„To już trzecia powódź tysiąclecia w moim życiu”. Kolejny region walczy z wielką wodą
Odrzańska wielka fala przepływa w tym tygodniu przez Lubuskie. To fala ta sama, ale już nie taka sama jak na południu. Jest długa (media podają, że na 100 km, służby nie potwierdzają), wypłaszczona, przekracza stan alarmowy o 2–2,5 m (jak w Nowej Soli czy Cigacicach), nie wlewa się jednak do miast i nie demoluje wszystkiego, co spotyka na swojej drodze, jak w Lądku Zdroju, Stroniu Śląskim czy Głuchołazach. Inny wymiar mają też ludzkie dramaty, ale ci, których dotykają, nie mierzą cudzego nieszczęścia, tylko czują przez skórę własne.
– To już trzecia „powódź tysiąclecia” w moim życiu. Trochę za dużo, nawet jak na mój wiek – mówi 72-letni Mirosław Kamiński z Osiecznicy pod Krosnem Odrzańskim. Jeszcze w poniedziałek (23 września) po swoim obejściu chodził suchą stopą, we wtorkowe południe już w gumowych spodniobutach: przed progiem woda sięgała mu bioder, a w domu kolan. Na podwórku spod lustra wystawały wierzchołki płotu, staw w pobliżu zniknął pod wodą („Ryby szlag trafił”), wody nie zatrzymały też worki z piaskiem, którymi Kamiński obłożył wejście do domu: – Mieliśmy czas, żeby się przygotować. Meble i sprzęty z parteru wywieźliśmy do sąsiadów, których gospodarstwa położone są wyżej, wynieśliśmy też na piętro, gdzie teraz mieszkamy z żoną. Prąd sam odłączyłem, potem przyjechali z energetyki i na wszelki wypadek odcięli skrzynkę. Słusznie, bo też już jest pod wodą.
W podobnej sytuacji jest 75 gospodarstw w Osiecznicy. To dużo, bo wieś liczy ich ok. 200 i tysiąc mieszkańców. Dla nich to nie pierwszyzna: