Cukrzyca u dzieci. Na Mazowszu ruszyły badania przesiewowe. Tylko dlaczego brakuje chętnych?
14 listopada to Światowy Dzień Cukrzycy, ponieważ tego dnia przypada rocznica urodzin Frederica Bantinga – odkrywcy insuliny, dzięki któremu choroba ta przestała być śmiertelna. Banting urodził się w Kanadzie w 1891 r. i równo 30 lat później, w 1921 r., doprowadził do wyizolowania z komórek trzustki aktywnej substancji, która okazała się jednym z najważniejszych hormonów, odpowiedzialnym za regulację poziomu cukru (ciekawe okoliczności tego odkrycia opisywaliśmy w jego stuletnią rocznicę w „Polityce” 31/2021 w tekście „100 lat temu odkryto insulinę”).
Bez dostarczania insuliny z zewnątrz, w przypadku chorób trzustki, organizm nie może funkcjonować, ponieważ każda komórka czerpie energię z glukozy, a jej cząsteczki wnikają do wnętrza komórek tylko w obecności tego hormonu. Dlatego nazywa się go kluczem, który otwiera cząsteczkom cukru drzwi, przez które wślizgują się do komórek i napędzają pracę całego ustroju.
Przed odkryciem tego mechanizmu i samej insuliny śmiertelnymi ofiarami cukrzycy były na ogół dzieci i młodzież, gdyż jej wrodzony niedobór skazywał na dość krótkie życie. Sam Banting, mimo że był początkującym chirurgiem, zaczął poszukiwania dla nich remedium, nie mogąc pogodzić się ze śmiercią koleżanki z czasów szkolnych, która – jak wielu innych – zmarła w wieku 14 lat z powodu śpiączki cukrzycowej. Pierwszym pacjentem, który otrzymał insulinę, był również 14-latek – życie tego chłopca udało się przedłużyć o 13 lat (zmarł na zapalenie płuc), ale kolejni chorzy żyli już znacznie dłużej.
Cukrzyca typu 1: alarmujące objawy
Ponad 100 lat od tamtych wydarzeń w Polsce w XXI w. nadal większość dzieci z cukrzycą typu 1, a więc z bardzo wczesnym niedoborem insuliny, ma ją rozpoznawaną tak późno, że są o krok od śpiączki cukrzycowej. A to przeważnie dlatego, że w ich rodzinach nikt nie zdawał sobie sprawy z ryzyka rozwoju tej choroby ani objawów, które mogą ją sygnalizować.
– Zaawansowana kwasica ketonowa, z którą przyjmujemy na oddziały mnóstwo dzieci, świadczy już o późnym stadium cukrzycy, która nie została w porę rozpoznana – mówiła mi cztery lata temu („Uwaga na cukier!”) prof. Agnieszka Szypowska, konsultant ds. diabetologii na Mazowszu, kierująca Kliniką Diabetologii Dziecięcej i Pediatrii Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego WUM w Warszawie. – Od tamtej pory nic się nie zmieniło – przyznaje dzisiaj w rozmowie z „Polityką”. – Możliwe, że jest nawet gorzej, bo w niektórych regionach Polski aż u 80 proc. dzieci cukrzycowa kwasica ketonowa to pierwszy objaw tej choroby poniżej 5. roku życia. Przy równie zawstydzającej średniej dla całej Polski ponad 40 procent.
Dopiero gdy około 80 proc. tzw. komórek beta trzustki ulegnie zniszczeniu, a dzieci chudną, dużo piją i siusiają w dzień i w nocy, cukrzyca typu 1 ujawnia się w pełnej krasie. Na to rodzice powinni zwracać uwagę, ale objawy te nie są dla wielu alarmujące, ponieważ dorośli nie mają świadomości, skąd się biorą, oraz że ich konsekwencją może być zagrożenie życia z powodu kwasicy.
Nikt wcześniej nie wpada na to, by sprawdzić u dziecka stężenie glukozy, bo panuje mit, że cukrzyca to problem wyłącznie osób starszych, otyłych, a jeśli pojawia się w młodym wieku, to pewnie w wyniku dziedziczenia, więc najpierw mama i tata powinni być chorzy. Ale to nieprawda! Predyspozycje genetyczne nie są wcale wysokie: jeśli na cukrzycę typu 1 choruje matka, ryzyko przekazania jej dziecku jest na poziomie 3 proc.; jeśli choruje ojciec – wzrasta ono do 6 proc.
Autoprzeciwciała: zapowiedź ryzyka
Po urodzeniu, przez kilka lub kilkanaście lat (na cukrzycę typu 1 można zachorować w każdym wieku, choć nazywana jest młodzieńczą), liczba wspomnianych komórek beta w trzustce pokrywa zapotrzebowanie na insulinę – jedynym świadectwem ukrytej choroby są wtedy przeciwciała typowe dla autoagresji, które je niszczą. Mówiąc inaczej: są to autoprzeciwciała przeciw antygenom wysp trzustkowych, więc ich obecność we krwi świadczy o stanie zapalnym komórek produkujących insulinę. Można je wykryć na wiele lat przed wystąpieniem niedoboru insuliny i wzrostem stężenia glukozy, co wskazuje na cukrzycę typu 1.
Jeszcze 4 lata temu w Polsce takich badań rutynowo nie wykonywano, bo są dość kosztowne. – Teraz zdobyliśmy na nie unijny grant i uczestniczymy w międzynarodowym projekcie EDENT1FI – informuje prof. Szypowska. Dzięki niemu dzieci i młodzież w wieku 2–17 lat z Mazowsza (wkrótce ma dołączyć Śląsk, bo tamtejszy uniwersytet medyczny także uczestniczy w EDENT1FI) mogą zostać bezpłatnie przebadane pod kątem przeciwciał.
– Niestety borykamy się z niewielkim zainteresowaniem – przyznaje moja rozmówczyni. Choć do badania potrzebna jest minimalna ilość krwi włośniczkowej, a więc pobieranej właściwie bezboleśnie z opuszki palca (a nie z żyły łokciowej), rodzice nie odpowiedzieli na razie gremialnie na apel o zgłaszanie się na te badania do wybranych przychodni i szkół (szczegóły i adresy na stronie: Bezcukrzycy.com – portal wiedzy o zapobieganiu i leczeniu cukrzycy typu I). Inna sprawa, że placówki medyczne i oświatowe też specjalnie nie są zainteresowane pośrednictwem w wykonywaniu takich badań, a więc w pobieraniu krwi, ponieważ liczą na większe profity, a grant nie jest zbyt hojny, więc fundusze na ten projekt nie są wygórowane.
Fundacja dla Dzieci i Dorosłych z Cukrzycą pospieszyła z pomocą i zaapelowała do mazowieckich szkół i przedszkoli o włączenie się do akcji. – Oddźwięk na ten nasz apel też jest na razie marny – mówi zaskoczona tym Aldona Wachulak z Fundacji. – Staramy się tę ofertę jak najbardziej rozreklamować, ale barierą jest brak świadomości. Wielu rodziców nie chce z wyprzedzeniem wiedzieć, że dziecko może być chore. Robią błąd, ale trudno jest ich od tego odwieść.
Dziecko w stanie przedcukrzycowym: co dalej?
W ramach programu w ciągu roku mogłoby zostać na Mazowszu przebadanych bezpłatnie 20 tys. dzieci. – Mamy już wyniki po analizie pierwszego tysiąca i wśród tej grupy u ponad 1 proc. dzieci udało się wykryć autoprzeciwciała. Co najmniej jeden ich rodzaj, ale jeśli są dwa (każdy taki wynik wymaga powtórzenia), to ryzyko pełnoobjawowej cukrzycy u tego dziecka w ciągu pięciu kolejnych lat życia wynosi przy prawidłowych stężeniach glukozy 44 proc. – szacuje prof. Agnieszka Szypowska. – A jeżeli już zdarzają się przecukrzenia, to ryzyko rozwoju cukrzycy typu 1 wzrasta do 75 proc. Takim pacjentem trzeba się jak najwcześniej zaopiekować.
I tę opiekę rodzice otrzymają. – Ściągamy ich do naszej poradni diabetologicznej – informuje moja rozmówczyni, która pracuje w zespole opracowującym standardy opieki nad dziećmi w okresie przedcukrzycowym. Najpierw rodzina powinna przejść przeszkolenie z zakresu żywienia i obsługi glukometrów. Będzie też możliwość skorzystania z systemu ciągłego, przezskórnego monitorowania stężenia glukozy. – Nawet jeżeli dojdzie u takich pacjentów do wzrostu stężenia glukozy, udaje się to szybko wyłapać i uniknąć u nich kwasicy ketonowej. A ta niewielka ilość insuliny, jaką komórki trzustki są w stanie same wydzielać, stabilizuje poziom cukru i dziecko regularnie monitorowane dłużej uwalnia własną insulinę.
Wniosek jest oczywisty: warto mieć świadomość, czy kilkulatek lub nastolatek nie ma ryzyka cukrzycy. I wykrycie ewentualnych autoprzeciwciał bardzo w tym pomaga.