W niespełna dwa miesiące po tym, jak Platforma Obywatelska jako pierwsza po 1989 r. partia rządząca powtórnie wygrała wybory parlamentarne, w pierwszych dniach grudnia 2011 w Toruniu trwał jubileusz 20-lecia Radia Maryja. Homilię wygłosił abp Sławoj Leszek Głódź.
Mówił podniośle, lecz także z goryczą: „Polski, zda się, że ubywa. Ileż młodych, wykształconych wyjeżdża, nie znajdując pracy w ojczyźnie. Jest jej mniej w polskiej mowie… Tyle w niej zagnieździło się niepolskich słów. Coraz ich więcej na ulicach naszych miast – reklamy, szyldy, nazwy sklepów, lokali… Wykrusza się z polskiej mentalności, ze zwyczajów. Nie tak dawno zwróciłem uwagę w biskupim słowie na pogańskie w swojej istocie obchody wigilii uroczystości Wszystkich Świętych – święto Halloween, banalizujące wizję świata nadprzyrodzonego, wyrosłe z pogańskich, celtyckich zwyczajów, tak chętnie zaszczepiane na polski grunt. Należy pytać, ile w tym jest braku rozeznania, ile celowych działań wymierzonych w to, co nasze, co święte, co tworzy naszą tradycję i odwieczne polskie zwyczaje?”.
Czytaj też: Samotny jak ksiądz. Biskup rozkazuje, męczą myśli o seksie
Niezgodne z nauką Kościoła
Mowa arcybiskupa wyrażała lęki przed rozmyciem się narodowej tożsamości w tyglu zachodniego świata, do którego aspirowaliśmy; lęki przed współczesnością i laicyzacją. Pojawienie się w polskim kalendarzu – mniej więcej w połowie lat 90. XX w. – Halloween, zrazu nieśmiałe, widoczne przeważnie na prywatnych imprezach w największych miastach, stało się dla tych kościelnych lęków dodatkowym powodem.