Zmęczony jak pies
Policja jest sobą zmęczona. Ludzi brak. Nie dzwońcie na dyżurkę, tam też nikogo nie ma
Proszę sobie wyobrazić, że na Dolnym Śląsku i w Wielkopolsce nie ma ani jednego policjanta. Nawet nie ma co dzwonić na dyżurkę, bo tam też nikogo nie ma. Jak się państwo z tym mają? Jeśli źle, to w kwestii złych wiadomości jest jeszcze jedna, że to nie fikcja, tylko statystyczne realia: policja osiągnęła swój kadrowy dół dołów, brakuje w niej 15 346 funkcjonariuszy (14 proc.), a to tyle, ile łącznie pełni służbę w garnizonach dolnośląskim, wielkopolskim i jednej trzeciej opolskiego. Tylko poprzez zgrabne rozsmarowywanie skąpych sił udaje się stwarzać pozory, że wakaty to żaden problem.
W policji widzą to inaczej. Nowego komendanta głównego ochrzcili Manuel (pamiętają państwo reklamę margaryny – Manuel, najlepszy do smarowania). I zaczęli chorować. „Psia grypa” to jednak coś więcej niż kolejny strajk niezadowolonej grupy zawodowej. W zeszłym roku mundur zdjęło niemal 4 tys. funkcjonariuszy, którzy nie osiągnęli jeszcze uprawnień emerytalnych. Wczesna emerytura była ostatnią marchewką, którą kusić mogła policja. A i kij już nie działa na 93 563 funkcjonariuszy, którzy ciągle służą w policji.
Autorefleksja
„Jestem policjantem, więc to oczywiste, że… Co byście jeszcze dopisali do tej listy?” – zapytał administrator jednego z forów policyjnych. Satysfakcji w odpowiedziach jest jak na lekarstwo (a i ta obśmiana). Dominuje autoszydera: jestem policjantem, więc pałuję kobiety na protestach, gazuję rolników, mam szczodrych przełożonych i przejrzysty system awansów, robotę mam lżejszą od leżenia, na wczasy jeżdżę do Cieplic. Są też takie wyznania: nie jestem w stanie utrzymać rodziny, mam wykonywać nawet najbardziej idiotyczne rozkazy i trzymać się nawet najbardziej idiotycznych instrukcji, mam rozje… życie rodzinne, potrzebuję wsparcia psychologicznego, jak się nie podoba, to się zwolnij.