursy dotyczyły prowadzenia opieki dziennej, a oni mają dziewięciu stałych mieszkańców. W październiku złożyła wniosek o dofinansowanie COM. Z Biura Pomocy i Projektów Społecznych dostała informację, że lepiej wybrać inną formę. Powstał więc kolejny wniosek o dofinansowanie Warszawskiej Wspólnoty Wspomaganej. Potem była informacja, że są dwa wnioski i biuro nie wie, który ma rozpatrzyć. Malwa postawiła na Wspólnotę, bo jak zrozumieli, miała większe szanse na finansowanie. Ale okazało się, że dostali odmowę.
Co najmniej trzy miesiące
13 grudnia odbyło się spotkanie przedstawicieli fundacji z urzędnikami stołecznego Biura Pomocy i Projektów Społecznych. – Usłyszeliśmy, że miasto będzie weryfikować nasz pierwszy wniosek o dofinansowanie COM, czy spełniamy wszystkie wymogi programu i czy mogą wystąpić do wojewody – mówi Olga Sinkowska. – Ale nawet jeżeli spełniamy, cała procedura zajmie co najmniej trzy miesiące.
Wiceprezydentka miasta Aldona Machnowska: – To my zabiegaliśmy o spotkanie, żeby dowiedzieć się, co stanie się z ośrodkiem, skoro nie mają dofinansowania – mówi Machnowska-Góra. – Na spotkaniu fundacja zapewniła, że chce z innych źródeł szukać dofinansowań, z Urzędu Marszałkowskiego, PFRON-u, programów ministerstwa rodziny. Ale przede wszystkim uspokoiło nas zapewnienie pani prezes, że fundacja ma środki na co najmniej dwa miesiące i że nie zamknie swojej działalności. Bo gdyby okazało się, że musimy jeszcze raz ogłosić konkurs, znaleźć na to dodatkowe pieniądze, to to i tak będzie trwało. To jest oczywiście możliwe, ale wymaga czasu.