„Skóra” niewinny. Kto zabił? To była jedna z najmroczniejszych zbrodni w Polsce
Robert J. w ostatnim słowie przed sądem powiedział, że czuje się jak zwierzę, na które od lat prokurator i policjant prowadzący śledztwo zastawiają wnyki, by przypisać mu zbrodnię. „Nie jestem »Skórą«, bestią, potworem. Nikogo nie zabiłem” – podkreślał mężczyzna, który w areszcie śledczym spędził siedem lat.
Mordercę Katarzyny Z., 23-letniej studentki religioznawstwa Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, policjanci nazywali „Kuśnierzem” i przywoływali głośny thriller „Milczenie owiec”, w którym seryjny zabójca pozbawia życia młode kobiety, ściąga z nich skórę, preparuje ją i próbuje z niej uszyć dla siebie „ubranie”.
Czytaj też: Jaworek przetrwał bezkarnie trzy lata. Jak dzikie zwierzę. Internet kpi, zachłysnął się mordercą
Uchodził za dziwaka
Katarzyna zaginęła 2 listopada 1998 r. – nie dotarła na spotkanie z mamą i nie wróciła na noc do domu. Matka zaginięcie córki zgłosiła na policję, próbowała ją też odszukać sama. Okazało się, że Katarzyna przestała chodzić na zajęcia, choć w domu zapewniała, że studiuje. Do stycznia 1999 r. była szansa na jej odnalezienie. Ale spełnił się najczarniejszy scenariusz. Załoga pchacza barek „Łoś” wyciągnęła spomiędzy łopat maszyny wielki płat ludzkiej skóry – makabrycznego odkrycia dokonała, kiedy silnik podczas dobijania do brzegu na krakowskim Zabłociu stracił moc. Tydzień później na stopniu wodnym Dąbie na kracie zatrzymującej odpady płynące Wisłą utkwiła ludzka noga. Medycy sądowi, do których trafiły wyłowione szczątki, uznali, że skóra i noga pasują do siebie, a cięcia oddzielające kończyny od tułowia – precyzyjne – musiał zrobić człowiek.