Marta Lempart: Odpuścić aborcję? Nigdy. Naszym wolno więcej? Naszym wolno mniej
ANNA J. DUDEK: Feminizm się ludziom znudził?
MARTA LEMPART: Myślę, że ludzie odczuwają, że wokół walki o prawa kobiet jest mnóstwo ciężkich emocji, stresu, strachu, pogardy rządzących. Są wyczerpani tym, co się działo przez osiem lat PiS, ale i niemocą, która teraz jest po stronie rządu. Tym, że się niewiele zmienia. Może powstać przekonanie, że jak się nie da, to trzeba odpuścić. Może ten feminizm był fajny, kiedy walczyliśmy z rządem, którego nikt nie lubił. Gorzej, jak ten feminizm jest konfrontowaniem się z rządem, który jest lepszy, bo nikogo nie bije na ulicach.
Trudniej walczyć o coś niż przeciw czemuś
Obserwuję duże znużenie, czytam o nim, słyszę je. Może aborcja była potrzebna na sztandarach, a teraz następuje powolne godzenie się z faktem, że już jest, jak jest.
Kiedy w lipcu przepadła ustawa o dekryminalizacji pomocy w aborcji – w wyniku błędu Donalda Tuska, który nie zatroszczył się o to, żeby była większość dla tego projektu – to ludzie, owszem, protestowali, a gniew się mocno poniósł. Tusk mówił wtedy, że już więcej żadne ustawy nie będą procedowane, bo „nie ma większości”, ale nie raczył i nie raczy się o tę większość zatroszczyć. Po protestach okazało się, że dekryminalizacja kilka dni później znowu trafiła do Sejmu, więc presja ma sens. Widziałam jeden z nagłówków prasowych – „Tusk w sprawie aborcji idzie w ślady Kaczyńskiego”, ignorując siłę kobiet.