Sprawa „seryjnego pedofila”. Tarnowska kuria wini chłopców, nie chce płacić odszkodowań
Niekończąca się historia krzywdzonych w Kościele ma nową odsłonę w diecezji tarnowskiej. Grupa byłych ministrantów wniosła pozew przeciwko tamtejszej kurii. Domagają się zadośćuczynienia na sumę 12 mln zł z tytułu molestowania ich przez księdza Mariana W., który został już skazany na wieloletnią karę więzienia. I wydalony ze stanu duchownego. Miał wykorzystywać przez lata wielu chłopców w wielu parafiach w Polsce.
Sprawa „seryjnego pedofila” nie jest nowa. Opisywano ją w mediach pod nagłówkami, że to jeden z największych skandali pedofilskich w Kościele w Polsce. Nowym rozdziałem w tej posępnej historii jest reakcja kurii na pozew o odszkodowanie. Negatywna. Jak wynika z informacji Onetu, nie tylko odmówiła wypłaty pieniędzy, ale także zasugerowała, że skrzywdzeni przyzwolili na molestowanie, bo się aktywnie nie przeciwstawili i nie szukali pomocy. A więc sami są sobie winni. W dokumencie takie słowa nie padają, ale tak można rozumieć jego wymowę.
Czytaj też: Ziemskie królestwo Kościoła w Polsce. Ile ma hektarów i skąd? Hulaj dusza, piekła nie ma
Zimny prawniczy wywód
Prawnik pracujący dla kurii tarnowskiej, cytowany w materiale Szymona Piegzy na ten temat, z jednej strony podkreśla, że zachowania Mariana W. wobec chłopców, dziś dorosłych mężczyzn, nie można akceptować ani obarczać ich winą za jego preferencje seksualne. Z drugiej strony, jak twierdzi, analiza ich zeznań prowadzi do wniosku, że działania wobec nich akceptowali.
Na dodatek nie zawiadomili odpowiednich organów, że dzieje się im krzywda, a mieli taką możliwość, bo temat nadużyć seksualnych w Kościele nie jest tabu. Zgłoszenia przestępstwa miał dokonać sześć lat temu duchowny pracujący w diecezji. Kuria natomiast nie dopuściła się zaniechania, podjęła przepisane prawem działania, ksiądz drapieżca został ukarany najwyższą kościelną karą – wydaleniem ze stanu duchownego. Dlatego kuria wnioskuje do sądu okręgowego w Tarnowie o oddalenie pozwu w całości i nieobciążanie jej z tytułu naruszenia dóbr osobistych powodów. Nie ma zresztą pieniędzy na wypłatę. Domaga się natomiast, by powodowie wpłacili na rzecz diecezji zwrot kosztów postępowania sądowego, czytamy w materiale.
Nie trzeba dodawać, że pokrzywdzeni są rozczarowani stanowiskiem kurii. Czują się zdradzeni przez instytucję, która była dla nich „moralnym drogowskazem” i naucza, że dobro „najmniejszych” jest sednem Ewangelii. Zamiast tego „ukazała twarz obojętnej i wyrachowanej korporacji”. Prawniczy wywód uważają za zimny, ignorujący ich cierpienie. Jedyne, na co mogą teraz liczyć, to sprawiedliwy wyrok sądu. Czy się go doczekają i jakiej będzie treści, nie wiadomo.
Czytaj też: Jeszcze jeden skandal w sosnowieckiej diecezji. Lokalny Kościół szoruje po dnie
Ordynariusz nie czuje się winny
Przypomnijmy, że obecny ordynariusz diecezji tarnowskiej bp Andrzej Jeż usłyszał w kwietniu tego roku zarzuty prokuratorskie dotyczące bezzwłocznego niezawiadomienia organów ścigania o przestępstwach pedofilskich dwóch podległych mu księży. Kuria tarnowska wydała w tej sprawie komunikat odrzucający zarzuty jako niezgodne z faktami: ordynariusz według niej zgłaszał znane mu przypadki nadużyć z udziałem duchownych, gdy tylko posiadł o nich wystarczającą wiedzę. I czuje się niewinny.
Wygląda więc na to, że kuria tarnowska nie poczuwa się do żadnej winy ani w sprawie biskupa, ani w sprawie powodów. Gotowa jest natomiast do przypisywania winy skrzywdzonym ministrantom. Wszystko to dociera do opinii publicznej zaledwie tydzień po spotkaniu episkopatu ze skrzywdzonymi na Jasnej Górze. Władze kościelne i niektórzy publicyści katoliccy uznali je za dowód, że w Kościele w Polsce doszło do radykalnego i pozytywnego zwrotu w walce z pedofilią i nadużyciami seksualnymi. Na razie ten mniemany zwrot nie dotarł do Kościoła tarnowskiego.