Społeczeństwo

Uniewinnione. Ważny wyrok dla Strajku Kobiet zapada w symbolicznym momencie

3 października zapadł wyrok w sprawie Strajku Kobiet w Sądzie Okręgowym w Warszawie. 3 października zapadł wyrok w sprawie Strajku Kobiet w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl
Bogdan Świączkowski, ówczesny prokurator krajowy, w październiku 2020 r. polecił ściganie organizatorek protestów kobiet. Od początku było jasne, że sprawa jest polityczna. Że to rodzaj zemsty za walkę z władzą.

Marta Lempart, Klementyna Suchanow i Agnieszka Czerederecka zostały uniewinnione przez Sąd Okręgowy w Warszawie. Liderkom Strajku Kobiet postawiono zarzuty w związku z organizowaniem demonstracji sprzeciwu wobec wyroku trybunału Julii Przyłębskiej w sprawie aborcji podczas trwania epidemii covid. Trybunał odebrał kobietom prawo do usunięcia ciąży w przypadku ciężkiego i nieuleczalnego uszkodzenia płodu. Ta barbarzyńska decyzja wyprowadziła na ulice polskich miast setki tysięcy ludzi.

Zemsta za wojnę z władzą

Władze od początku protestów starały się zastraszać i represjonować uczestniczki i uczestników. Wzywano ich na przesłuchania, próbowano nakładać mandaty i grzywny. Policja składała do sądów wnioski o ich ukaranie, ale w niemal wszystkich sprawach przegrała. Wówczas władze sięgnęły po kodeks karny. Bogdan Świączkowski, ówczesny prokurator krajowy, w październiku 2020 r. polecił ściganie organizatorek „nielegalnych zgromadzeń”. Od początku było jasne, że sprawa jest polityczna; że to rodzaj zemsty za walkę z władzą. Zarzuty stawiała prokurator Hanna Stachowicz, która wcześniej oskarżała działaczy Obywateli RP, a odmówiła wszczęcia postępowania wobec byłego księdza Jacka Międlara, uznając, że wzywanie do „żniw na Żydach” i żądanie wypędzenia ich z Polski to wyraz „osobistego sprzeciwu”, a nie szerzenie rasowej nienawiści.

Trzy liderki Strajku Kobiet były oskarżone o „sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób” i spowodowanie zagrożenia epidemiologicznego (organizatorów odbywającego się w tym samym okresie Marszu Niepodległości nie spotkały żadne prawne represje). Marta Lempart została dodatkowo oskarżona o znieważenie funkcjonariuszy policji, a także o publiczne pochwalanie przestępstw. Ostatni zarzut związany był z wywiadem, w którym pytana, czy naprawdę trzeba wchodzić do kościołów i niszczyć ich fasady, odpowiedziała: „Ależ oczywiście, że trzeba. Trzeba robić to, co się czuje. To, co się myśli, i to, co jest skuteczne, i to, na co zasłużyli”.

Sąd uznał, że nie ma przesłanek, by stwierdzić, że podjęte przez kobiety działania miały na celu „sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób”. Nie ma bowiem żadnych dowodów na to, że osoby biorące udział w wydarzeniach były chore, czy były nosicielami koronawirusa. Manifestujący starali się utrzymywać bezpieczne odległości i nosili maseczki. „To działania służb porządkowych sprawiały większe zagrożenie epidemiologiczne” – stwierdził sędzia. Według niego nie doszło też do znieważenia policjantów.

Strajk Kobiet: osiem lat później

Uniewinniający wyrok zapadł w momencie symbolicznym – w ósmą rocznicę powstania Strajku Kobiet w październiku 2016 r. Reakcją na odrzucenie przez Sejm projektu „Ratujmy Kobiety” i skierowanie do dalszych prac projektu niemal całkowicie zakazującego aborcji była fala protestów, nazwana „Czarnym Poniedziałkiem”. Tysiące kobiet wyszło wówczas na ulice w blisko 150 miastach. Projekt „Stop aborcji” udało się zatrzymać. Jednak protesty wybuchły z nową siłą po skandalicznym orzeczeniu Trybunału.

Jak argumentował w sądzie obrońca Klementyny Suchanow mec. Krzysztof Stępiński, wyjście na ulice było wówczas imperatywem moralnym i „uzasadnionym sprzeciwem wobec rządów ciemnogrodu”. Największe po 1989 r. demonstracje stały się przeżyciem pokoleniowym dla generacji młodych Polek, ale też Polaków, którzy je wspierali. I impulsem, by przy urnach wyborczych w 2023 r. pokazać czerwoną kartkę rządzącym. Między innymi dzięki temu udało się odsunąć PiS od władzy.

Została gorycz i rozczarowanie

Ale sytuacji prawnej nie udało się zmienić. Parlament nie zdołał uchwalić nawet ustawy depenalizującej pomocnictwo w aborcji. Co prawda Polki mogą się dziś czuć bezpieczniej. Szpital ma obowiązek respektować zaświadczenie od jednego lekarza, który stwierdza, że ciąża zagraża zdrowiu kobiety; jeśli tego nie zrobi, musi się liczyć z konsekwencjami finansowymi.

Tylko że to wciąż słaba gwarancja dla zdrowia i życia Polek. I ciężko wyrokować, kiedy to się może zmienić. Po wybuchu tamtej energii społecznej została gorycz i rozczarowanie.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Sport

Iga tańczy sama, pada ofiarą dzisiejszych czasów. Co się dzieje z Polką numer jeden?

Iga Świątek wciąż jest na szczycie kobiecego tenisa i polskiego sportu. Ostatnio sprawia jednak wrażenie coraz bardziej wyizolowanej, funkcjonującej według trybu ustawionego przez jej agencję menedżerską i psycholożkę.

Marcin Piątek
28.09.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną