Była kolejka do urny, jest spór o obcokrajowców w szkole. Jagodno rok po wyborach
O słynnej w całej Polsce kolejce do urny wyborczej przypominają cztery krasnale, które przed siedzibą Rady Osiedla Jagodno stoją karnie jeden za drugim, trzymając w dłoniach karty do głosowania. Urna też jest.
Ten pamiątkowy pomnik odsłonięto w marcu, pół roku po wyborach parlamentarnych, kiedy wrocławskie Jagodno dla jednych stało się symbolem determinacji aż do zwycięstwa, a dla innych dowodem „lemingozy” i zaślepienia mieszkańców, którym nawet brak tramwaju i korki nie przeszkadzają głosować przeciwko Zjednoczonej Prawicy.
Dzisiaj Małgorzata Konieczna, przewodnicząca rady osiedla, mówi, że zdjęcia z krasnalami mieszkańcy robią sobie już rzadziej, życie wróciło do codzienności, tramwaj nie budzi tak wielkich emocji. Ale rok po wyborach Centrum Aktywności Lokalnej specjalnie dla mieszkańców zaplanowało wydarzenia, które mają jeden cel – podtrzymać więzi zawiązane rok temu, zintegrować tych, którzy jeszcze się nie zintegrowali, budować jagodziańską wspólnotę, bo przecież o to właśnie chodzi. Na facebookowym profilu osiedla można też znaleźć zachętę do głosowania na Wrocławski Budżet Obywatelski – trzeba wybrać dwie spośród trzech propozycji. To nowa droga i łącznik osiedli mieszkaniowych, kolejny etap budowy zielonego skweru noszącego imię słynnego dyrygenta chóralnego Edmunda Kajdasza i kolejna droga – tym razem Buforowa, prowadząca na osiedle. Projekt przewiduje m.in. remont oświetlenia i nawierzchni pomiędzy istniejącymi ciągami pieszo-rowerowymi i drogi do przedszkola.
Czytaj też: Rok po szoku z 15 października. Sprzątanie bałaganu po PiS miało być prostsze. Co się udało, a co nie?
Powódź zmieniła priorytety
– Oczywiście swoistym symbolem stał się tramwaj na Jagodno obiecywany mieszkańcom od lat. W kwietniu rzeczywiście zmieniły się wytyczne kolei, która była tutaj głównym hamulcowym, we wrześniu miały zostać przyjęte konkretne przepisy w tej sprawie, ale powódź, która szczególnie dotknęła Dolny Śląsk, zmieniła priorytety, więc czekamy, bo Sejm skupił się na pomocy powodzianom – tłumaczy Małgorzata Konieczna. Na Jagodnie widać zresztą, że prace przebiegają zgodnie z terminarzem przedstawionym przez władze miasta. Buduje się bus pas, pierwszy etap przygotowania do budowy linii tramwajowej, w czerwcu zostały ogłoszone dwa przetargi na projekt tej linii, a jak będzie bus pas, to już tylko pozostanie sprawa trakcji kolejowej na trasie i położenia w kolejnym etapie szyn tramwajowych w korytarzu wyznaczonym przez ten bus pas.
– W przyszłym roku autobusy przejdą na bus pas, najpóźniej przed początkiem roku szkolnego. Będziemy więc mieli autobus jeżdżący praktycznie jak tramwaj, co pozwoli rozładować korki, które też były symbolem naszego Jagodna – uśmiecha się Małgorzata Konieczna.
Co słychać u mieszkańców osiedla rok po wyborach? Na Facebooku ktoś szuka drugiego mieszkania do wynajęcia (dla taty, który przyjeżdża z Anglii i dobrze, żeby był blisko), Marek sprzedaje kwiaty doniczkowe, Anna kurtki narciarskie dla dzieci. Yuliia zaprasza w niedzielę na kwiatowe spotkanie AKWARElove dla dorosłych. Elwira pyta, gdzie można kupić ciasto bezglutenowe, a Hulajka zaprasza dzieci na warsztaty „Eksperymenty w ludzkim ciele”, podczas których dowiedzą się, jak mózg mieści się w głowie, a jelita w brzuchu. Jakaś mama pilnie szuka mleka modyfikowanego dla dziecka, ktoś stolarza, a ktoś inny serwisanta do zmywarki (byle nie za miliony monet). Krystyna, która często spaceruje z dzieckiem, szuka kogoś, kto się przyłączy, by razem wypić kawę.
Czytaj też: Idziemy dalej. PiS nie rozpadł się w pył
„Zapewne wyjdziemy na ksenofobów i pieniaczy”
– Tamte emocje sprzed roku opadły. Wróciliśmy do problemów szkolnych, komunikacyjnych, do codzienności. Nie widać jakichś dyskusji politycznych, ale też my jako rada staramy się łączyć ludzi, a nie dzielić, integrować, a nie konfliktować wokół kwestii budzących spory – mówi Małgorzata Konieczna. Choć przyznaje, że ostatnio o Jagodnie znów zrobiło się głośno: „Gazeta Wrocławska” opisała zarzuty rodziców wobec nowo otwartej szkoły przy ul. Asfaltowej.
Do redakcji zgłosili się rodzice, prosząc o interwencję w sprawie rozmieszczenia cudzoziemców w klasach pierwszych SP 11. Przekonywali, że jest ich 13, ale są takie oddziały, w których dzieci obcokrajowców stanowią połowę, i takie, w których jest np. tylko jedno takie dziecko lub nie ma żadnego. „Zapewne wyjdziemy na ksenofobów i pieniaczy, tak pewnie myśli już o nas dyrekcja szkoły, bo zabieramy dzieci z tej klasy” – przyznali w rozmowie z dziennikarzami „Gazety Wrocławskiej”. Zacytowano też jednego z interweniujących rodziców: „W czerwcu chodziliśmy na dni otwarte i wtedy była mowa o tym, że będzie sporo dzieci z zagranicy, konkretnie z Ukrainy, ale zapewniano nas też, że podział będzie proporcjonalny; czyli, że w jednej klasie znajdzie się kilkoro takich uczniów, mniej więcej po równo w każdej. Tak się nie stało”.
Wychowawczynią tej klasy miała zostać nauczycielka z Ukrainy, ale po kilku dniach pracy zrezygnowała, a Marcin Miedziński, zastępca dyrektora Wydziału Przedszkoli i Szkół Podstawowych Urzędu Miejskiego Wrocławia, nie krył, że jedną z przyczyn tej decyzji były internetowe wpisy.
Małgorzata Konieczna tę historię zna z prasy, do rady osiedla nikt się nie zgłosił z prośbą o interwencję, nie skarżył, ale... – Szkolne kwestie zwykle budzą wiele emocji, często rozdmuchiwanych, nieadekwatnych do rzeczywistości. Pamiętam problemy ze starą szkołą, rodzice domagali się interwencji, bo klasy były zbyt liczne. No to interweniowaliśmy w urzędzie, tam poszli nam na rękę i utworzono dodatkowe oddziały, które przeszły do nowej szkoły otwartej już rok temu. I w tym roku jakiegoś tłoku przy rekrutacji do tych klas nie było – mówi Konieczna. Podkreśla, że dzieci z Ukrainy też gdzieś muszą chodzić do szkoły, a jeśli mieszkają na Jagodnie, to oczywiste, że uczyć się będą tutaj, a nie na drugim końcu Wrocławia.
Czytaj też: Ukraińcy wyrzuceni na bruk. Pilnie szukają dachu nad głową, polski system ich zawiódł
Polska się zmienia
Temat podjęły jednak środowiska antyukraińskie, jeden z tekstów opisujących konflikt przedstawiony przez „Gazetę Wrocławską” zatytułowano: „Urkopolin staje się faktem”, a wśród komentarzy w mediach społecznościowych można znaleźć i takie: „Z całym szacunkiem dla Wrocławian, ale Wrocław to powinien zmienić nazwę na Nowy Kijów” czy „Spokojnie, rodzice dostaną darmową pizzę”. Na platformie X można było z kolei przeczytać o prawdziwej twarzy uśmiechniętej Polski.
Miasto nie wyklucza, że za rok klasy będę budowane proporcjonalnie, jeśli chodzi o liczbę dzieci polskich i obcokrajowców, ale Tomasz Sikora z biura prasowego wyjaśniał „Gazecie Wrocławskiej”: „Szkoła przeprowadziła dwie hospitacje zajęć w tych klasach. W czasie pracy w grupach czy komunikacji swobodnej dzieci rozmawiają ze sobą po polsku. Uczniowie problemu narodowości nie widzą”. A Anka, informatyczka wynajmująca na Jagodnie mieszkanie z przyjaciółką, dopowiada: – Wszystko wymaga czasu. To właściwie już norma, że w szkołach klasy są wieloetniczne, na ulicach nie tylko na naszym osiedlu słyszy się ukraiński, angielski czy hiszpański. Polska się zmienia, czy tego chcemy, czy nie. I wybory sprzed roku nie mają tu nic do rzeczy. I przyznaje z uśmiechem, że stała w tej sławnej kolejce, ale nie da się naciągnąć na ocenę rządu. Jeszcze nie teraz, choć daje mu duży minus za brak przepisów sankcjonujących związki partnerskie i małżeństwa homoseksualne.