Dogasanie
Wiejskie hospicjum na Podlasiu. Tu podopieczni przed śmiercią dostają nowe życie
Pokój nr 8
To się może zdarzyć w każdej chwili. Dlatego Ryszard, mąż Mirosławy, nawet już nie mruga. Trzyma żonę za rękę, nie spuszcza z niej wzroku, po cichu mamrocze „Pod twoją obronę…”. Wczoraj Mirka była jeszcze w lepszej formie, jeszcze się odzywała, więc przez cały dzień opowiadali sobie nawzajem swoje wspólne życie. Jak ją zobaczył ten pierwszy raz na ulicy. Jaka była wśród sąsiadów afera, że ona prawosławna, a za męża bierze sobie katolika. Jak miał jechać do pracy do Ameryki, ale nie pojechał. A może jednak niepotrzebnie szli mieszkać do córki, gdy ona zachorowała?
Przerosło ich to wszystko. Ponad cztery lata choroby – rak jelit, szpitale, badania, nieskuteczne terapie, w brzuchu dziura, chemie, transfuzje, opieka w domu, nieporozumienia z córką, a w międzyczasie jeszcze śmierć rodziców żony. Ale czy jest ktoś, kogo by to nie przerosło? – Ależ on ją kocha – szepczą pielęgniarki i sanitariuszki, gdy po cichu, jak duszki, mijają pokój nr 8. Zanosi się na kolejną noc Ryszarda w hospicjum, więc zaraz mu pościelą łóżko obok żony. Akurat jest wolne. Żeby chłop nie leżał tak na zimnej podłodze.
Pokój lekarski
Doktor Paweł Grabowski – specjalista medycyny paliatywnej, pomysłodawca i założyciel Hospicjum Proroka Eliasza we wsi Makówka, pierwszego na Podlasiu stacjonarnego hospicjum wiejskiego – od początku chciał, żeby tak to właśnie wyglądało. Po ludzku. Ale od marzeń do rzeczywistości droga była i nadal jest daleka. Gdy ponad 14 lat temu pojawił się na Podlasiu, zaczynał od niewielkiego gabinetu w budynku starej wiejskiej szkoły. Powoli zbierał zespół pielęgniarek, sanitariuszy, fizjoterapeutów, kompletował sprzęty medyczne do wypożyczania pacjentom. Powoli przebijał się do lokalnej świadomości z nieoczywistą jak na region wiadomością – nie musicie być z chorobą sami.