Społeczeństwo

Próbna matura z polskiego: teksty dla futurologów i matematyków. Boję się myśleć, co będzie w maju

Matura próbna z języka polskiego Matura próbna z języka polskiego Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.pl
Gdyby nauczyciele języka polskiego byli zorganizowaną grupą zawodową, po takiej próbnej maturze zwołaliby konferencję i powiedzieli „dość!”. Nie mamy różdżki Harry′ego Pottera. Nie mamy nic, jedynie głupi uśmiech do złego egzaminu.

Nauczyciele języka polskiego są przyzwyczajeni, że ich przedmiot traktowany jest przez władze oświatowe jak worek bez dna. Szczególnie w szkole ponadpodstawowej. Wrzuca się do niego nie tylko uczenie mówienia i pisania po polsku, naukę o języku oraz literaturę, ale też sztuki plastyczne, architekturę, muzykę, filozofię, historiozofię, politykę historyczną, kulturę, szczególnie antyczną, biblistykę, podstawy religii, psychologii, antropologii, aktorstwo, retorykę, erystykę.

Na polskim interpretuje się obrazy, filozofuje, recytuje, śpiewa, wystawia sztuki teatralne, rysuje, maluje, debatuje, symuluje obrady przeróżnych instytucji, czyta gazety, ogląda filmy, robi się wszystko, co tylko eksperci pracujący na zlecenie MEN, CKE i innych instytucji oświatowych wymyślą. Wszystko to polonista musi wprowadzić na swoje lekcje i przekonać uczniów, że się na tym zna. Szkoda tylko, że na studiach polonistycznych tego nie uczą, a jedynie o języku i literaturze, trochę u kulturze. Język polski w szkole to przedmiot interdyscyplinarny, dziwnym trafem oddany w ręce absolwentów filologii polskiej.

Materiał idealny dla futurologów

Jakby tego było mało, na dzisiejszym próbnym egzaminie z języka polskiego znalazły się rozważania matematyczne, kosmologiczne i filozoficzne. Do arkusza maturalnego trafił tekst doktora habilitowanego nauk fizycznych Sebastiana Szybki, który pracuje w Zakładzie Astrofizyki Relatywistycznej i Kosmologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Fizyk ten i kosmolog opublikował w „Tygodniku Powszechnym” przykuwające uwagę rozważania na temat matematycznej struktury wszechświata. Bardzo interesująca wypowiedź, doskonała do interpretacji na spotkaniach koła młodych kosmologów. Drugi tekst umieszczony w arkuszu egzaminacyjnym wyszedł spod ręki doktora filozofii Łukasza Łamży, uczonego specjalizującego się w filozofii przyrody, futurologii i kosmologii oraz pseudonaukach. Tekst dany maturzystom dotyczy również zagadnienia matematyczności i niematematyczności wszechświata. Materiał idealny dla młodych futurologów o ambicjach filozoficznych. Teksty te jednak trafiły na maturę próbną z języka polskiego na poziomie podstawowym, czyli również do uczniów technikum gastronomicznego, rolniczego i ślusarskiego.

Po dzisiejszej próbie maturalnej poloniści dopisują do zakresu swoich obowiązków podstawy matematyki, fizyki, kosmologii, futurologii oraz pseudonauki. Stanisław Lem zapewne byłby niezłym nauczycielem języka polskiego, ja nim nie jestem, ale będę udawał, że się znam na wszystkich dyscyplinach naukowych i nienaukowych, a Izaak Newton, Albert Einstein czy James Maxwell mogliby mi buty wiązać, bowiem jako polonista biję ich wszystkich na głowę. Przynajmniej tak zakłada podstawa programowa języka polskiego i zasady egzaminowania z tego przedmiotu. Polonistą jestem tylko z nazwy, a z praktyki nauczycielem przedmiotu interdyscyplinarnego, wszechdyscypliny o skromnej i wprowadzającej w błąd nazwie „język polski”. Matematyk uczy tylko rozwiązywania zadań, natomiast na rozmowę o liczbach musi odsyłać ciekawskich uczniów do polonisty. Polonista jest bowiem człowiekiem omnibusem.

Maturzyści próbujący dzisiaj swoich sił znaleźli w arkuszu z języka polskiego pytania o to, na czym polega matematyczność przyrody (zad. 2), jakie są związki malarstwa z matematyką (zad. 3) oraz o prawdziwość twierdzenia, że „prawa fizyczne są wyrażone w języku matematyki” (zad. 4). Na zakończenie matematycznej części matury z języka polskiego zdający mieli napisać notatkę syntetyzującą na temat: „Zagadnienie matematyczności świata”. Kochanowski, Mickiewicz i Żeromski przewracają się w grobie. Boję się myśleć, jaka dyscyplina trafi do arkusza maturalnego w maju. Prawdopodobieństwo, że będą to zagadnienia językowo-literacko-kulturalne jest bliskie zera. Stawiam na fizykę kwantową i problem mikrofalowego promieniowania tła. Zagadnienia w sam raz na egzamin z języka polskiego.

Uczniowie potykają się na drobnostkach

Dzisiejsza próbna matura pokazuje, że do pisania i mówienia po polsku powinni przygotowywać nie tylko poloniści, ale również nauczyciele innych przedmiotów. Pisać teksty oraz uczyć ich rozumienia powinno się także na matematyce, fizyce, biologii, chemii, na lekcjach każdego przedmiotu, a nie tylko na polskim czy historii. Zresztą studenci politechniki potwierdzają, że na studiach dużo się pisze, np. opisuje się, jak przebiegał proces w laboratorium. To błąd, że sztuki pisania i rozumienia tekstów uczą w szkołach tylko poloniści, czasem też historycy. Jeżeli matura z polskiego skręca w stronę przedmiotów ścisłych, nauczyciele tych dyscyplin nie mogą udawać, że matematyka czy fizyka to tylko rozwiązywanie zadań.

Jak wiemy, ćwiczenie czyni mistrza. Jeśli uczniowie na polskim ćwiczą pisanie o nieszczęśliwej miłości Stanisława Wokulskiego do Izabeli Łęckiej, w pisaniu o miłości będą mistrzami. Zawiodą jednak w refleksji o matematycznej strukturze wszechświata, gdyż takich tematów nie podejmowali w ramach przygotowań do matury z języka polskiego. Popieram poszerzenie zakresu wymagań na egzaminie z polszczyzny, podoba mi się odejście od wymogu trzymania się zagadnień językowo-literackich, jednak nie wolno zmieniać reguł w trakcie gry. Najpierw należy dokonać fundamentalnych zmian w podstawie programowej, a dopiero potem dokonywać rewolucji na maturze.

Nie ma zwyczaju na lekcjach polskiego dyskutować o matematyce, w zestawie lektur nie ma ani jednego dzieła, którego bohaterem byłby matematyk. Uczniowie będą więc potykać się na drobnostkach, gdyż nie ćwiczyli myślenia matematycznego na polskim. Równie dobrze na maturze z matematyki można by kazać uczniom obliczyć, ile materiału musiał kupić Kochanowski, aby wystarczyło na sukienkę pogrzebową dla nieszczęsnej Orszulki. A jako dane pomocne w obliczeniach zamieścić cytat z „Trenów” Jana z Czarnolasu. Niech się maturzyści zdający matematykę głowią, jak zinterpretować poezję, aby poprawnie rozwiązać zadanie. Tak właśnie to wyglądało na dzisiejszym egzaminie próbnym z języka polskiego: był w części matematyczny. Zapewne ktoś w CKE postanowił podać pomocną dłoń uczniom z klas matematyczno-fizycznych, aby zdali maturę z przedmiotu humanistycznego, ale nie tędy droga.

Głupi uśmiech do złego egzaminu

Na szczęście w części drugiej testu polonistycznego nie było już matematyki. W zadaniach historycznoliterackich znalazły się fragmenty lektur lub innych tekstów literackich. Do nich odnosiły się prawie wszystkie pytania, wystarczyło zatem nie pomieszać epok i pojęć, a odpowiedź pisała się sama. Było pytanie o stoicyzm („pomnij zachować umysł niezachwiany”), o wieczną sławę poezji („a kiedy ja umrę, niechaj ony [rymy] nie giną”), o pracę organiczną („majątek zapisała na cele dobroczynne, na domy podrzutków, szpitale, szkółki, sklepy wiejskie…”), o nastój smutku w wierszu Tetmajera („odchodzę smutny”). Nie trzeba znać lektur, aby odpowiadać na pytania, które odnoszą się do zamieszczonych w arkuszu tekstów literackich. Tylko trzy pytania odnosiły się do wiedzy o literaturze, czyli wymagały jako takiej znajomości lektur. Maturzysta miał rozstrzygnąć, czy Izabela Łęcka realizowała zasady pracy u podstaw (łatwe pytanie). Drugie dotyczyło wpływu formy na człowieka wg Gombrowicza (średnio trudne). Trzecie sprawdzało, czy uczeń zapamiętał jakieś przykłady zbrodni niemieckich opisane przez Borowskiego w opowiadaniu „Proszę państwa do gazu” (trudne: trzeba znać tekst).

Uczniowie mieli też napisać wypracowanie na jeden z wybranych tematów: 1. „Różne postawy wyrażające miłość do ojczyzny”; 2. „Co sprawia, że człowiek może w pełni decydować o własnym losie?”. Obecna formuła matury wymaga, aby piszący odwołał się do jednej lektury obowiązkowej (pełna lista lektur wraz z nazwiskami autorów znajduje się w arkuszu), dowolnego dzieła literackiego, może to być wiersz, oraz wybranych kontekstów. Tematy do bólu tradycyjne, wyjęte wprost z lekcji języka polskiego. Wystarczy znać jedną lekturę, np. „Dziady” Mickiewicza, „Lalkę” Prusa albo „Wesele” Wyspiańskiego, i można pisać na każdy temat. Wypowiedzi twórczych na odkrywcze tematy polski system oświatowy nie przewiduje. Liczy się tylko sztampa!

Gdyby nauczyciele języka polskiego byli zorganizowaną grupą zawodową, po takiej próbnej maturze zwołaliby konferencję i powiedzieli „dość!”. Język polski nie może być traktowany jak worek bez dna, a obowiązki polonistów nie mogą być nieograniczone. Trzeba by różdżki Pottera, aby dobrze przygotować uczniów do takiej matury. Byle jak zawsze można (średnie wyniki z polskiego to zwykle jakieś 50 proc., czyli dopuszczający). Różdżki jednak nie mamy. Nie mamy nic, jedynie głupi uśmiech do złego egzaminu. Trzeba będzie poprosić uczniów, aby pouczyli się trochę do tego dziwoląga, zwanego znacznie na wyrost maturą z języka polskiego. Choć egzamin ten skrzeczy absurdami i robi się z każdym rokiem coraz bardziej bezsensowny, lepszego przecież nie mamy i długo mieć nie będziemy, najwyżej jeszcze gorszy.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Wyjątkowo długie wolne po Nowym Roku. Rodzice oburzeni. Dla szkół to konieczność

Jeśli ktoś się oburza, że w szkołach tak często są przerwy w nauce, niech zatrudni się w oświacie. Już po paru miesiącach będzie się zarzekał, że rzuci tę robotę, jeśli nie dostanie dnia wolnego ekstra.

Dariusz Chętkowski
04.12.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną