Odczarować czarownice
Odczarować czarownice! Dlaczego niewinny performance wywołał tyle złych emocji?
Sporo trudu włożyła dr Małgorzata Tkacz-Janik, kulturoznawczyni i działaczka społeczna, żeby przeistoczyć się w Annę Krüger, skazaną za czary i spaloną w 1659 r. w Gdańsku. Wiozła przez Polskę kilogramy łańcucha, aby spętana nim, w łachmanach stanąć przed Kongresem Kobiet, który w tym roku obradował w Trójmieście. Jako Anna żaliła się, że potraktowano ją niesprawiedliwie. Była torturowana, choć ma ponad 80 lat. Musiała się przyznać do winy. Dopraszała się uwagi w imieniu wszystkich kobiet, które skrzywdzono w taki sposób w ciągu stuleci. – Słyszałam, że niektóre osoby płakały – opowiada Tkacz-Janik. – Uwielbiam się przebierać, przeistaczać. Bardzo mi są bliskie postaci, które doznały różnych krzywd charakterystycznych dla kobiecego życia. Jestem ze Śląska. Na Dolnym Śląsku było zatrzęsienie procesów o czary.
Wdowa Anna z diabłem Klausem
Aktywistki Kongresu sądziły, że zarządzany przez kobietę Gdańsk, znany jako miasto wolności, tolerancji i solidarności, będzie otwarty na symboliczną rehabilitację ofiary procesu o czary. Że da przykład innym. I chyba się przeliczyły.
Gdyby ta sprawa była dla władz Gdańska łatwa do przełknięcia, zostałaby załatwiona już kilka lat temu, gdy o Annę Krüger upomniało się Stowarzyszenie Edukatorów i Terapeutów Zaczarowani. Paweł Popielarski z Zaczarowanych, zarazem działacz KOD, ma pokaźną listę miast zachodnioeuropejskich, które w jakiś sposób zrehabilitowały osoby spalone za czary. Najwięcej na tej liście jest miast niemieckich. Dużo inicjatyw przypada na lata 2011–12, jakby przetoczyła się wtedy przez nie fala żalu, współczucia, ekspiacji za krzywdy sprzed wieków: Akwizgran, Bamberg, Dortmund, Düsseldorf, Kolonia, Münster, Osnabrück, Trewir, Wittenberga, Zurich… Formy wyrazu są różne: obelisk, pomnik, tablica, nazwa ulicy, uchwała rady miejskiej.