Dekryminalizacja aborcji: runda druga. Trwają rozmowy z PSL. Zagłosują metodą „na Giertycha”?
Aborcyjny chocholi taniec trwa – komentują wymownie aktywistki Strajku Kobiet. W środę Sejm zajmie się bowiem projektem ustawy dekryminalizującej pomoc w aborcji. Będzie to już drugie podejście do zmiany przepisów zaproponowanych tym razem wspólnie przez Lewicę i Koalicję Obywatelską. Latem ustawa zaliczyła bolesną porażkę. Zabrakło tylko czterech głosów, by projekt został uchwalony, w tym trzech posłów KO, w której obowiązuje dyscyplina partyjna: Krzysztofa Grabczuka (był na zwolnieniu lekarskim), Waldemara Sługockiego (był w delegacji) oraz Romana Giertycha (wyjął kartę do głosowania). Ostatecznie „za” opowiedziało się 215, a „przeciw” – 218 parlamentarzystów. Dwie osoby się wstrzymały, 23 nie głosowały w ogóle (głównie z PiS).
Projekt wraca bez merytorycznych zmian. Ustawa znosi karanie za udzielanie pomocy w aborcji: zamówienie dla kogoś tabletek aborcyjnych albo umówienie wizyty w klinice. Wyrzuca z kodeksu przestępstwo przerwania cudzej ciąży do 12. tygodnia. Po 12. tygodniu byłoby to możliwe tylko w określonych przypadkach: w sytuacji ratowania życia lub zdrowia kobiety, gdy występują wady płodu albo choroba zagrażająca jego życiu.
Ustawę już raz okrojono. Jeszcze przed wakacjami niekaralność aborcji miała dotyczyć ciąży do 24. tygodnia jej trwania, po poprawkach posłanki Anny Marii Żukowskiej ten czas skrócono do 12. tygodnia. Tylko po to, by zagłosował PSL.
Co zrobi PSL? Łoboda: Jestem optymistką
Posłanki KO deklarują, że są gotowe na kolejne zmiany, byleby tylko PSL zagłosował „za”. – Na pewno będziemy rozmawiali o zmianach w tej ustawie, żeby nie było już żadnych wątpliwości, czego ona dotyczy. Nam chodzi o to, by osoby, które pomagają kobiecie w aborcji, nie ponosiły karnej odpowiedzialności za to – tłumaczy Dorota Łoboda, posłanka KO i przewodnicząca komisji nadzwyczajnej zajmującej się projektami zmian prawa aborcyjnego w Polsce.
Zarzuty polityków PSL wobec ustawy dekryminalizującej były różne. Od kompletnego niezrozumienia jej zapisów (że ustawa traktuje aborcję jako formę antykoncepcji) po obawę, że projekt wprowadzi boczną furtką legalizację aborcji do 12. tygodnia ciąży. Autorki projektu (oprócz posłanki Łobody sprawozdawczynią jest Anna Maria Żukowska) podkreślają, że są otwarte na uwagi ze strony ludowców. Można się spodziewać, że projekt zostanie w kolejnym kroku bardziej okrojony – być może z 12. tygodnia zrobi się 10. czy 9., a wyłączenie spod karalności wykonywania aborcji po 12. tygodnia obejmie dwa wyjątki zamiast trzech.
Szanse na to, że uda się uzyskać wymaganą liczbę głosów, by skierować w środę projekt do dalszych prac w komisji, są spore. Po wtorkowym spotkaniu Łobody i wicemarszałkini Moniki Wielichowskiej z wicemarszałkiem Piotrem Zgorzelskim, Urszulą Pasławską i Moniką Sroką nastroje są „optymistyczne”. – Jesteśmy po dobrej rozmowie z PSL i wygląda na to, że nie będzie problemu ze skierowaniem tego projektu do komisji. Będziemy też rozmawiać o tym, żeby potem też nie przepadł w głosowaniu finalnym – zapowiada Łoboda.
Strategia na wstrzymanie się
W klubie Koalicji Obywatelskiej podczas środowego głosowania w sprawie depenalizacji aborcji znów będzie obowiązywała dyscyplina. Do tej pory nie wpłynęło żadne zawiadomienie, by któryś z posłów miał być w Sejmie nieobecny, choć można się spodziewać, że Roman Giertych znów się wyłamie. Ustawa ma głosy Lewicy i klubu Polska 2050-TD.
W kwietniu, kiedy Sejm decydował, czy wysłać do komisji cztery poselskie projekty w sprawie aborcji, PSL podzielił się na trzy bloki: skupione wokół Marka Sawickiego najbardziej konserwatywne skrzydło tej partii zgłaszające weto, dziewięcioosobową grupę głosującą „za” i 15 posłów, którzy się wstrzymali, dzięki czemu ustawy nie przepadły. Paradoksalnie podobnej postawy – „na Giertycha”, czyli jestem na sali, ale nie głosuję – oczekuje się od nich również w środę.