Społeczeństwo

Drugi ślub Kurskiego. Kto dobił targu? TVP do dziś spłaca haracz wobec Kościoła

Ślub Jacka Kurskiego w Krakowie Ślub Jacka Kurskiego w Krakowie Jakub Włodek / Agencja Wyborcza.pl
Kiedy jest się człowiekiem władzy, zaprzyjaźnionym z biskupami, to można więcej niż zwykły szarak, który na unieważnienie małżeństwa kościelnego i szybką zgodę na kolejne może czekać latami i wcale się nie doczekać.

Drugi ślub kościelny Jacka Kurskiego, prominentnego polityka PiS, nie tylko wśród osób wierzących i zaangażowanych w życie Kościoła wywołał falę krytyki. Szczegóły unieważnienia pierwszego związku sakramentalnego byłego prezesa TVP i okoliczności zgody na drugi ujawniła „Gazeta Wyborcza”, do której anonimowy list z informacjami z procesu przed sądem kościelnym wysłał ktoś, kto miał dostęp do akt sprawy – wszystko wskazuje na to, że to ksiądz.

W Łagiewnikach ślubów nie ma

Ślub w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego, miejscu ważnym dla polskich katolików, ale i dla wielu wierzących na świecie, był wydarzeniem wyjątkowym. Po pierwsze dlatego, że w Łagiewnikach ślubów nie udzielano. Po drugiego dlatego, że ksiądz błogosławił drugi związek sakramentalny prezesa TVP i jego narzeczonej, która w telewizji pracowała – zrobił to w otoczeniu prominentnych polityków PiS, z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, premier Beatą Szydło i rządzącym krakowskim PiS Ryszardem Terleckim na czele. Po ślubie para młoda pojechała na Wawel, gdzie złożyła bukiet czerwonych róż na grobie tragicznie zmarłych w katastrofie smoleńskiej prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego żony Marii.

Zdjęcia z funeralnej części uroczystości obiegły w lipcu 2020 r. chyba wszystkie polskie media. I od razu pojawiły się pytania, jak to możliwe, że Jacek Kurski, ojciec trójki dzieci, po latach małżeństwa uzyskał jego unieważnienie. I jak to się stało, że „załatwił” u abp. Marka Jędraszewskiego, stojącego na czele krakowskiego Kościoła, zgodę na ślub w łagiewnickim sanktuarium. Ta druga sprawa szybko się wyjaśniła – w zamian TVP transmituje codziennie „Koronkę do Miłosierdzia Bożego”. Robi to zresztą do dzisiaj, i to ze świetną oglądalnością, sięgającą ponad pół miliona widzów.

Po opisanym w „Gazecie Wyborczej” anonimie z Gdańskiego Trybunału Metropolitalnego, gdzie unieważniono pierwszy ślub kościelny Kurskiego, wiadomo, że prowadzący postępowanie sędziowie kościelni zakazali mu zawierania kolejnego związku sakramentalnego. Ten zakaz zdjął – bo miał takie prawo – emerytowany już ordynariusz gdański abp Leszek Sławoj Głódź. Ten sam, który wyróżnił Jacka Kurskiego pierścieniem Inki z wygrawerowaną inskrypcją „Tak trzeba”.

Pierścień upamiętnia Inkę Siedzikównę, sanitariuszkę w oddziale Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, która po aresztowaniu i torturach w stalinowskim więzieniu została w 1946 r. skazana na śmierć – zginęła razem z Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem”, a ich bezimienne groby odnaleziono w 2014 r. Ponowny, uroczysty już pochówek Inki i Zagończyka, organizowany przez gdański IPN i Karola Nawrockiego, stał się wielką manifestacją tzw. środowisk patriotycznych.

Niewątpliwy sukces Kościoła

Jak Jacek Kurski przekonał abp. Sławoja-Głodzia do cofnięcia zakazu? Wojciech Czuchnowski i Małgorzata Skowrońska piszą, że jako prezes TVP organizował koncerty noworoczne w kościele św. Loyoli, na którym wisi herb arcybiskupa. A sam metropolita 31 sierpnia 2017 r. na mszy w rocznicę porozumień sierpniowych w bazylice św. Brygidy dziękował obecnemu na nabożeństwie Jackowi Kurskiemu za transmisje mszy świętych. Mniej ostentacyjny był abp Jędraszewski – nie pobłogosławił młodej parze w Łagiewnikach, nie było go na uroczystości w sanktuarium, a samego ślubu udzielił ksiądz pracujący w redakcji katolickiej TVP, bo poprosił go o to jego szef, czyli sam prezes.

Używając języka biznesowego, można uznać, że arcybiskup ma powody do zadowolenia, bo dobił targu – za zgodę na ślub w sanktuarium dzisiaj może się chwalić tym, że zapewnił katolikom transmisję „Koronki” w telewizji publicznej. I niewątpliwie jest to sukces Kościoła, bo dla wielu ludzi chorych, przykutych do łóżka, cierpiących czy samotnych ta modlitwa ma ogromne znaczenie.

To zarazem chyba pyrrusowe zwycięstwo, bo cała ta historia pokazuje, że jak się jest człowiekiem władzy, zaprzyjaźnionym z biskupami, to można więcej niż zwykły szarak, który na unieważnienie małżeństwa kościelnego i szybką zgodę na kolejne może czekać latami i wcale się nie doczekać. To też już nawet nie kamyczek, ale wielki głaz do ogródka partii, która rodzinę, małżeństwo i jego nierozerwalność chętnie bierze na sztandary. Pod warunkiem że te wielkie (i ważne) słowa dotyczą zwykłych ludzi, a niekoniecznie prominentnych polityków, którzy o wartościach konserwatywnych chętnie mówią, ale w praktyce miewają do nich dość swobodny stosunek.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Jak portier związkowiec paraliżuje całą uczelnię. 80 mln na podwyżki wciąż leży na koncie

Pracownicy Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego od początku roku czekają na wypłatę podwyżek. Blokuje je Prawda, maleńki związek zawodowy założony przez portiera.

Marcin Piątek
20.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną