Moc struchlała
Święta u powodzian to wielopiętrowy dylemat. Choinek nie ma. Nigdzie nie słychać kolęd
W Głuchołazach całodobowe korki. Żadne świąteczne poruszenie sklepowe, tylko siła wyższa – budują most. Ma być solidnie, żelbetowo. Budowali już przed powodzią, ale się nie wyrobili. Miasto tonęło razem z rynkiem, wąskimi ulicami przepływał bezładny dobytek. Niosło sklepy, kuchnie, duże pokoje, auta i drewno z czeskiego tartaku.
Boże Narodzenie 2024 to tutaj wielopiętrowy dylemat, nie święto. Mieszkańcy parterów płaczą lub milczą na słowo „święta”. A tym z górnych pięter, suchych, nie wypada mówić o świętowaniu. Most też emocja. Budują go – źle, bo korki przed świętami i ludzie toną w szarości spalin i niskich chmur. Jednak gdyby nie budowali – też źle, boby znaczyło, że mają ludzi za nic. Oni, czyli władza.
Wielka choinka stanęła pośrodku rynku, na każdej bombce logo sponsora – i nie cieszy. Ale jakby jej nie było, mówią Głuchołazy, dopiero byłoby smutno.
Życie pcha się do domów, ale nie bardzo wiadomo, co z nim robić. Osowiałe poranne piwo w warzywniaku nad rzeką i te rozmowy: wyjechać by w cholerę. Spychacz rzęzi za ścianą, nagarnia gruz, koparka przewala kamienie w korycie rzeki, dzieciaki idą do szkoły i rzucają śnieżkami. Droga wypada przez wyrównane place po zabudowaniach, obok kontenerów dla bezdomnych powodzian. Nikt w nich nie mieszka. Dzieci atakują blaszaki śnieżkami i uciekają.
Mateusz prowadzi sklep z zabawkami przy kontenerach. Blaszana bazarowa szczęka, w niej wszystkie dziecięce fantazje podchoinkowe. Mateusza nie było w mieście, kiedy przyszła rzeka, brat – ze sklepu wędkarskiego opodal – uratował zabawki. Lalki, misie, spychacze i koparki czekają na mikołajów przykryte folią, właściciel dogrzewa się w samochodzie. Jakoś przedświąteczny handel zabawkami nie hula, i dary, i Boże Narodzenie to niedobre tematy rozmowy.