Społeczeństwo

Gorzów Wielkopolski? „Brzmi jak pipidówka!”. Jak mieszkańcy starli się o nazwę i co to o nas mówi

Gorzów Wielkopolski Gorzów Wielkopolski Zbigniew Borek / Polityka
Jedni argumentują, że 110-tys. Gorzów nie potrzebuje „dookreślenia”, a „Gorzów Wielkopolski brzmi jak pipidówka”. Zwolennicy przymiotnika odbijają piłeczkę: o Polsce mówimy Polska, choć to Rzeczpospolita Polska, w skrócie piszemy RP i nikt nie chce skracać nazwy kraju.

Walka o obcięcie przymiotnika ma tu długą historię (ktoś policzył: siedem prób w ciągu kilkudziesięciu lat), podobnie jak walka o jego zachowanie. Każdorazowo odbywa się to zgodnie z trzecią zasadą dynamiki Newtona: jeśli ciało A działa na ciało B pewną siłą (akcja), to ciało B działa na ciało A siłą o takiej samej wartości i kierunku, lecz o przeciwnym zwrocie (reakcja). Przyjrzyjmy się zatem obu ciałom i sprawdźmy, czy z lekcji fizyki po gorzowsku czegoś się można nauczyć (spoiler: można).

Ciało A, czyli „elyta”

Ciało A złożone jest z 66 członków. To głównie naukowcy, regionaliści, szefowie organizacji biznesowych i firm, przedstawiciele eksponowanych zawodów. Są wśród nich weterani walki z przymiotnikiem i poborowi ze świeżego zaciągu, apolityczni społecznicy, ale też zdeklarowani pisowcy i zagorzali platformersi, bo nikt członkom w legitymacje nie zaglądał. Inicjatywa nie ma barw politycznych, szybuje ponad podziały i ma służyć wszystkim gorzowianom (bo przecież wszyscy skorzystaliby na zmianie nazwy miasta).

Ciało A występuje w postaci zwartej: imiona i nazwiska członków ułożone alfabetycznie, osobiście podpisane, widnieją pod wnioskiem o konsultacje społeczne w sprawie skrócenia nazwy. Ciało A także przez przeciwników traktowane jest jak jeden organizm: szybko zostało okrzyknięte grupą 66. Jak wiadomo, to tylko jedna szóstka od szatańskiego 666, a o grupie 66 pisano i mówiono też per: pseudogorzowianie, kasta, elyta, eksperty.

Jeśli zaś chodzi o ataki bardziej personalne, to skupiały się na trzygłowym (niczym u smoka) przywództwie grupy. Były prezydent miasta Henryk Maciej Woźniak mógł więc się dowiedzieć, że jako zapomniany polityk próbuje o sobie przypomnieć, Jerzy Korolewicz, szef Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej, że mało mu władzy nad biznesem, a dr hab.

Reklama